Polska„Misjonarze” idą na urlop

„Misjonarze” idą na urlop

Opolscy żołnierze, którzy w sobotę wrócili z Iraku, już trzy noce spędzili pod własnym dachem. Od wczoraj przechodzą badania lekarskie.

20.01.2004 08:06

Wśród stuosobowej grupy, która w sobotę wieczorem wylądowała na wrocławskim lotnisku, byli też żołnierze 10. Opolskiej Brygady Logistycznej. Po krótkim przywitaniu z rodzinami odjechali do macierzystej jednostki, aby zdać broń.

- Procedura każe najpierw rozliczyć się z wyposażenia indywidualnego - powiedział „NTO” szef sztabu 10. OBL wz. ppłk Jerzy Zagrobelny. Po dopełnieniu formalności żołnierze rozjechali się do swoich domów i już z soboty na niedzielę spędzili noc pod własnym dachem.

Wczoraj od rana w poliklinice wojskowej rozpoczęły się obowiązkowe badania lekarskie. - To rutynowe badania. Żołnierze dostają do wypełnienia obiegówki i jeśli wszystko jest w porządku, otrzymują certyfikat zdrowia - powiedział ppłk Zagrobelny. - Gdyby działo się coś niedobrego, lekarz kieruje na badania specjalistyczne. Na szczęście nasi żołnierze wrócili zdrowi.

Wszystkim wracającym z Iraku „misjonarzom” (tak o sobie mówią w wojskowym żargonie) należy się urlop zdrowotny. Średnio jest to po 18 dni - za każde dziesięć dni pobytu na misji dostają jeden dzień. Mogą też wyjechać do sanatorium. Władze wojskowe zapewniają - odpłatnie - także pobyt żonom i dziewczynom. O tym, czy pobyt w sanatorium jest potrzebny, decyduje jednak lekarz psychoprofilaktyk. Wojskowi, którzy mają zaległe urlopy wypoczynkowe, mogą je teraz również wykorzystać.

- Mojego męża jeszcze nie ma w domu, ale policzyłam, że spędzimy razem sześć tygodni - cieszy się na rychłe spotkanie pani Mariola. Zdecydowana większość z około 500 opolskich rodzin żołnierzy służących w Iraku wciąż czeka na swoich mężów, ojców i synów. Kolejne grupy będą sukcesywnie wracać. Najbliższa prawdopodobnie w sobotę (dokładne terminy i miejsca ze zrozumiałych względów są trzymane w tajemnicy). W lutym wszyscy będą już na miejscu i wtedy w jednostce odbędzie się oficjalne powitanie przez dowódców wojskowych i przedstawicieli władz rządowych.

Nieoficjalne zbiorowe powitanie szykują też swoim mężczyznom żony. - Planujemy zorganizować bal powitalny - powiedziała nam pani Urszula z zawiązującego się stowarzyszenia rodzin wojskowych. - Sali użyczy nam klub garnizonowy, kuchnię bierzemy na siebie.

Na razie żony żołnierzy rozsyłają wici w sprawie balu. Na dobre za jego organizację wezmą się dopiero, gdy już swych bliskich będą miały przy sobie. W tej chwili bardziej zajęte są indywidualnymi przygotowaniami do ich powrotu. - W miniony weekend zaczęłam już generalne porządki - przyznaje pani Urszula. - Mam nadzieję, że zdążę ze wszystkim. Męża spodziewam się na kolację. Zrobię jakieś pyszne mięso w sosie i typową polską sałatkę. Mąż poprosił o coś smacznego, pachnącego i świeżego, bo jedzenie z puszek już im wszystkim obrzydło. Oczywiście, na powitanie będzie się też mrozić szampan.

Iwona Kłopocka

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)