Miller odchodzi, kłopoty pozostają
Profesor socjologii Jadwiga Staniszkis pisze
na łamach "Faktu", że odejście Leszka Millera przyjmuje z ulgą. Jej zdaniem powinien był się na to zdecydować dużo wcześniej.
30.04.2004 | aktual.: 30.04.2004 06:41
"Zyskałby na tym osobiście, SLD by się nie rozpadł, a Polska nie przeżywałaby wewnętrznych walk, które pokazują, co się kryje za klasą polityczną" - podkreśla Staniszkis.
W jej ocenie Leszek Miller zmarnował wielkie poparcie wyborców, jakim cieszył się na początku. Nie przeprowadził niezbędnych reform, a najlepszy moment był wtedy, gdy minister finansów w rządzie Jerzego Buzka Jarosław Bauc ogłosił istnienie dziury w finansach publicznych. Teraz Polska wchodzi do Unii Europejskiej z ogromnym deficytem budżetowym i pożyczkami sięgającymi prawie stu miliardów złotych, które zaciągnął rząd. Nie usunięto mechanizmu upartyjnienia państwa i gospodarki, który można było wyeliminować, likwidując agencje i fundusze.
Według Staniszkis Miller nie zniknie nam z oczu wraz z odejściem z urzędu premiera, bo ciągle wychodzą na jaw nowe rewelacje. Zaczynając od tego, że powiązania Millera sięgają międzynarodowej oligarchii, a kończąc na zarzutach całkiem operetkowych, jak ten, że agentów służb specjalnych użyto przeciwko prezesowi Modrzejewskiemu po to, by nie wycofali się sponsorzy Międzynarodowego Turnieju Tenisowego. (PAP)