Trwa ładowanie...
25-03-2008 11:41

Ministerstwo ds. równouprawnienia jak niechciana ciąża

Z urzędem do spraw równouprawnienia jest jak z niechcianą ciążą – usunąć nie można, a gdy się rodzi, to wstyd.

Ministerstwo ds. równouprawnienia jak niechciana ciążaŹródło: wp.pl, fot: Konrad Żelazowski
d22u26s
d22u26s

Plotka, że posłanka Platformy Obywatelskiej Elżbieta Radziszewska obejmie urząd pełnomocnika rządu do spraw równouprawnienia, pojawiła się kilka tygodni temu. Zapytałam wtedy premiera, czy rzeczywiście chce przywrócić urząd zlikwidowany przez rząd Prawa i Sprawiedliwości. Donald Tusk odparł, że nie ma takich planów, gdyż Polsce bardziej potrzebna jest rada bioetyczna – problemami są bowiem: zapłodnienie in vitro, komórki macierzyste oraz eutanazja.

A jednak. Niespodziewanie w przeddzień Dnia Kobiet premier ogłosił, że tworzy stanowisko pełnomocnika rządu „do spraw równego statusu prawnego”, które obejmie posłanka Radziszewska.

Brak konsekwencji czy sprowadzanie urzędu antydyskryminacyjnego do potrzeby znalezienia stołka dla partyjnej koleżanki?

Minister z immunitetem

To nieprawda, że premier nie chciał tego urzędu - tłumaczy mi pełnomocnik Radziszewska. _ Szukał tylko lepszego sposobu umocowania go w rządzie, bo zakres spraw podlegających pełnomocnikowi stojącemu na straży walki z dyskryminacją wymusza współpracę z większością ministerstw_.

d22u26s

Klubowy kolega posłanki wyjaśnia sens tej dość skomplikowanej wypowiedzi: _ Ela nie chciała się zgodzić na objęcie stanowiska w randze podsekretarza stanu, ponieważ wtedy musiałaby zrezygnować z mandatu posła. Czekała, aż dadzą jej ministra. Dzięki temu może być pełnomocnikiem rządu i posłem jednocześnie_.

A jeszcze prościej: jeśli coś nie wyjdzie na ministerialnej posadzie, zawsze będą czekać poselska ława i pensja.

Byłam zaskoczona tą nominacją. Jeszcze w grudniu przesłałyśmy premierowi list podpisany przez kilkadziesiąt kobiet, w tym profesor Barbarę Skargę, profesor Marię Janion i Kazimierę Szczukę, z prośbą o spotkanie w sprawie obsady tego stanowiska. Premier nie odpowiedział. Wykazał się kompletną niechęcią i zablokował temat - dziwi się profesor Magdalena Środa, która urząd pełnomocnika do spraw równego statusu kobiet i mężczyzn pełniła w rządzie Marka Belki.

Kobiety przedstawiły kilka kandydatek mogących objąć to stanowisko. Apolitycznych, od lat zaangażowanych w walkę z dyskryminacją, mających kontakty i orientację na arenie międzynarodowej.

d22u26s

Gdyby premier rzeczywiście uznał, że Polska powinna podjąć działania, by różne grupy mniejszościowe i jedna większościowa, jaką są kobiety, były mniej dyskryminowane, powołałby ten urząd od razu, a nie czekał do 8 marca. Dostałyśmy kwiatek, tylko mało atrakcyjny - dodaje Izabela Jaruga-Nowacka, która podobny urząd piastowała za rządów Leszka Millera.

Kontrowersje budzi nie tylko sposób powołania urzędu, ale także osoba nominowanej. Obie poprzedniczki Radziszewskiej wypominają jej, że dotychczas nie interesowała się problematyką praw kobiet. Co więcej, w poprzednich kadencjach była przeciwniczką powołania tego urzędu i głosowała przeciwko ustawie o równym statusie kobiety i mężczyzny przygotowanej przez Senat w 2005 roku. _ Wtedy Platforma Obywatelska była w opozycji, a świętym prawem opozycji jest bycie przeciw niedobrej ustawie, którą Sejm postanowił przegłosować, bo zbliżały się wybory_ odpiera zarzut Radziszewska. _ Zresztą ta ustawa nie przeszła nie dlatego, że głosowałam na „nie”, ale dlatego że nie przyjęła jej rządząca wówczas koalicja_.

