PolskaMiller: Polska i Rosja są zgodne - to był lot cywilny

Miller: Polska i Rosja są zgodne - to był lot cywilny

Pomiędzy Rosją a polską komisją wyjaśniającą okoliczności katastrofy smoleńskiej nie ma sprzeczności w kwestii, jaki charakter miał ten przelot - powiedział szef MSWiA Jerzy Miller, dodając, że był to lot cywilny.

- O charakterze lotu nie decyduje właściciel samolotu, tylko cel przelotu. A celem tego lotu było przewiezienie konkretnych osób, w związku z tym miał on charakter lotu pasażerskiego. Wobec tego nie ma między nami sprzeczności - powiedział minister, który przewodniczy pracom polskiej komisji badającej katastrofę w Smoleńsku.

Zastrzegł, że w jego opinii, wysnuwanie z tego faktu tezy, "iż całą odpowiedzialność za przebieg lotu ponosi pilot czy załoga, jest bardzo, bardzo odważne".

Odniósł się tym samym do wypowiedzi płk. Edmund Klicha, przedstawiciela Polski przy rosyjskim Międzypaństwowym Komitecie Lotniczym (MAK), który stwierdził, że "kwalifikacja lotu ma kluczowe znaczenie" dla wyjaśnienia okoliczności katastrofy. Według niego ostatnia faza lotu "powinna być zakwalifikowana jako operacja wojskowa", ponieważ przyjęcie, że był to lot cywilny, oznaczałoby, że "całość odpowiedzialności spada na pilotów".

Szef MSWiA powiedział, że dla polskiej komisji "nigdy nie było tajemnicą", z kim kontaktowali się kontrolerzy, którzy w dniu katastrofy pracowali na lotnisku w Smoleńsku.

- Ranga tej wizyty i przywiązywana waga do podejmowanych decyzji była wystarczająco wysoka, aby osoby, które były odpowiedzialne za obsługę lotniska, korzystały z możliwości kontaktu z osobami zewnętrznymi - podkreślił. Nie chciał jednak ujawnić o kogo chodzi.

Minister Miller powiedział, że realne jest zakończenie prac polskiej komisji nad raportem ws. katastrofy jeszcze w tym roku, ale zastrzegł, że nawet gdyby się to nie udało, raport ukaże się na pewno na początku 2011 roku. Podkreślił, że strona rosyjska przystępuje już do pisania raportu końcowego i przewiduje, że będzie on dostępny w przeciągu kilku następnych tygodni.

Szef MSWiA przyznał, że strona polska czeka jeszcze na dokumenty związane z funkcjonowaniem lotniska w Smoleńsku w dniu katastrofy. Ujawnił, że odczytywanie nagrań z czarnych skrzynek nie zostało jeszcze zakończone, dodał jednak, że Polakom udało się odczytać więcej niż Rosjanom, choć "nie może być mowy o żadnej rewolucji". - To jest tylko i wyłącznie uszczegóławianie tych zapisów. W końcu pozostaną one dla potomnych, warto się więc postarać, by jak najdokładniej je rozszyfrować - powiedział.

Miller zaznaczył, że trwają wciąż prace nad zidentyfikowaniem głosów należących do wszystkich osób, które były w kokpicie. - Strona rosyjska nieoficjalnie, w rozmowie, w której miałem okazję uczestniczyć przy jednej z wizyt w Moskwie, wyraziła pogląd, że drzwi do kokpitu były otwarte, a w związku z tym mikrofon rejestrował głosy osób, które niekoniecznie były w kokpicie, ale np. w przedsionku - powiedział.

Zapytany, czy BOR mógł mieć wpływ na to czy delegacja poleci jednym samolotem, czy np. dwoma, Jerzy Miller odpowiedział, że "dysponentem samolotu jest osoba, która organizuje dany przelot, w związku z tym to, kto zostanie zaproszony na pokład, jest decyzją dysponenta, a nie BOR-u".

"Gazeta Wyborcza" napisała, że w wieży kontroli lotów, poza kontrolerem lotów Pawłem Plusinem i jego pomocnikiem przebywał także płk gwardii Nikołaj Krasnokutski, wcześniej dowodzący 103. Gwardyjskim Krasnosielskim Pułkiem Wojskowego Transportu Lotniczego na lotnisku w Smoleńsku, który był tam także 7 kwietnia. Według gazety wbrew procedurom to on przejął inicjatywę w wieży i dzwonił do przełożonych w Twerze i do dowództwa wojsk lotniczych w Moskwie, by dostać zgodę na wydanie zakazu lądowania (zamknięcie lotniska). Rozmówcy z Moskwy uważali jednak, że Polakom, mimo fatalnych warunków, należy pozwolić lądować, bo "może im się uda"; gazeta napisała, że Moskwa bała się dyplomatycznego skandalu, gdyby Lech Kaczyński, już spóźniony na uroczystości w Katyniu, nie mógł lądować.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (134)