Mocne słowa Olafa Scholza. "To nie jest czas na pacyfizm"
Pierwszomajowe wystąpienie niemieckiego kanclerza w Düsseldorfie było zakłócane przez przeciwników dostarczania broni Ukrainie. Wśród gwizdów i okrzyków Olaf Scholz powiedział do zgromadzonych, że "skończył się czas pacyfizmu".
01.05.2022 | aktual.: 01.05.2022 21:46
- Szanuję wszelki pacyfizm, szanuję wszelkie postawy, ale obywatelowi Ukrainy musi się wydawać cyniczne, gdy mówi się mu, że ma się bronić przed agresją Putina bez broni - powiedział Scholz na niedzielnym wiecu z okazji Święta Pracy w Düsseldorfie - stolicy Zagłębia Ruhry - najbardziej uprzemysłowionego regionu Niemiec. - To już nie jest na to czas! - krzyczał Scholz.
Zobacz także
Przemówienie kanclerza zakłócane było przez głośne gwizdy i krzyki przeciwników wysyłania uzbrojenia do Kijowa. - Mówię jasno: nie pozwolimy, aby siłą przesuwano granice i zdobywano terytorium - kontynuował polityk.
Święto Pracy w Niemczech inne niż zawsze
W mijającym tygodniu niemiecki parlament zdecydował o wysłaniu ciężkiego uzbrojenia do walczącej Ukrainy. Wcześnie rząd Scholza starał unikać tak jednoznacznych deklaracji. Niemcy mają dostarczyć do Kijowa m.in. samobieżne działa przeciwlotnicze Gepard i uzbrojenie do nich. Bundeswehra szkoli jednocześnie ukraiński żołnierzy z obsługi zachodniego sprzętu - w tym potężnych samobieżnych armatohaubic niemieckiej produkcji PzH 2000.
Kanclerz ogłosił wcześniej także wielki pakiet wsparcia dla niemieckiej armii, który ma opiewać na 100 mld euro. Temat ten powrócił w trakcie dzisiejszego wystąpienia.
Scholz zapewnił zgromadzonych, że "zwiększenie wydatków na Bundeswehrę nie pociągnie za sobą cięć socjalnych". - Jeśli teraz wydajemy więcej pieniędzy na bezpieczeństwo i obronę, ponieważ musimy to zrobić w obliczu tej agresji, to obowiązuje nas następująca zasada: Nie zakończymy żadnego z naszych projektów, które chcemy uruchomić na rzecz sprawiedliwszego i bardziej solidarnego społeczeństwa w tym kraju - powiedział kanclerz w niedzielę.
Zobacz też: Putin wskazuje palcem kolejny kraj. "Tu byłby duży problem"