Molestowanie seksualne na kursie prawa jazdy
W "Gazecie Wyborczej" czytamy o molestowaniu w szkole nauki jazdy. Molestowana kursantka nagrała rozmowy na dyktafon i zgłosiła sprawę policji.
18.11.2008 | aktual.: 18.11.2008 08:07
- Chwycił moją rękę, położył na swoich genitaliach i pytał, czy jego biegi też będę tak ładnie zmieniać - opowiada 26-latka z Zielonej Góry. Prawo jazdy postanowiła zrobić w szkółce 54-letniego Zdzisława K. Jego jednoosobową szkołę w zielonogórskich rankingach wymienia się wśród najlepszych.
Już pierwsza lekcja ją zaniepokoiła. Instruktor wypytywał ją, czy ma narzeczonego. - Potem zaczęły się te seksualne dowcipy. "Ale jesteś tępa, jak zdasz egzamin, to cię przelecę, jak przejedziesz dobrze łuk, to cię zgwałcę".
Na czwartej jeździe instruktor "korygował błąd postawy". - Odchylił mnie do tyłu i dłonią przejechał od szyi, przez biust, aż po brzuch, wciskając w siedzenie. Zagroziłam, że zrezygnuję z jazdy u niego - opowiada kursantka.
Na kolejnej lekcji pochwalił ją za postępy w zmianie biegów. Chwycił jej dłoń, położył na swoich genitaliach i zapytał: "Ciekawe, czy moje biegi będziesz też tak ładnie zmieniać". - Myślałam, że zwymiotuję, wyrwałam rękę i zaczęłam straszyć, że zakończę kurs - opowiada.
W sobotę 20 września pani Ewelina przedostatni raz wsiadła za kółko renault clio Zdzisława K. - Miałam zwykłą bluzkę. Patrzył, jakby chciał mnie pożreć wzrokiem, w końcu włożył rękę pod bluzkę, pod stanik. Zaczęłam się bronić - opowiada. - Ale on nie dał za wygraną: "Zgódź się, Ewelinko, no zgódź, daj pomacać takie jędrne piersi".
Na następną jazdę wzięła dyktafon. Chciała zakończyć kurs, ale bała się, że instruktor nie odda jej dokumentów. Na taśmie słychać, jak ponad 20 minut instruktor błaga ją, by nie rezygnowała, i przeprasza za swoje zachowanie. Potem instruktor obiecuje: "Nie dotknę cię ani razu".
Nagranie z dyktafonu:
- Nie no, Ewelinko, za to szczypanie to przepraszam, więcej nie będę. Zrobiłem może głupio przepraszam, tak dla żartów, żeby cię rozluźnić, a ty się obraziłaś.
- To nie było rozluźniające, jeszcze bardziej mnie zestresowało. Bo to nie było szczypanie.
- Tak się mówi. Szczypanie.
- A jak zrobiłem coś nie tak, to się wali prosto z mostu. Samą górę paluszkiem dotknąłem i już się gniewa.
- Nie samą górę paluszkiem dotknąłem, tylko wsadziłem całą rękę pod bluzkę.
- No to co?