Koszmar pracowników. "Mobbing i obcinanie wypłat za przerwy"

Brakuje młodych ludzi, którzy chcieliby podjąć się pracy sezonowej m.in. w budkach z przekąskami. - Jem na stojąco, o ile w ogóle mam czas. Do toalety gonimy biegiem. Nie wiem, ile wytrzymamy, stoimy tu codziennie po około 9-10 godzin - relacjonują Wirtualnej Polsce pracownicy.

Praca sezonowa
Praca sezonowa
Źródło zdjęć: © EAST_NEWS | Hubert Hardy/REPORTER

15.06.2024 | aktual.: 19.06.2024 09:52

- Może to zmiana pokoleniowa i młodym już się nie chce? Nie wiem, ale jest ciężko. Wcześniej młodzi ludzie przychodzili bez ogłoszeń, pytali, czy mogą coś dorobić. Teraz? Stagnacja - mówi nam pan Władysław, właściciel budki z lodami w Jaśle.

Ogłoszenia o pracę w budkach serwujących słodkie i słone przekąski stale się mnożą. Większość pracodawców oferuje stawki wysokości między 25 a 30 zł za godzinę. Jednak praca to często nie 8, a nawet 12 godzin dziennie, przez siedem dni w tygodniu. - Jeśli nie można znaleźć ludzi na dwie zmiany, to się szuka na dłużej niż zwykła dniówka. Co zrobić? - zastanawia się pan Władysław.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

U pana Władysława, a także w innych budkach na terenie Krosna, Jasła i Sanoka zazwyczaj pracowali licealiści. Teraz częściej zgłaszają się studenci. - Młodsi póki mają pieniądze od rodziców, to nie widzą potrzeby. To pokolenie to najchętniej zarabiałoby klikając na telefonie - mówi oburzona pani Kamila, która sprzedaje pamiątki w Sanoku.

Na czarno i bez książeczki sanepidowskiej

Rąk do pracy brakuje też w kurortach. Są to jednak oferty bez możliwości podpisania umowy, czyli na czarno. W wielu ogłoszeniach pracodawcy nie wymagają nawet tzw. książeczki sanepidowskiej. Takie patologie występują nie tylko w branży gastronomicznej. Pracowników szukają też hotelarze. W tym przypadku w ogłoszeniach istnieje już informacja o umowach o dzieło. Stawka za jeden posprzątany pokój wynosi między 50 a 60 zł.

Na grupie "Praca Bieszczady" też przeważają oferty pracodawców, na które brakuje odpowiedzi. Zdarzają się za to oszuści. Lokalsi dobrze ich znają i pod każdym podejrzanym postem zamieszczają przestrogi. Jak czytamy, oszustom zazwyczaj chodzi o kliknięcie w podejrzany link z atrakcyjną ofertą. Wtedy komputer lub telefon może zostać zhakowany lub zarażony wirusem.

Zapytaliśmy pracowników sezonowych o realia ich pracy. Odwiedziliśmy po trzy budki i stoiska w różnych lokalizacjach. Były to głównie miejsca, w których można kupić przekąski lub pamiątki czy lokalne wyroby.

Młodzi pracownicy mają dość: Rzucam tę robotę w cholerę

Nasi rozmówcy w większości skarżą się na brak przerw, brak możliwości wzięcia wolnego i nieadekwatne zarobki do natężenia pracy. - Szef powiedział, że to lekka praca, bo nic nie dźwigam, nie pracuję fizycznie, a ja stoję tu po 12 godzin. Każdego dnia. Po powrocie do domu od razu padam - mówi nam Julia, która w Krośnie sprzedaje lody włoskie.

Kuba sprzedaje gofry w pobliżu rynku. - Rzucam tę robotę w cholerę - mówi na wstępie. - Kasa marna za taki zapieprz. Szefowa powiedziała, że przerwa może być, jak nie będzie ludzi, a w tym miejscu ludzie są cały czas, dosłownie - narzeka. Przyznaje jednak, że póki co nie ma alternatywy.

Maja i Weronika w budce z przekąskami w Jaśle pracują we dwie. - To nawet nie jest jeszcze pełen sezon, a już kolejka zakręca. I tak przez cały dzień. Rok temu wszyscy mówili, że dziewczyna z budki sikała do wiadra z braku czasu. W ogóle nas to nie dziwi - twierdzą. - Jem na stojąco, o ile w ogóle mam czas. Do toalety gonimy biegiem. Szef płaci dobrze, ale co z tego, jak nie możemy wziąć dnia wolnego. Nie wiem, ile wytrzymamy, stoimy tu codziennie po około 9-10 godzin - przyznają nastolatki.

Nieco lżej mają osoby sprzedające lokalne produkty. - U nas póki co wieje nudą - mówi nam Karolina, która sprzedaje regionalne sery. - Jest pustawo, więc ciągną się te dni w nieskończoność. Całkiem przyjemna praca na razie - stwierdza.

Dużo dramatyczniejsze relacje przedstawiają pracownicy z kurortów. Na facebookowych grupach wymieniają się doświadczeniami. "Okropne tłumy. Brak możliwości wyjścia do toalety, nie polecam", "Szef przekazał, że obowiązuje dress code - im większy dekolt tym lepiej. Poza tym mobbing i obcinanie wypłat za wyjście na przerwę" - skarżą się młodzi pracownicy. Nastolatki skarżą się też na kulturę przyjezdnych.

- Mam dość komentarzy pijanych gości, którzy zataczają się przy Solinie. Szukam czegoś w hotelach. Wolę czyścić kible, niż tak się upadlać - podsumowuje jedna z internautek.

Joanna Zajchowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (243)