Mknie w kierunku Ziemi. Zielona kometa coraz bliżej
Do Ziemi zbliża się kometa C/2022 E3 (ZTF), która ostatnio odwiedziła Układ Słoneczny 50 tysięcy lat temu. Na polskim niebie najlepiej widoczna będzie 2 lutego. - Jeśli planujemy obserwację, dobrym rozwiązaniem będzie zaopatrzenie się w lornetkę na statywie, a w idealnej sytuacji, w mały teleskop - radzi Przemysław Rudź z Polskiej Agencji Komicznej.
Kometa została odkryta w marcu ubiegłego roku dzięki przeglądowi nieba Zwicky Transient Facility w Obserwatorium Palomarskim w USA. Po obliczeniu jej orbity okazało się, że nie jest obiektem jednopojawieniowym. Co to znaczy? Komety jednopojawieniowe to te, które przylatują w pobliże Słońca, mijają je i odlatują na zawsze w przestrzeń kosmiczną. Jednym słowem ich orbity są parabolami lub hiperbolami. Natomiast komety okresowe pojawiają się w pobliżu Słońca cyklicznie. Tak właśnie jest w przypadku C/2022 E3, która porusza się po bardzo wydłużonej elipsie.
- Wyróżnia ją fakt, że zbliża się do Słońca tylko raz na 50 tys. lat. C/2022 E3 budzi duże zainteresowanie, ponieważ ostatnio odwiedziła okolice Ziemi w epoce kamienia łupanego, kiedy na Ziemi żyli jeszcze neandertalczyczy czy denisowianie - wyjaśnia Rudź. Dla porównania, okres obiegu legendarnej komety Halleya to 76 lat. Za rekordzistkę, uważa się kometę Enckego, która pojawia się w okolicach Słońca co 3,3 roku.
Ekspert dodaje, że 12 stycznia br. kometa przeszła przez punkt przysłoneczny (tzw. peryhelium) i obecnie oddala się od Słońca, zmierzając w kierunku Ziemi. - Największe zbliżenie ma nastąpić w 2 lutego - kometa minie Ziemię w odległości ok. 42 mln km. Z naszej perspektywy to olbrzymi dystans, ale faktycznie stanowi on zaledwie 1/3 odległości Ziemi od Słońca - tłumaczy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: Mówili o fałszerstwie. Poseł PSL nie gryzie się w język na temat PiS
Kometę będzie można obserwować
Badacze spodziewają się, że jasność komety będzie rosła. Czy będzie widoczna gołym okiem? Tego, jak wyjaśnia Rudź, na razie nie wiadomo, choć raczej nie należy się spodziewać, że obiekt stanie się dostrzegalny nieuzbrojonym okiem, jak wcześniej informowano.
"Do zbliżenia zostało jeszcze kilka dni, a komety są wyjątkowo nieprzewidywalne i często nas zaskakują. Jeśli planujemy obserwację, najlepszym rozwiązaniem będzie zaopatrzenie się w lornetkę na statywie, a w idealnej sytuacji, w mały teleskop" - radzi. Jednocześnie podkreśla, że o ile pozwoli na to pogoda, warunki obserwacji komety z terytorium Polski będą bardzo sprzyjające.
- Chodzi o jej położenie nad horyzontem, a z terenów naszego kraju będzie można ją podziwiać prawie przez całą noc. Obecnie znajduje się w gwiazdozbiorze Małej Niedźwiedzicy i zmierza w kierunku konstelacji Żyrafy. Tam właśnie należy jej szukać 2 lutego, kiedy osiągnie największą jasność - wyjaśnia rozmówca PAP.PL.
"Świetlista mgiełka"
Kometę wyróżnia też oryginalny, zielono-niebieski odcień. -To efekt znajdujących się w jej jądrze substancji chemicznych. Za zielonkawy efekt odpowiedzialne są np. związki węgla - wyjaśnia Rudź. Jednak kolor i detale obiektu widoczne są wyłącznie na zdjęciach długoczasowych, wykonywanych przez teleskopy i sprzężone z nimi kamery astronomiczne, które wykonywać mogą nawet kilkunasto- czy kilkudziesięciominutowe ekspozycje. - W lornetce kometa będzie przypominała raczej świetlistą mgiełkę - tłumaczy ekspert.
Czym są komety? - Często opisuje się je jako ogromne, brudne, kosmiczne śnieżki. Składają się m.in. z lodu wodnego, lodu suchego - zestalonego dwutlenku węgla, domieszek skał i pyłu. Powstały najprawdopodobniej podczas formowania się Układu Słonecznego i stanowią jego najbardziej pierwotne elementy. Uważa się, że rezerwuarem komet jest tzw. Obłok Oorta, który ogromną sferą otacza Układ Słoneczny w odległości do około 100 tys. jednostek astronomicznych (1 jednostka astronomiczna to średnia odległość Ziemi od Słońca). Obiekty, które zawiera,poruszają się po niestabilnych orbitach, a każde zawirowanie grawitacyjne może je strącić ku centralnym rejonom Układu Słonecznego. Taka kometa podróżuje w kierunku Słońca przez setki tysięcy lat. Kiedy w końcu się do niego zbliża, materia zawarta w jej jądrze rozgrzewa się i sublimuje; powstaje głowa i warkocz kometarny - mówi badacz.
Teorii na temat komet nie brakuje
Uważa się, że komety miały ogromny wpływ na wygląd naszej planety. Jedna z teorii zakłada, że większość wody w oceanach pochodzi właśnie z jąder kometarnych. - Kiedy miliardy lat temu miliony komet ustawicznie bombardowały Ziemię, zawarty w nich lód ulegał roztopieniu zasilając środowisko w wodę - wyjaśnia Rudź, zaznaczając jednocześnie, że teoria ta nie została potwierdzona.
To jednak nie jedyna teoria, którą wysunęli badacze. - Według niektórych naukowców, potwierdzona zawartość związków organicznych znajdujących się na powierzchni komet sugeruje, że mogły one dostarczyć na Ziemię pierwotne cegiełki życia, które w wyniku ewolucji dały początek życia komórkowego - mówi ekspert.
Rudź podkreśla, że komety mogą stanowić też śmiertelne niebezpieczeństwo. - Zderzenie Ziemi z rozpędzoną do ogromnych prędkości kometą równałoby się zagładzie naszej cywilizacji - stwierdza. Przypomina, że do podobnego zdarzenia doszło w 1994 roku, kiedy kometa Shoemaker-Levy 9 uderzyła w Jowisza. - Rozmiary śladów kosmicznej kolizji w atmosferze planety uświadomiła nam, że w analogicznej sytuacji ziemska biosfera zostałaby prawdopodobnie całkowicie unicestwiona - mówi.
Źródło: PAP