Mocne słowa papieża. Mówi o kryzysie dla całego świata
Papież Franciszek stwierdził, że wojna w Ukrainie powoduje nieobliczalne straty i kryzys energetyczny, finansowy, humanitarny i żywnościowy, obejmujący cały świat. Wskazał te olbrzymie reperkusje w przesłaniu do uczestników rzymskiej narady pod hasłem "Dialogi Śródziemnomorskie".
W opublikowanym w piątek przesłaniu na VII konferencję śródziemnomorską, zorganizowaną przez włoski MSZ, papież zwrócił uwagę na zjawisko, które określił jako "globalizacja problemów".
Ukazuje je, dodał, "dramatyczny konflikt wojenny trwający w Europie między Rosją i Ukrainą, którego konsekwencją oprócz niemożliwych do oszacowania strat każdej wojny, jeśli chodzi o ofiary cywilne i wojskowe, są też kryzys energetyczny, finansowy, humanitarny" i żywnościowy.
Franciszek przypomniał, że "tylu niewinnych ludzi zmuszonych zostało do opuszczenia swoich domów i pozostawienia swoich dóbr i bliskich".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Papież podkreślił, że kryzys żywnościowy dotyka najuboższych
Podkreślił też, że kryzys żywnościowy dotyka rosnącą liczbę ludzi na całym świecie, zwłaszcza w najuboższych krajach.
- Konflikt ukraiński ma olbrzymie reperkusje dla państw północnej Afryki, które w 80 proc. uzależnione są od zboża z Ukrainy czy Rosji - zaznaczył papież.
Wskazał: "Ten kryzys nawołuje nas do tego, by wziąć pod rozwagę całość realnej sytuacji w globalnej optyce, tak, jak globalne są jego skutki".
"Poza tym tak, jak nie jest możliwe rozwiązanie kryzysu energetycznego w oderwaniu od politycznego, nie można też rozwiązać kryzysu żywnościowego abstrahując od utrzymujących się konfliktów czy też kryzysu żywnościowego bez uwzględniania problemu migracyjnego albo pomocy dla najsłabszych gospodarek lub ochrony podstawowej wolności" - ocenił Franciszek.
Wyraził przekonanie, że "nie można rozważać kwestii ogromu ludzkich cierpień bez brania pod uwagę kryzysu społecznego, w którym z racji zysku ekonomicznego i politycznego wartość istoty ludzkiej jest pomniejszana, a prawa człowieka deptane".
"Wszyscy musimy mieć większą świadomość tego, że wołanie naszej maltretowanej planety jest nierozłączne z wołaniem cierpiącej ludzkości" - zauważył.