Polska"Mój pies zdechł w samolocie, choć błagałam o pomoc"

"Mój pies zdechł w samolocie, choć błagałam o pomoc"

Dorota Kułyna z Bystrzycy Kłodzkiej ciągle nie może otrząsnąć się po koszmarze, jaki przeżyła. Jej ukochany pies Billy przez cztery godziny konał w strasznych męczarniach w dusznym luku bagażowym samolotu Centralwings - napisał "Super Express".

"Mój pies zdechł w samolocie, choć błagałam o pomoc"
Źródło zdjęć: © PAP

28.08.2008 | aktual.: 28.08.2008 08:50

Dramat rozpoczął się już na rzymskim lotnisku. Okazało się, że samolot będzie mieć 2,5 godziny opóźnienia, a upał na zewnątrz przekraczał 40 stopni w cieniu. I choć rozpaczliwe skomlenie psa słyszeli wszyscy, a pani Dorota błagała obsługę, by wypuszczono z luku jej psa, to nikogo to nie ruszało. Jej ukochany pies zdechł.

Jest nam bardzo przykro z powodu śmierci pieska, ale z naszej strony nie doszło do żadnych uchybień. Obsługa samolotu słyszała szczekanie psa, ale nie było to ujadanie, mogące budzić obawy o jego zdrowie - mówi Kamil Wnuk, rzecznik Centralwings.

Dorota Kułyna złożyła już sprawę w sądzie.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)