Miodowicz: pułkownik Lesiak będzie rozliczony ze swoich działań
Monika Olejnik rozmawia z Konstantym Miodowiczem, byłym szefem kontrwywiadu
(Radio Zet)
Gościem Radia Zet jest Konstanty Miodowicz były szef kontrwywiadu, polityk Platformy Obywatelskiej. Witam, Monika Olejnik. Dzień dobry. Panie pośle, czy pamięta pan jakiego agenta pan wstawił i do jakiej partii w 1995 roku? No usiłuje mi o tym przypomnieć w sposób zresztą bardzo plugawy i bezczelny naruszający prawo pan Wassermann ale za Boga nie mogę zorientować się o kogo chodzi. Nie sądzę żeby to był tus naszej sieci agenturalnej i stwierdzam, że towarzyszące temu ujawnieniu supozycje, iż jest to dowód na naruszenie przez kontrwywiad a być może przeze mnie osobiście prawa w pierwszej połowie lat 90. jest nieprawomocne i skandaliczne. W tej notatce pan mówi o tym, że należy wstawić tego agenta w środowiska prawicowe. Jakie to środowiska prawicowe? Urząd Ochrony Państwa kierował się w swoich działaniach trzema dokumentami: instrukcją operacyjną, ustawą o Urzędzie Ochrony Państwa oraz Konstytucją. Otóż cytowana przeze mnie przed chwilą ustawa mówiła o tym, że Urząd Ochrony Państwa powinien chronić porządek
konstytucyjny kraju z czego wynikały nasze zainteresowania operacyjne środowiskami prawicowymi lub lewicowymi, które naruszały konstytucję. Czy w zainteresowaniu był Jarosław Kaczyński, Jan Parys, Romuald Szeremietiew? Oczywiście nie. Oczywiście, że były to osoby, którymi kontrwywiad nie interesował się, ponieważ kontrwywiad nie rozpracowywał partii politycznej i jej działaczy dlatego, że uprawiali politykę. Kontrwywiad bardzo wtedy zbiurokratyzowany zajmował się przestępcami. Ale czy ich zachowania były radykalne? Dobrze czy przestępcami byli Jarosław Kaczyński, Adam Glapiński, Romuald Szeremietiew? A tymi osobami interesowały się służby specjalne. Wczoraj jedna z moich wypowiedzi wobec prokuratury z roku 1998 roku była przez prasę cytowana i przypomniano, iż już wtedy twierdziłem, że nikt w Urzędzie Ochrony Państwa a mówiłem o horyzoncie kontrwywiadu nie traktował Porozumienia Centrum oraz Jarosława Kaczyńskiego jako osobę zagrażającą bezpieczeństwu państwa. I dlatego kontrwywiad się nimi nie zajmował. z A
skąd adresat się miał domyśleć kogo miał pan na myśli mówiąc o środowiskach prawicowych? Adresat doskonale wiedział w czym rzecz, bo odnosił się do wcześniejszych form i etapów współpracy ze źródłem. Notatka, o której mówimy jest wyrwana z kontekstu. Dzisiaj Rzeczpospolita przypomina, że w 1992 roku był dokument przez pana podpisany z 25 sierpnia mówiący o tym, że stwierdzający, że Jarosław Kaczyński, Antoni Macierewicz stanowią zagrożenie dla państwa. To jest Rzeczpospolita i przypominają to panowie: Gutkowski i Baniuk, prawnicy, prokuratorzy, którzy zajmowali się sprawą inwigilacji prawicy za czasów rządu Hanny Suchockiej. Niestety sprawa został umorzona. Czy nie sądzi pani, że mamy do czynienia z jakimś żałosnym humbugiem? Dlatego, że obecnie przyszły takie czasy, że wszystko o czym mówimy trzeba kwalifikować prawnie. Czy to było sprzeczne z prawem? Ale co? Przecież o zagrożeniach dla bezpieczeństwa państwa Urząd Ochrony Państwa miał informować kierownictwo kraju i informował. Ta opinia jeżeli jest
prawdziwa i rzeczywiście jest dobrze cytowana, to można było podzielać albo nie. Pytanie, czy została uzyskana w efekcie analizy źródeł, pozyskanych z kolei w trybie nielegalnym i niedostępnym prawnie Urzędowi Ochrony Państwa. Otóż nie! Nie ma na to dowodów. Wie pani w latach, kiedy pracowałem w Urzędzie Ochrony Państwa obowiązywały w kontrwywiadzie straszliwie procedury biurokratyczne. Ja wiem pan o tym mówił. Ja wtedy bardzo na to utyskiwałem. Obecnie cieszę się z tego powodu, że wszystkie nasze czynności, działania były opiniowane prawnie. Z materiałów, które są odtajnione czytamy tak: „agenci przekazywali funkcjonariuszom wiadomości sprawdzające przede wszystkim do oceny sytuacji politycznej w kraju i w ugrupowaniach prawicowych Porozumienia Centrum, Ruch dla Rzeczpospolitej, Socjaldemokracji Rzeczpospolitej Polskiej, PPS-u. Mam prośbę tylko... Nie widzę tutaj pana Tejkowskiego, o którym pan wczoraj mówił. Oczywiście. Nie widzę krwi i honoru i nie widzę tych partii, które miały oderwać Śląsk od Polski.
