Mogą wydalić Białorusina. A on nie wie za co

- Za taką antyreżimową działalność, jaką uprawiałem w Polsce, mogę trafić do więzienia. W białoruskim porządku prawnym są na to przepisy - mówi w wywiadzie dla Wirtualnej Polski Paweł Juszkiewicz, mieszkający w Toruniu Białorusin z polskimi korzeniami. Wkrótce może zostać wydalony z Polski, ale on sam nie wie za co.

Paweł Juszkiewicz
Paweł Juszkiewicz
Źródło zdjęć: © Archiwum własne | Archiwum prywatne

23.01.2024 | aktual.: 05.03.2024 10:39

Mikołaj Podolski, Wirtualna Polska: Kiedy pan przeprowadził się do Polski?

Paweł Juszkiewicz: 20 lat temu. Dokładnie tyle minęło we wrześniu. Miałem wtedy 17 lat. Z pochodzenia jestem Polakiem. Dostałem stypendium rządu polskiego dla młodzieży pochodzącej z Kresów. Przyjechałem na studia do kraju przodków. Moja babcia była z tego powodu bardzo szczęśliwa. Studiowałem pedagogikę, potem stosunki międzynarodowe, turystykę, filologię rosyjską. W 2017 r. obroniłem doktorat, jestem doktorem nauk humanistycznych. Związałem się z Toruniem, nawiązałem tu przyjaźnie, znajomości. Osiedliłem się tu.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Jak rozumiem, Polska to teraz pański jedyny dom.

- Oczywiście. Na Białorusi już niewiele mi zostało, poza moim tatą i rodzinnym domem. Dorosłe życie spędziłem w Polsce. To tu kształtował się mój charakter, moje wartości, tu zdobyłem wykształcenie. Tu mam teraz wszystko. Obecnie wykładam na Uniwersytecie WSB Merito w Toruniu i Bydgoszczy, a wcześniej przez lata byłem związany z Uniwersytetem Mikołaja Kopernika w Toruniu.

Jak zaczęło się całe to zamieszanie?

Przyjechałem do Polski bez polskiego obywatelstwa. Moim dziadkom narzucono obywatelstwo ZSRR, a potem Białorusi. Ja w świadectwie urodzenia mam narodowość polską, ale obywatelstwo białoruskie. W związku z moim pochodzeniem w 2008 r. otrzymałem zezwolenie na osiedlenie się, natomiast w sierpniu 2012 r. złożyłem wniosek o uznanie mnie za polskiego obywatela. Byłem już w Polsce dziewięć lat, byłem już magistrem, aktywnie działałem jako społecznik, więc myślałem, że nie będzie z tym kłopotu. Od złożenia tego wniosku zaczęły się jednak wszystkie moje problemy, ponieważ w 2013 r. odmówiono przyznania mi obywatelstwa ze względu na negatywną opinię Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Ona uznała, że stanowię zagrożenie dla bezpieczeństwa Polski.

Co mogło mieć na to wpływ?

Nie mogę się tego dowiedzieć. Niedawno dziennikarze znaleźli wpisy na portalach społecznościowych, gdzie były aktywne fikcyjne konta z moimi zdjęciami. Były prowadzone przez kilka lat. Te zdjęcia pobierano z mojego Facebooka, ale imię i nazwisko było inne. Te konta były prorosyjskie. Pod jedną fotografią, przedstawiającą statki marynarki, był nawet komentarz z jednego z tych profili: "Chwała wielkiej Rosji". Chcę złożyć zawiadomienie na policję po obejrzeniu tych kont. Ale to tylko jedno z moich podejrzeń, oficjalnych powodów decyzji ABW nie znam. Niektórzy moi znajomi twierdzą, że byłem zbyt aktywny i zbyt zaangażowany w działalność aktywisty, co mogło zostać odebrane przez służby jako zagrożenie.

Widzę na pańskim koncie na Facebooku, że ma pan mocno antyrosyjskie poglądy. A jakie one byłe wtedy, kilkanaście lat temu, kiedy składał pan wniosek?

Powiedziałbym, że jestem raczej antyreżimowy, a nie tylko antyrosyjski. Natomiast gdzieś tak od 2006 r. staram się propagować ideę wolności i demokracji. To wynika z tego, że wybory na Białorusi były fałszowane. Mieliśmy Kolektyw Inicjatyw Białoruskich i zwracaliśmy uwagę na to, co się działo na Białorusi, organizując wiece, wystawy fotograficzne oraz dni solidarności z tzw. walczącą Białorusią. Działałem również w organizacjach studenckich. Wyjeżdżałem także na konferencje zagraniczne, np. do Kanady, Rosji czy na Litwę.

Paweł Juszkiewicz
Paweł Juszkiewicz© Archiwum własne | Archiwum prywatne

Trudno mi jednak powiedzieć, czy to był ten powód, czy raczej jakieś prowokacje służb. Myślę o tym coraz więcej i zastanawiam się, czy te fałszywe konta to nie wierzchołek góry lodowej, że tych prowokacji było więcej i że służby tego nie zweryfikowały. Od wielu lat próbuję się dowiedzieć, co takiego zrobiłem. Wysyłam pisma, ale Agencja nigdy nie odpisała na żadne z nich. Od 2012 r. praktycznie nie mam z nią kontaktu, a jej decyzja niszczy mi życie i powoduje u mnie ogromny stres. Ja przecież nie wiem, co mnie czeka następnego dnia. I mam tak od lat. Muszę o tym myśleć, kiedy mam podejmować decyzję o wzięciu kredytu czy założeniu rodziny.

