MON: to nieprawda, że nie było podstaw do zakupu samolotów C‑295M
Nieprawda, że nie było podstaw do zakupu samolotów transportowych C-295M, nakłady na projekt Anders nie zostały zmarnowane - mówili przedstawiciele MON, odpowiadając na zarzuty posłów PiS.
29.11.2013 | aktual.: 29.11.2013 17:55
Parlamentarzyści PiS oświadczyli, że MON w 2012 r. podpisało kontrakt na zakup pięciu samolotów C-295M "po najwyższej cenie, jaką kiedykolwiek uzyskał producent". Ich zdaniem Polska kupiła samoloty za 36 milionów euro za sztukę, podczas gdy ich cena to ok. 26-27 mln za sztukę. Pytali też o wydatki na projekt wielozadaniowej platformy bojowej Anders.
- To nieprawda, że nie było podstaw do zakupu samolotów CASA C-295. Był to racjonalny, bardzo dobry i niezwykle przemyślany zakup - powiedział dowódca Sił Powietrznych gen. broni pilot Lech Majewski. Podkreślił, że kiedy nowe samoloty wprowadzono do eksploatacji, zostały wycofane An-26 i An-2, a także samoloty z rozformowanego 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego.
- W ten sposób bardzo szybko ujednoliciliśmy nasze samoloty transportowe, posiadając znacznie większe możliwości transportowe i operacyjne - wyjaśniał generał, który jest kandydatem na dowódcę generalnego.
Majewski przypomniał, że do 11 posiadanych samolotów C-295 z hiszpańskich zakładów CASA (obecnie Airbus Military) doszło ostatnio pięć kolejnych. - Posiadając do dyspozycji gotową logistykę, system szkolenia i wyszkolonych pilotów, w ten sposób zwiększając nasze możliwości transportowe i operacyjne, moglibyśmy płynnie zabezpieczyć nasze misje w Afganistanie, ale też i w Afryce - powiedział.
Generał przypomniał też, że Siły Powietrzne wykonują loty dla wszystkich rodzajów sił zbrojnych, a także na rzecz MSZ (np. do reagowania kryzysowego), MSW (do transportu zatrzymanych i podlegających ekstradycji) i do zadań humanitarnych jak "Akcja Serce", kiedy wojsko transportuje organy do przeszczepów.
- W tej chwili, wykonując te zadania, mając tak wyszkolonych pilotów i mając tyle samolotów, trudno sobie wyobrazić funkcjonowanie sił zbrojnych, ale też i wielu ważnych instytucji państwowych bez tego samolotu - ocenił Majewski. Dodał, że także po zakończeniu operacji w Afganistanie C-295 będą intensywnie wykorzystywane, wojsko ma też plany modernizacji maszyn, by wypełniały także zadania morskie i walki radioelektronicznej.
Szef Inspektoratu Uzbrojenia gen. bryg. Sławomir Szczepaniak zaprzeczył, by MON przepłaciło kupując w 2012 r. kolejnych pięć samolotów tego typu. Ceny - powiedział - są porównywalne z tymi, jakie negocjowano w 2008 r., a Polska kupiła maszyny w najwyższym standardzie - z łącznością satelitarną, radiostacjami ratunkowymi, rejestratorami dźwięku i systemami obrony biernej. - Jesteśmy pierwszymi w Europie użytkownikami samolotów tak doskonale wyposażonych i tak bardzo bezpiecznych dzięki temu wyposażeniu - zaznaczył.
Radca w pionie uzbrojenia MON, gen. bryg. rez. Stanisław Butlak zaznaczył, że pieniądze wydane na opracowanie platformy pancernej Anders nie poszły na marne, a zdobyte doświadczenia zostaną wykorzystane w projekcie nowego czołgu. Powiedział, że projekt prowadzono w latach 2008-2010 za ok. 23 mln zł, z czego 19 mln wyłożyło Narodowe Centrum Badań i Rozwoju, finansowane przez resorty nauki i obrony, oraz ze środków OBRUM Gliwice. Przypomniał, że był to własny projekt tego zakładu, który opracował demonstrator technologii - bez wymagań operacyjnych ze strony wojska.
- Na bazie wymagań operacyjnych z 2012 roku aktualnie w NCBiR jest procedowany projekt wozu wsparcia ogniowego +Gepard+ na poziomie prototypu" - powiedział Butlak. W grudniu ma NCBiR ma podpisać w tej sprawie umowę z OBRUM Gliwice. "Doświadczenia z programu Anders zostaną wykorzystane w tym projekcie" - zapewnił Butlak, powołując się na deklarację dyrekcji OBRUM. Rzecznik MON Jacek Sońta zaznaczył, że resort po raz kolejny prostuje nieprawdziwe informacje na temat zakupów uzbrojenia: "Każdy sprzęt kupowany dla polskiej armii jest kupowany dla Polski i dla Polaków". Podkreślił, że rezygnacja odpowiedzialnego za zakupy wiceministra Waldemara Skrzypczaka nie zagraża żadnemu z prowadzonych przez MON postępowań. Pytany, czy zarzuty PiS mogą być wynikiem niedostatecznej komunikacji resortu z posłami, Sońta odparł: "Otrzymujemy bardzo dużo zapytań, m.in. jeśli chodzi o realizację zakupów. Na każde pismo, każdą interpelację bardzo solidnie udzielamy odpowiedzi. Tej korespondencji jest bardzo dużo. Wydaje mi się, że
jest wykorzystywana świadomie, żeby atakować procesy realizowane w ministerstwie".