A ja nie widzę przede wszystkim wskazania, że te czynności były wykonywane przez kontrwywiad. Bo uwaga, która przez panią przytomnie została przytoczona odnosi się do działalności pułkownika Lesiaka, który jest rozliczany w trybie procesowym obecnie. Więc uporządkujmy sprawy żeby nasi słuchacze nie oszaleli w krzyżujących się dezinformacjach. Rozumiem. Czy pułkownik Lesiak to jest hańba służb specjalnych? Proszę powiedzieć. Pułkownik Lesiak będzie rozliczony ze swoich działań w trybach jakie proponuje w takich sytuacjach państwo prawa. Gdybyśmy dzisiaj, pani i ja zaczęli opiniować pana pułkownika Lesiaka być może dokonalibyśmy na nim linczu bezprawnego. Dlaczego? Dlatego, że jest bardzo wiele przesłanek, które pozwala bardzo negatywnie ocenić jego działanie. I zapewne pułkownik Lesiak popełnił działania, które naruszały prawo obowiązujące w pierwszej połowie lat 90. Ale skalę tego procederu i zapłatę za to otrzyma w imieniu państwa polskiego poprzez sąd i poprzez nasze opinie. Tak ale pułkownik Lesiak, jak
pan doskonale wie nie działał sam tylko gdzieś przekazywał te informacje, ktoś wiedział w jaki sposób działa pułkownik Lesiak i dzisiaj Aleksander Hall pisze w Gazecie Wyborczej: „Jedno jest pewne, funkcjonariusze UOP-u, którzy nasyłali agentów do partii politycznych aby ich skłócić, szukali haków dotyczących życia prywatnego polityków opozycyjnych wobec prezydenta Lecha Wałęsy, łamali prawo i wchodzili w buty dawnej SB”. Tak. Jeżeli dochodziło do sytuowania w ugrupowaniach politycznych agentury manewrowej, która prowadziła działania rozłamowe oraz sączyła w nie dezinformację popełniano przestępstwo i osoby winne tego przestępstwa oraz podżegania do niego powinny być prawnie rozliczone. Co do tego wszyscy Polacy są zgodni. Tak ale zgodni są również chyba co do tego, że nie tylko pułkownik Lesiak powinien ponieść odpowiedzialność ale mocodawcy pułkownika Lesiaka. I tutaj jesteśmy na tropie pewnej racji. W domu! Ale w domu jeszcze nie jesteśmy, bo w tym domu będziemy wtedy kiedy niezawisły sąd określi tych
mocodawców, bo póki co to pan minister Milczanowski, o którym obecnie mówimy i pan profesor Konieczny nie przyznają się do podżegania do przestępstwa. Sąd może nie podzielić tych opinii. No zobaczymy jak sytuacja się rozwinie. Profesor Konieczny przyznaje się do tego, że takie ugrupowania, że w tym czasie kiedy sprawdzano partie polityczne prawicowe żadne z ugrupowań, legalnie działających nie były traktowane jako ugrupowania radykalne. Otóż kontrwywiad zajmował się takimi ugrupowaniami między innym, które w okresie o którym mówimy szykowały na terenie Śląska oraz obecnego województwa warmińsko-mazurskiego zamachy bombowe. W 1995 roku? W pierwszej połowie lat 90. I ten przykład odsłania nam charakter zainteresowań Urzędu Ochrony Państwa, który miał chronić procesy demokratyczne w naszym kraju i to była dobra służba. To była służba, którą doceniano bardzo we współpracy międzynarodowej. Prezydent Lech Kaczyński wie kto był winien szafie Lesiaka, Rokita i Miodowicz. Tak. Cała ta historia … Dzisiaj w wywiadzie
