Misiewicz odpowiada na publikację "Sieci". "Przedstawiony opis ma się nijak do rzeczywistości"
Dziennikarze "Sieci" opisali układ biznesowo-towarzyski wokół Polskiej Grupy Zbrojeniowej. W artykule wymienili również nazwisko Bartłomieja Misiewicza. Sam zainteresowany uznał, że jest "szkalowany". Prokuratura wszczęła już śledztwo.
"Przedstawiony opis ma się nijak do rzeczywistości, a więc autorzy tego paszkwilu muszą się liczyć z konsekwencjami prawnymi" - napisał na Twitterze Bartłomiej Misiewicz. Były rzecznik MON dodał, że opisana w tygodniku "Sieci" sytuacja z jego udziałem to "szkalujące go treści".
CBa złożyła zawiadomienie w związku z nieprawidłowościami. Prokuratura wszczeła już śledztwo.
Dziennikarze Marek Pyza i Marcin Wikło opisali układ biznesowo-towarzyski zawiązany wokół PGZ, dzięki któremu wyciągano publiczne pieniądze. Na potwierdzenie tez opublikowano dokumenty CBA, które potwierdzają nieprawidłowości.
PGZ zawarła umowę na szkolenia ze społecznej odpowiedzialności biznesu ze Stowarzyszeniem dla Dobra Rzeczpospolitej (SdDR). Jak ustaliło CBA, wniosek do zarządu zawierał nieprawdziwe informacje. Spółka wystawiała faktury, które PGZ szybko opłacało.
Również Bartłomiej Misiewicz miał osobiście zaproponować, aby spółka przejęła finansowanie organizacji koncertu "Głos Wolności" i zapłaciła zaliczkę na rzecz stowarzyszenia w wysokości 40 proc. kosztów koncertu. Chodziło dokładnie o kwotę 491 964,88 zł brutto.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl