Minister "uprzejmie prosi” o niestosowanie ustawy, którą napisał. "To podżeganie do łamania prawa"

Konflikt ministrów rolnictwa i środowiska utrudnia stworzenie nowego prawa łowieckiego po tym, jak obowiązująca od kwietnia ustawa powoduje, że rolnicy są narażeni na wielotysięczne straty – dowiedziała się WP ze źródeł w obu resortach. - Rolnicy są wkurzeni na PiS bardziej niż na PO. To może spowodować katastrofę w wyborach – słyszymy.

Minister "uprzejmie prosi” o niestosowanie ustawy, którą napisał. "To podżeganie do łamania prawa"
Źródło zdjęć: © PAP | Rafał Guz
Grzegorz Łakomski

22.05.2018 | aktual.: 22.05.2018 23:43

Napisane w resorcie środowiska prawo łowieckie, które wprowadziło nowe zasady szacowania szkód łowieckich, weszło w życie 1 kwietnia. 3 tygodnie później Henryk Kowalczyk zwrócił się w piśmie do szefa związku łowieckiego z "uprzejmą prośbą”, by myśliwi "zawierali porozumienia z rolnikami w drodze ugody" na podstawie kodeksu cywilnego, "poza procedurą dochodzenia odszkodowania wskazaną w ustawie - Prawo łowieckie”.

- To kuriozum. De facto minister w oficjalnym dokumencie proponuje łamanie przepisów ustawy, którą sam napisał - ocenia myśliwy zbliżony do władz PZŁ.

- To podżeganie do łamania prawa przez organ administracji państwowej – wtóruje mu Dariusz Młotkiewicz, prezes klubu św. Huberta.

Według Młotkiewicza ustawa została napisana w oderwaniu od rzeczywistości, bo jej twórcy nie wzięli pod uwagę, że w Polsce jest niewielu specjalistów od szacowania szkód łowieckich.

Bunt sołtysów

- Wcześniejszy system polegał na tym, że rolnik zawierał ugodę z kołem łowieckim, do czego dochodziło w dziewięćdziesięciu paru przypadkach. W pozostałych kilku spory co do odszkodowania rozstrzygały sądy - tłumaczy szef klubu św. Huberta.

Nowe prawo przerzuca obowiązek szacowanie szkód na gminy, w których brakuje przeszkolonych ludzi. Przeciwko ustawie buntują się sołtysi. Według naszych rozmówców, w skali całej Polski trzeba będzie przeszkolić 60 tys. ludzi, co może potrwać dwa lata. Do tego czasu rolnicy są narażeni na wielotysięczne straty.

Rolnik ze wschodniej Polski: - Połowę areału rzepaku stratowały mi sarny i jelenie. Należy mi się ponad 100 tys. zł za te szkody. Koło łowieckie kłóci się z gminą, kto ma się sprawą zająć. W urzędzie gminy usłyszałem, że nie mają wyszkolonych ludzi. Odesłali mnie do koła łowieckiego, gdzie zapytali, czy potrafię czytać i powiedzieli, że wedle ustawy szacować powinna gmina.

"Jestem wkurzony na PiS"

Rozmówca Wirtualnej Polski dodaje, że napisał skargę do wojewody i pismo do szefa resortu rolnictwa. - To w końcu mój minister. Jestem wkurzony na PiS, że doprowadzili do tej sytuacji. Nie zagłosuję na nich. Powinienem podać do sądu Kowalczyka, który jest odpowiedzialny za napisanie tej ustawy - denerwuje się rolnik.

Podobnie jak sołtysi przeciągają linę z myśliwymi, do porozumienia nie mogą dojść ministrowie rolnictwa i środowiska.

Współpracownik ministra rolnictwa: - Jurgiel nie ma pomysłu jak rozwiązać problem i wie, że Kowalczyk ma lepsze chody u Kaczyńskiego. Pierwsza koncepcja to zwalenie winy na Kowalczyka i zmuszenie go, by tłumaczył się w Sejmie, dlaczego napisane przez niego prawo łowieckie nie działa.

Walka ministrów

Nieprzypadkowo szef resortu rolnictwa wrócił ostatnio do pomysłu likwidacji Polskiego Związku Łowieckiego, który jest nadzorowany przez ministra środowiska. - Jurgiel jest wkurzony, że Kowalczyk o wszystkim decyduje. Chciałby zlikwidować PZŁ i przejąć kontrolę nad łowiectwem. Choć trzeba przyznać, że Jurgiel jest zielony – kompletnie tej tematyki nie rozumie. Zdaje sobie jednak sprawę, że rolnicy są wkurzeni na PiS w większym stopniu niż byli na Platformę. To może spowodować katastrofę w wyborach samorządowych – mówi nasz informator.

Współpracownik Kowalczyka: - Już jest decyzja, że ustawa musi zostać zmieniona. Pytanie, kto teraz będzie odpowiedzialny za szacowanie strat. Jurgiel chce, by to robiły ośrodki doradztwa rolniczego, ale tam nie ma przeszkolonych ludzi. O nowej ustawie mamy rozmawiać z premierem Morawieckim.

Rzecznik resortu środowiska Aleksander Brzózka, pytany o pismo Kowalczyka z apelem o niestosowanie ustawy, wyjaśnia, że w „niektórych gminach mamy do czynienia z sytuacją, w której sołtysi odmawiają udziału w szacowaniu szkód”. Według rzecznika minister jedynie "zaleca", by ustalenie wysokości odszkodowania odbywało się "na podstawie ogólnie obowiązujących przepisów prawa, bez stosowania procedury szacowania szkód określonej w ustawie Prawo łowieckie”.

Brzózka przyznaje, że minister "rozważa zmianę regulacji prawnych dotyczących szacowania szkód, aby rolnicy nie byli poszkodowani w tej kwestii”. Dopytywany o spór Kowalczyka z Jurgielem rzecznik odpowiada, że "aktualnie nadzór nad PZŁ" pełni minister środowiska.

Do czasu publikacji tekstu nie udało się nam uzyskać komentarza resortu rolnictwa.

Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (344)