mówi pan prezydent, że bliskie związki Miodowicza i Rokity świadczą … Jeszcze trochę i dowiemy się, iż pan pułkownik Lesiak pracuje na etacie niejawnym Platformy Obywatelskiej. Otóż tego rodzaju ekscesy, tego rodzaju wybryki partyjne, gdzie prace instytucji państwowej wlewa się w działalność partyjną i w uderzenia w opozycję hańbią urzędników tego kraju, hańbią rządzą koalicję. Ale to ma też dobre strony. Konsoliduje nas, konsoliduje Platformę Obywatelską oraz uzmysławia Polakom z jak nikczemnymi ludźmi mają do czynienia, ludźmi, którzy wkomponowali w życie publiczne podłe kłamstwo i wykorzystują urzędy państwowe do walki z opozycją. Panie pułkowniku a czy pan się nie wstydzi tego, że zniknął ze sceny politycznej Włodzimierz Cimoszewicz przy pana pomocy? Nie wstydzę się tego, że jestem pułkownikiem służby niepodległego i demokratycznego państwa polskiego. A jeżeli chodzi o pana Włodzimierza Cimoszewicza … Panią Jarucką. … to nie ma nic wspólnego z wyeliminowaniem go z konkurencji prezydenckiej, ponieważ
wyeliminował się sam składając nieprawdziwe oświadczenia majątkowe. Ale uwierzył pan pani Jaruckiej, panie pułkowniku! Pani Jaruckiej nie uwierzyłem. Pani Jarucka została poddana testowi tak jak inni świadkowie, którym stanowiło przesłuchanie przed komisją. O tym, że będzie przed komisją przesłuchiwana zadecydowała komisja a nie Konstanty Miodowicz. Któż mnie zwalnia od zaproponowania komisji tego świadka. Ale dawał jej wiarę pan, panie pułkowniku. Nigdy w tym zakresie nie wypowiedziałem się by opiniować świadka. Świadek ponosi sam odpowiedzialność za to co mówi. Dobrze, na koniec pana zapytam. Proszę pani ja strasznie protestuję przeciwko łączenia mnie z tak zwaną aferą w rozumieniu SLD-owskim sprawy Jaruckiej, ponieważ w tej sprawie nie naruszyłem żadnych norm prawnych, ale o to mniejsza – etycznych i moralnych. Ona musiała być przesłuchana ponieważ posiadała bezpośrednie dotarcie do informacji interesujących komisję. A o tym, że była przesłuchana zdecydowała komisja a nie Konstanty Miodowicz, nawet
pułkownik Konstanty Miodowicz. „To ja będę decydował, kto z agentów WSI będzie ujawniony” – mówi w rozmowie z Dziennikiem prezydent Lech Kaczyński. I co pan na to? I to przypomina mi wypowiedź innego Kaczyńskiego, Jarosława, który decydował w roku 1990 kto będzie w sposób bezprawny rozpracowywany a kto nie. Bezprawnie miał być rozpracowywany Wachowski, bezprawnie miał być rozpracowany Tymiński. To jest takie woluntarystyczne podejście do rzeczywistości prawnej. Pan prezydent powinien stanąć na gruncie konstytucji i swoje inicjatywy, których nie chcę oceniać, bo być może idą w prawidłowych kierunkach. Ale zgodnie z tą inicjatywą, może ma prawo? Ma prawo. Tak jest idąc w prawidłowym kierunku musi te inicjatywy zlegalizować przez stosowne inicjatywy prawne. No jak zlegalizuje to ma prawo decydować o tym, że to ja … Pan prezydent ma prawo występować z inicjatywą legislacyjną, natomiast my możemy nie podzielać działań i inaczej zapatrywać się na sprawy, kiedy mówimy o działaniach, które rozbijają w ogóle system
służb specjalnych w naszym kraju. W jakimś kraju dokonano ujawnień agentury czynnych służb. Tracimy renomę, te służby zostały rozbite. Gościem Radia Zet był były szef kontrwywiadu Konstanty Miodowicz. Do widzenia.