Ministrowie: podsłuchy? Nie mamy nic do ukrycia
Większość ministrów w centroprawicowym rządzie Bułgarii oświadczyła, że nie ma nic przeciwko podsłuchiwaniu ich rozmów telefonicznych. Według członków gabinetu "nie ma w tym nic złego", a ministrowie "nie mają nic do ukrycia".
Kolejny skandal z podsłuchem wybuchł w Bułgarii, kiedy sensacyjny tygodnik "Galeria" opublikował nagrania rozmów szefa Urzędu Celnego Wanio Tanowa z wicepremierem i ministrem finansów Simeonem Diankowem oraz jego zastępcą Władisławem Goranowem, świadczące m.in. o konfliktach wewnętrznych w rządzie, naciskach na Urząd Celny i rozpięciu parasola politycznego nad sprzyjającymi rządowi firmami.
Autentyczność nagrań potwierdzili zarówno ich uczestnicy, jak i premier. - Jestem człowiekiem podejrzliwym. Chcę mieć kontrolę nad ich działaniami ministrów - powiedział w wywiadzie telewizyjnym premier Bojko Borysow. Według niego podsłuchiwanie ministrów jest normalne, ponieważ "ich nie dotyczą prawa człowieka" i jest to jedyny sposób zwalczania korupcji na wysokich szczeblach.
- Zawsze uważałem, że na wysokich szczeblach władzy powinien działać system kontroli - powiedział minister rolnictwa Mirosław Najdenow, cytowany przez internetową gazetę Mediapool.
- Uważam, że to jest w porządku, że jesteś pod obserwacją, skoro jesteś członkiem władz - ocenił minister oświaty Sergej Ignatow. Dodał jednak, że powinien wiedzieć, kto go podsłuchuje, gdyż "obecnie za 200 dolarów można kupić urządzenie, zainstalować go na komputerze i podsłuchać każdą rozmowę telefoniczną".
Minister budownictwa i rozwoju regionalnego Rosen Płewnelijew oświadczył, że "nie interesuje go", czy jest podsłuchiwany. - Pracuję w warunkach maksymalnej przejrzystości, jestem w rządzie, by wykonać konkretną pracę, moja ekipa podziela te same wartości - dodał.
Według ministra gospodarki, energetyki i turystyki Trajczo Trajkowa podsłuch może mieć i taką pozytywną stronę, że "działa jak archiwum, jeżeli zapomniałeś, co powiedziałeś". - Fale dźwiękowe są jak e-maile, które się zachowuje - oznajmił. - Podsłuch może działać, jeżeli są do niego podstawy. Jest do przyjęcia jako metoda zbierania dowodów, jeżeli dokonywany jest legalnie i jest częścią pracy policyjnej, a nie przekształca się w sposób funkcjonowania państwa - dodał.
Szef MSZ Nikołaj Mładenow również twierdzi, że nie interesuje go, czy jest podsłuchiwany. - Nic z tego, co mówię przez telefon, nie jest tajne, wyrażam tam swoje oficjalne stanowisko, odpowiadam za swoje słowa. Nie cierpię na paranoję i nie zmieniam codziennie numeru komórki - tłumaczył.
Jednocześnie deputowany Jawor Notew, przewodniczący parlamentarnej komisji kontroli nad specjalnymi środkami wywiadowczymi (podsłuchem, filmowaniem i śledzeniem), potwierdził w wypowiedzi dla Mediapool, że służby specjalne wykorzystują podsłuch "częściej, niż to jest niezbędne". - Odnoszę wrażenie, że ten sposób jest łatwiejszy dla tych, na których spoczywa zadanie zbierania dowodów przestępstw - dodał. Zapowiedział, że w tym roku podsłuchów będzie jeszcze więcej.
Według jego danych, w 2010 roku sądy bułgarskie wydały około 10 tys. zezwoleń na podsłuchy. Nieoficjalne dane mówią o 18 tysiącach.
Zgodnie z prawem policja i prokuratura mogą wystąpić do sadu o zezwolenie na podsłuch, jeżeli badają ciężkie przestępstwa, karane pozbawieniem wolności powyżej 5 lat.
Z Sofii Ewgenia Manołowa