Minister Czarnek nie daje za wygraną. Chciałby, "aby do szkoły nie miała wstępu żadna organizacja pozarządowa"
"Szkoła jest miejscem pracy nauczyciela, a organizacja może się prezentować np. w lokalnym domu kultury" - powiedział szef MEiN Przemysław Czarnek w wywiadzie dla "Dziennik Gazeta Prawna". Jako jeden z powodów minister podaje, że na takich zajęciach organizacji pozarządowych "nierzadko" odbywa się "deprawowanie dzieci bez zgody rodziców, mówienie o seksualności w sposób, których część rodzin po prostu nie akceptuje".
W rozmowie z "DGP" minister edukacji i nauki na lekcjach w szkołach został zapytany, kto powinien prowadzić rozmowy na temat przyczyn wojny w Ukrainie — nauczyciele, wychowawcy czy może organizacje pozarządowe. Czarnek przyznał wprost: "Najchętniej doprowadziłbym do sytuacji, by do szkoły nie miała wstępu żadna organizacja pozarządowa". "Szkoła jest miejscem pracy nauczyciela, a organizacja może się prezentować np. w lokalnym domu kultury" - przekonuje szef MEiN.
"Skoro mówimy o tym, że dzieci są przeładowane materiałami, to gdzie tu jeszcze miejsce na dodatkowe zajęcia?" - zapytał Czarnek i dodał: "Jak organy prowadzące, samorządy chcą wspierać organizacje, to niech je zaproszą gdzieś indziej". "Ale tego nie zrobią. Bo łatwiej jest wykorzystać fakt, że do szkoły dzieci przyjść muszą, a do domu kultury już nie" - twierdzi minister.
Czarnek: "nierzadko" odbywa się "deprawowanie dzieci bez zgody rodziców"
Nawiązując do prezydenckiego weta do zmian w Prawie oświatowym minister podkreślił: "Aktualnie jesteśmy po wstępnym porozumieniu z Kancelarią Prezydenta, by raz jeszcze wspólnie przejrzeć przepisy mówiące o tym, jakie wprowadzić zasady działania organizacji na terenie szkół". "Chodzi o to, że wszyscy muszą wiedzieć, czego zajęcia dotyczą. I ma to wyglądać tak, że komplet informacji wpływa do kuratora, a on zamieszcza to na swojej stronie internetowej, by każdy mógł się z materiałami zapoznać" - tłumaczył Czarnek.
PiS szykuje się na wybory. Możliwe duże zmiany. Znamy szczegóły
Według ministra, na takich zajęciach "nierzadko" odbywa się "deprawowanie dzieci bez zgody rodziców, mówienie o seksualności w sposób, których część rodzin po prostu nie akceptuje". Na uwagę, że liczba skarg rodziców w tej sprawie jest "symboliczna", Czarnek odpowiada: "Jak mają być skargi, skoro rodzice nie wiedzą, co się dzieje?". "Każda organizacja, która chce wejść do szkoły, powinna najpierw zameldować się w kuratorium. Dzięki temu rodzic będzie miał szansę w porę interweniować" - uważa minister edukacji i nauki.
Dopytywany, czy jeden głos zaniepokojonego rodzina ma wystarczyć do zablokowania zajęć, Czarnek podkreśla: "Wystarczy jeden głos, by zwrócić uwagę kuratora na konkretną organizację". "Kurator jako nadzór pedagogiczny przeanalizuje, czy treści przekazywane dziecku w szkole są adekwatne, chociażby do etapu jego rozwoju psychologicznego. Kurator zablokuje organizację, jeśli treści będą demoralizujące. Dlatego stawiamy na pełną transparentność" - przekonywał szef MEiN.
Czytaj także: Tyle zarabia Glapiński. Kwoty robią wrażenie
Źródło: PAP