_ Takie tłumaczenie to dowód, że jest kandydatką wyłącznie partyjną i nie zrobi nic, czego wcześniej nie uzgodniłaby z ważnymi mężczyznami ze swojej partii_ komentuje Jaruga-Nowacka.

d22u26s

W Parlamentarnej Grupie Kobiet, do której należy Radziszewska jako posłanka, można usłyszeć, że główną jej inicjatywą było wprowadzenie do Sejmu patronatu Matki Boskiej Trybunalskiej. Jako mieszkanka Piotrkowa Trybunalskiego wystąpiła z takim pomysłem, który ówczesny marszałek Sejmu Marek Jurek podchwycił i wystąpił do papieża Benedykta XVI z prośbą o przyznanie patronki. Przyszła pełnomocnik rządu do spraw równego statusu szła więc w jednym szeregu z obrońcą życia poczętego Markiem Jurkiem.

_ Przykro to mówić, ale pani Radziszewska postawiła w Sejmie życie zarodka nad zdrowie kobiety. Była zwolenniczką zaostrzenia przepisów_ - mówi Jaruga-Nowacka.

Profesor Środa dodaje: Pani Radziszewska daje gwarancję, że w sprawach równości nie zrobi wiele więcej ponad modlitwę. Z tego punktu widzenia pomysł Donalda Tuska jest genialny. Uczynił wszystko, by zadowolić Brukselę, bo bycie w Unii Europejskiej wymaga od nas posiadania instytucji przeciwdziałającej dyskryminacji. A jednocześnie nie zrobił nic, by potraktować ten problem jako poważne wyzwanie.

d22u26s

Pechowy urząd

Krytycznie nastawione do Elżbiety Radziszewskiej jej poprzedniczki same nie są bez grzechu. Każdej zdarzały się wpadki, które spychały urząd na margines.

W przypadku Jarugi-Nowackiej jej działalność na rzecz liberalizacji ustawy o przerywaniu ciąży, legalizacji związków homoseksualnych i dofinansowywaniu przez państwo manifestacji mniejszości seksualnych sprawiły, że urząd zaczęto utożsamiać wyłącznie z walką o te prawa. Przylgnęła do niej łatka przypięta jej przez biskupa Tadeusza Pieronka – „feministyczny beton, którego nawet kwas solny nie ruszy”.

Magdalena Środa z kolei niefortunnie wystąpiła na jednym z zagranicznych sympozjów poświęconych zabójstwom honorowym, na którym oskarżyła katolicyzm o brak sprzeciwu wobec przemocy, jakiej poddawane są kobiety. Za słowa: „Polska ma problemy ze zjawiskiem stosowania przemocy wobec kobiet mającym swe źródło w silnym wpływie Kościoła katolickiego na życie publiczne”, opozycja żądała jej głowy – do Sejmu wpłynął wniosek o dymisję Środy. Skończyło się zapowiedzią degradacji urzędu przez przeniesienie go z kancelarii premiera do Ministerstwa Polityki Społecznej. Po tygodniu przepychanek Środa zachowała jednak stanowisko ministra. Urząd ostatecznie zdyskredytował rząd PiS. Premier Kazimierz Marcinkiewicz zlikwidował stanowisko pełnomocnika rządu, przekazując jego kompetencje wiceminister pracy Joannie Kluzik-Rostkowskiej. Problematyka równości została przypisana do osoby, bo minister zajmowała się nią niezależnie od tego, czy była w Ministerstwie Pracy, czy przesuwano ją do Ministerstwa Rozwoju Regionalnego. I gdy
zdarzyło się, że w jednym z wywiadów poparła zapłodnienie in vitro, LPR natychmiast zagroziła wycofaniem poparcia dla rządu PiS, co stawiało partię Kaczyńskiego w kłopotliwej sytuacji. Bo głos Giertycha w sejmowych głosowaniach się liczył, a bez Kluzik-Rostkowskiej z kolei nie było w tamtej ekipie polityki antydyskryminacyjnej. Ostatecznie LPR udobruchano, a Kluzik Rostkowska pozostała przy problemach rodziny.

d22u26s

Trzeba jednak przyznać, że każda z poprzedniczek Radziszewskiej była zaangażowana w walkę o prawa kobiet. Za kadencji Jarugi-Nowackiej znowelizowano kodeks pracy, wpisując doń pojęcie molestowania seksualnego.

Minister Środa wywalczyła ustawę o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie.

Natomiast Kluzik-Rostkowska przygotowała program prorodzinny zakładający wydłużanie urlopów macierzyńskich, ulgi podatkowe dla rodziców i wyższe składki ZUS płacone za osoby wychowujące dzieci.

d22u26s

Być może minister Radziszewska dopisze coś do tej listy, choć do niedawna jej zainteresowania nie skupiały się na polityce równościowej.

