Mocne oskarżenia Jana Rulewskiego. "Wałęsa sprzedawał kolegów, by kupować sobie wygodne i dobre życie”
Senator z listy Platformy Obywatelskiej Jan Rulewski, ten, który wystąpił podczas debaty nad ustawą o Sądzie Najwyższym w więziennym uniformie, apeluje do Lecha Wałęsy, by poddał się testom na uczciwość. Jego zdaniem były prezydent i tak nie trafi do więzienia, w przeciwieństwie do jego samego.
- Tych, którzy chcą mnie wsadzić za kratki, informuję, że uniform więzienny już mam, więc nie będę obciążał Skarbu Państwa - powiedział Rulewski, opozycjonista, działacz "Solidarności" w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną".
Przyznał, że jego zdaniem ponownie trafi do więzienia. - Właściwie nawet powinienem uruchomić produkcję uniformów, bo widać, że innych też chcą zamykać – stwierdził. Dodał, że "nowa władza sądownicza będzie wiedziała co robić".
Dlaczego tak uważa? Powiedział, że trafi do więzienia, bo nie jest zwolennikiem Prawa i Sprawiedliwości. Jego zdaniem Wałęsie się upiecze ze względu na stan zdrowia i głosy opinii publicznej.
- Świadkowie zawsze się znajdują – zaznaczył. - W procesie związanym z obaleniem rządu Olszewskiego też się znajdą. Teraz szczególnie, bo ta senacka uchwała jest aktem oskarżenia podpisanym przez marszałka Stanisław Karczewskiego – dodał.
Co powinien zrobić Wałęsa
Poddanie się testom na uczciwość – to na nie, zdaniem Rulewskiego, powinien zdecydować się Wałęsa. Jest przekonany, że były prezydent nie przeprosi. A za co powinien?
- Sądzę, że została przez niego przekroczona granica godności, bo sprzedawanie swoich kolegów za pieniądze, by zapewnić bezpieczeństwo sobie i rodzinie, jeszcze da się jakoś wytłumaczyć i rozgrzeszać. Natomiast nie da się rozgrzeszać sprzedawania kolegów po to, by kupować sobie wygodne i dobre życie – stwierdził Rulewski.
To nie jedyne jego mocne słowa pod adresem Wałęsy. - Okrada członków "Solidarności". (…) Mówię o okradaniu zwykłych ludzi, opozycjonistów, których głosów nie słychać. On ich okrada z walki, męczeństwa i rozsądku – dodał.
Próbowaliśmy skontaktować się w tej sprawie z Wałęsą, ale bezskutecznie.
Dwie religie
Rulewski wydał też smutną diagnozę dot. polskiej polityki. Powiedział, że podział w niej nie ma charakteru programowego, ale religijny. – Po jednej stronie jest religia smoleńska – podkreślił. Po drugiej ma być zaś "uniwersalna, wyniesiona z ‘Solidarności’".
- Problem w tym, że nie ma możliwości, żeby te dwie religie się porozumiały, uzgodniły wspólne stanowisko, bo wyznają inne wartości. Mogą się tolerować, ale porozumienia nie osiągną. W Polsce podział na religie jest cennym aktywem, dzięki któremu można osiągać sukcesy, np. w wyborach, w sprawowaniu władzy, w mediach. Obie te grupy, obie te religie są daleko od chrześcijaństwa – zaznaczył.
Co się stało z PO
Senator zapytany o to, jakie wartości wyznaje grupa, do której należy on sam, PO, KOD i Obywatele RP. Odpowiedź nie okazała się łatwa. - Coś się pomieszało, zagubiło. Kiedy przeciwnik pozwalał, by nie określać wartości. Nie było więc konkursu na lepsze programy, uznanie zdobywali politycy, którzy byli nie za czymś, tylko przeciwko czemuś. Rzucano się od ściany do ściany – tłumaczył Rulewski.
Mówił też o momencie zwerbowania go przez Platformę. - Zapewniano mnie, że będzie też miejsce dla mnie, że będę mógł zajmować się tym, na czym mi zależy najbardziej, czyli polityką społeczną. Poseł Paweł Olszewski mówił, że w PO jest miejsce dla związkowców, a zwłaszcza dla tych z ruchu społecznego. I z tej racji propozycję przyjąłem.
Przyznał, że dokonał słusznego wyboru. Nie ukrywa jednak, że niektóre sytuacje "każą mu zastanowić się, kim jest dla PO". Przypomniał sytuację, kiedy opracował projekt nowego systemu alimentacyjnego, ale nie poinformowano o tym na stronie Platforma News, bo "to nie przeszło przez kierownictwo".
- Moim zdaniem granica godności została przekroczona, bo wolność do wypowiedzi nie powinna być krępowana. Przez Donalda Tuska była ona zachowywana – ocenił.
- Nie jestem odpowiedzialny za to, że Platforma zachowywała się jak ogrodnik i dopiero kiedy grabie w łeb ją walnęły, to się trochę ocknęła. Zresztą nie do końca się ocknęła – powiedział.
Zapytany o to, co w takim razie jeszcze robi w PO, odpowiedział: - Potrzeba czasu jest skuteczność. Potrzebny jest też ktoś, kto będzie mówił, ostrzegał, przypominał dawną świetność. No cóż, ludzie srebra zostawiają, choć z nich się nie je, a nawet ciągle je czyszczą.
Przyznał też, że PiS "wygrywa filozofią". Odniósł się też do relacji z marszałkiem Stanisławem Karczewskim. - Teraz jesteśmy w jednym Senacie, ale jakby nie razem – stwierdził.
Doświadczenia więzienne
Rulewski opowiedział też o swoich najgorszych chwilach z pobytu w więzieniu. - Zrobiono ze mnie homoseksualistę. A w więzieniu kogoś takiego nawet nie wolno dotykać. (…) Zakażać mogłem cały czas, wobec tego wskazywano mi miejsce w kącie, na kiblu, tam gdzie gówno jest – mówił.
- Kiedy np. dotknąłem stuosobowego stołu na stołówce, to oni nie jedli zupy. Próbowałem się bronić, do bójek stawać, ale oni nie mogli się ze mną boksować, bo przecież byliby skażeni. Mogli tylko kopać. Bo but nie przewodzi prądów słabości – dodał.
Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"/WP