Czy pan był przeciwko reżimowi Łukaszenki już wtedy, kiedy ta notatka powstała?

Tak. Nawet byłem wtedy o to pytany, kiedy miałem rozmowę w Agencji w 2012 r. Zresztą kiedy jeszcze mieszkałem na Białorusi i byłem w dziewiątej klasie, to przed wyborami napisałem artykuł do jednej z gazet, a w nim nakreśliłem swoją wizję prezydenta Białorusi. Niefortunnie porównałem mojego idealnego prezydenta do urzędującego. Dyrektor wezwał mnie wtedy do siebie, bo o sprawie dowiedziało się kuratorium oświaty. Dostałem reprymendę, że niepotrzebnie ściągam wizytację kuratorium. Byłem też nękany przez kilku nauczycieli, oczywiście nie wszystkich, bo niektórzy mi uścisnęli dłoń.

Domyślam się, że ABW może brnąć w to wszystko i nie chcieć się przyznać do błędu, mimo, że jej decyzja rujnuje moje życie. Skoro jestem taki niebezpieczny dla Polski, to czemu otworzyłem tu biznes, pracuję, wykładam na uczelni? Znane są przypadki, że jeśli polskie służby mają dowody na działalność wywiadowczą, to działają błyskawicznie - aresztują, wydalają itd. U mnie pewnie nie ma dowodów, są jakieś insynuacje, ale duma nie pozwala im się do tego przyznać.

Obawia się pan, że służby mogą po pana przyjść, aresztować pana i doprowadzić do wydalenia z kraju?

Obowiązująca obecnie decyzja nakazuje mi opuszczenie Polski do 4 lutego. Oczywiście nie mam wskazanej Białorusi jako miejsca, do którego mam się udać, ale ja nie chcę opuszczać swojego domu. To moje miejsce na Ziemi. Myślę, że scenariusz, o którym pan wspomniał, jest realny. Ale nie wiem, do jakiego stopnia - czy np. będą konwojowali mnie do granicy z Białorusią?

Jak sobie pan radzi z tym zamieszaniem?

Muszę przyjmować leki, żeby uspokoić nerwy.

W Toruniu i Bydgoszczy odbyły się protesty w pańskiej obronie. Czy zaskoczyło pana, że ma pan tak duże wsparcie? Wstawili się za panem m.in. radni z tych miast.

Tak. Poparły mnie także m.in. środowiska akademickie i środowisko Białorusinów. Jestem niezmiernie wdzięczny tym wszystkim osobom. Liczę na to, że dzięki temu ktoś położy kres tej mordędze i ktoś mi powie "przepraszam za te wszystkie lata". Nie rozumiem, jak można niszczyć komuś życie bez podania przyczyny.

Co pana czeka na Białorusi, jeśli polskie służby tam pana odeślą?

Za taką antyreżimową działalność, jaką uprawiałem w Polsce, mogę trafić do więzienia. W białoruskim porządku prawnym są na to przepisy. Mogę zostać "podpięty" chociażby pod ekstremizm, bo tak najczęściej kwalifikuje się przeciwników politycznych. Tych czynów nie trzeba popełnić na Białorusi. Podam przykład sprzed kilku dni: emerytka, która od 15 lat mieszka w Szwecji, pojechała na Białoruś i już jej nie wypuścili. Chodziło o jej internetowe komentarze z 2020 r. W więzieniu na Białorusi siedziała też studentka z Wrocławia, która w Polsce manifestowała solidarność z Białorusią i białoruskie służby rozpoznały ją na zdjęciach.

Kiedy pan był ostatnio na Białorusi?

W 2019 r. Ale, jak mówiłem, mam tam już tylko ojca. Brat mieszka ze mną w Toruniu, a mama zmarła sześć lat temu na nowotwór. Moi rodzice też bardzo przeżyli całą tę sprawę i groźbę mojej deportacji. Ja jestem w stanie wybaczyć bardzo wiele, ale ciężko wybaczyć łzy moich bliskich, którym to wszystko też spędza sen z powiek.

Odwołał się pan do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, ale to chyba nie jest ostatnia deska ratunku? Jeśli tam się nie uda, to co jeszcze zostaje?

Na razie zaskarżyłem do WSA decyzję szefa urzędu do spraw cudzoziemców, który utrzymał w mocy decyzję poprzedniego wojewody. Oczywiście jeśli w WSA się nie uda, to mam możliwość złożenia wniosku o ochronę międzynarodową, ale w takiej sytuacji nie będę mógł pracować ani prowadzić zajęć ze studentami, ponieważ ubiegającym się o azyl zabierany jest paszport. Muszę patrzeć na to, że pod moim kierunkiem studenci piszą prace licencjackie, są już na zaawansowanym etapie i nie chcę ich zostawiać.

  • Przed publikacją wywiadu wysłaliśmy pytania do ABW o tę sprawę, ale nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi
Źródło artykułu:WP Wiadomości
białoruśAlaksandr Łukaszenkadeportacja
Wybrane dla Ciebie