Sześć metrów nad ziemią

Sprawami kobiet i rodziny Elżbieta Radziszewska zajęła się w PO dopiero po wyborach 2005 roku. Dlaczego wtedy? Odpowiada, że znudziła się służbą zdrowia. Jest lekarzem, poświęciła tej tematyce osiem lat pracy w Sejmie i odniosła na tym polu największe jak dotąd sukcesy w swej karierze politycznej – w czasie rządów SLD środowisko medyczne okrzyknęło ją człowiekiem bardziej wpływowym niż ówczesny minister zdrowia Mariusz Łapiński, natomiast zaskarżona przez nią do Trybunału Konstytucyjnego ustawa o NFZ została uznana za niekonstytucyjną. Walczyła też o odebranie politykom VIP-owskich przywilejów w leczeniu. Uchodziła za naturalnego kandydata PO na ministra zdrowia.

Ze względu na konserwatywne poglądy była jednak postrzegana w partii jako człowiek Jana Rokity, czyli skrzydła, które miało ochotę iść na ustępstwa wobec Jarosława Kaczyńskiego podczas tworzenia PO–PiS opowiada jeden z partyjnych kolegów Radziszewskiej. Gdy z koalicji nic nie wyszło, musiała usunąć się w cień i ustąpić miejsca partyjnej koleżance, która dziś jest ministrem zdrowia.

Według owego kolegi zdała sobie sprawę z tego, że musi znaleźć własne pole aktywności, bo nie odegra znaczącej roli w obszarach strategicznych. Ani w służbie zdrowia, ani pozostającej w kręgu jej zainteresowań innej dziedzinie – obronie narodowej. Radziszewska była i wciąż pozostaje członkiem sejmowej komisji obrony narodowej. Jako poseł zajmujący się w Sejmie zabezpieczeniem medycznym polskich misji wojskowych pojechała do Afganistanu i Iraku. _ Odwiedziłam wszystkie bazy, które mieliśmy w Iraku, przelatując helikopterem na wysokości sześciu metrów, żeby nas nie zestrzelili. Byłam na wyjazdach bojowych w dzień i w nocy. W kevlarowym hełmie i kamizelce kuloodpornej. Brałam udział w akcji zrzucania ulotek nad Babilonem_ opowiada, a w jej oczach pojawia się błysk.

Ale gdy 5 marca tego roku żołnierki zorganizowały pokaz filmu o molestowaniu kobiet w wojsku, Radziszewskiej na nim nie było. Mimo że czekała już na mającą nastąpić za dwa dni nominację na urząd pełnomocnika rządu do spraw równego statusu prawnego i obecność na takiej imprezie byłaby jej zaliczona na plus.

Równość płci i płac

Pytana o współpracę ze środowiskami mniejszościowymi Radziszewska zapewnia: _ Wzięłam sobie za punkt honoru, że wszędzie będę szukać zgody_.

Kiedy jednak działacz ruchu gejowskiego, jeden ze współtwórców Parady Równości Szymon Niemiec twierdzi, że wysłał do Elżbiety Radziszewskiej list z propozycjami oczekiwanych przez to środowisko zmian, ona odpowiada: – Jeszcze listu nie otrzymałam. Owszem, będę rozmawiać o różnych problemach, ale nie zamierzam skupiać się na sprawach, które nie mają poparcia społecznego i szansy na przeprowadzenie w parlamencie, takich jak małżeństwa homoseksual-ne lub adopcja dzieci przez tego typu pary. Moim zadaniem będzie przede wszystkim przygotowanie ustawy antydyskryminacyjnej. Ma ona wypełniać dyrektywy Unii Europejskiej, a to nie zakłada ulegania środowiskom, które chciałaby pójść dalej niż Holandia.

Ustawa, którą ma przygotować Radziszewska, powinna regulować kwestie równości ze względu na płeć, rasę i przekonania. Ma się w niej znaleźć zapis o karaniu pracodawców za nierówne traktowanie kobiet i mężczyzn. Pytanie, czy wystarczający, by równość płac stała się finansową rzeczywistością kobiet w Polsce, a nie tylko deklarowaną ustawowo poprawnością polityczną.

Prezydent Francji Nicolas Sarkozy 8 marca zapewnił Francuzki, że od 2009 roku zaczną obowiązywać sankcje finansowe dla przedsiębiorców łamiących zasadę równości płac. Jedna deklaracja konkretnych rozwiązań byłaby lepszym prezentem niż enigmatyczny urząd z kontrowersyjną osobą na jego czele, który podarował Polkom premier Tusk.

Aleksandra Pawlicka

d22u26s
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d22u26s
Więcej tematów