Mistrz świata w ubezpieczeniach
"Można podstawić dwie aktorki, dwóch aktorów i powiedzieć na przykład, wiesz, złodziej, czy dziewczyny coś innego krzykną i wtedy można narkotyki znaleźć. Jak mówię, każdego można w ten sposób (...), pamiętajcie. (...) I ja nie chcę, żeby, nazwijmy to, dwóch wspaniałych młodych ludzi było wykorzystanych przez służby, ale to jest moje prywatne zdanie" - mówił podpułkownik rezerwy wojsk lotniczych Andrzej Wydrych w rozmowie telefonicznej z nami
27 lipca 2005 r. To ostrzeżenie Wydrych skierował pod naszym adresem, usiłując przekonać nas w tej rozmowie do... ugody z dominującą w dostawach ropy do polskich rafinerii grupą J&S Sławomira Smołokowskiego i Grzegorza Jankilewicza (kulisy ich biznesu opisywał "Wprost").
22.08.2005 | aktual.: 22.08.2005 10:01
W ostatnich miesiącach Wydrych kilkakrotnie kontaktował się z nami i - powołując się na uprzednie konsultacje z właścicielami J&S - próbował za pomocą różnych argumentów nakłonić nas do ugody, która zapobiegłaby rozpoczęciu w tym tygodniu serii procesów J&S kontra redakcja "Wprost" (właściciele J&S pozwali redakcję łącznie o 10 mln zł zadośćuczynienia, a 6 mln zł domagają się od jednego z autorów tekstów).
Dlaczego Andrzej Wydrych, obecnie broker ubezpieczeniowy z Nowego Dworu Mazowieckiego, angażuje się w tę sprawę? Oficjalnie ten były pilot wojskowy ubezpiecza spółki z grupy J&S. "Pan Wydrych się zjawił jako ubezpieczyciel, to znaczy przedstawiciel firmy ubiezpieczeniowej. (...) On chciał ubezpieczyć wszystko. (...) Wszystkie firmy, życie. Wszystko chciał ubezpieczyć. (...) Okazało się, że pan Wydrych jest niesamowity, konkurencyjny, że wszystkie, pobija wszystkie rekordy" - tak Grzegorz Jankilewicz, współwłaściciel J&S, opisał 30 marca przed sejmową komisją śledczą ds. PKN Orlen historię swojej znajomości z Wydrychem. Wydrych bije też rekordy sugestywności. Według jego ostatniej propozycji, J&S z radością zawrze z nami ugodę, jeśli tylko zamieścimy "magiczne słowa "Przepraszamy firmę J&S" małym druczkiem na pierwszej stronie" (to wszystko!). Wcześniej podawał w wątpliwość naszą wiarę w wygraną w procesie, mówiąc, że "sprawiedliwość to zielony prostokątny papierek z głową Jerzego Waszyngtona".
Lądowanie bez podwozia
Jedyna wzmianka, jaką o ppłk. Andrzeju Wydrychu można znaleźć w jakichkolwiek publikacjach, to opis wypadku samolotu TS-11 w 1978 r., kiedy to pilotujący go Wydrych, wówczas podchorąży, zdołał bezpiecznie wylądować mimo awarii silnika i bez podwozia. W III RP Wydrych też bezpiecznie wylądował - mimo wielu problemów - w cywilu w biznesie.
Z ppłk. Wydrychem skontaktowaliśmy się w marcu, prosząc go o komentarz do zeznań aresztowanych tzw. baronów paliwowych Jana Bobrka z BGM i Adama Chmielewskiego z Konsorcjum Victoria, którzy opowiadali krakowskim prokuratorom o związkach Wydrycha z mafią paliwową i jego działaniach na rzecz grupy J&S. Na przykład Chmielewski, który współpracował raz z ABW, raz z WSI, a jednocześnie sam ustawiał paliwowe przekręty, zeznał, że "w kolejnych raportach [jakie miał wykonywać na zlecenie tajnych służb] znajdowały się spółki satelitarne J&S (...), osoba Andrzeja Wydrycha jako głównego organizatora systemu funkcjonowania spółki [J&S] na Cyprze i osoby będącej pomocną w nieformalnych przepływach finansowych. Był on osobą będącą współudziałowcem spółek satelitarnych lub osobą rejestrującą je na osoby trzecie, m.in. członków swojej rodziny (...). Przekazałem również daty przylotów funduszy w gotówce. Mam tutaj na myśli przywiezienie wartości pieniężnych od kilkuset tysięcy dolarów amerykańskich w górę aż do miliona
dolarów". O udziale Wydrycha w lewych interesach w handlu ropą czy paliwami opowiadał też były prokurator Andrzej Czyżewski. W 1994 r. Wydrych spędził zaś trzy miesiące w areszcie, podejrzany o nielegalny handel alkoholem (ładunek policja zarekwirowała na lotnisku w Modlinie).
W odpowiedzi na nasze pytania Andrzej Wydrych przedstawił się nam jako skromny broker, który tylko ubezpiecza spółki z grupy J&S, a paliwami i ropą w ogóle się nie interesuje. Jego aresztowanie w sprawie alkoholowej to zaś robota tajnych służb, których nie chciał dopuścić do interesu, jaki próbował zorganizować w początku lat 90., czyli budowy terminalu cargo w Modlinie (dał nam kopię zaświadczenia o umorzeniu sprawy przez prokuraturę z powodu ustalenia, że nie popełnił zarzucanego mu czynu - wszystkie dane, numer sprawy i daty zamazał). Wszystkie zarzuty Chmielewskiego nazwał kłamstwami. Jego zdaniem, Chmielewski mści się na nim z powodów osobistych (konflikt o kobietę), dopasowując do znanych mu faktów bezpodstawne zarzuty.
Jan Piński
Krzysztof Trębski