PolskaMiller mógłby rządzić do dziś

Miller mógłby rządzić do dziś

Sojusz Lewicy Demokratycznej krytykując pomysły LPR na temat zmian w prawie prasowym wykazał się godną odnotowania konsekwencją. Lewica przez całe cztery lata swoich rządów odmawiała podjęcia jakichkolwiek prac nad przestarzałym prawem prasowym. Inna sprawa, czy taka konsekwencja jest mądra. Przecież, gdyby SLD wprowadziło na początku swoich rządów zmiany proponowane obecnie przez Giertycha, być może Miller rządziłby do dzisiaj.

Gdyby gigantyczne grzywny i widmo zamknięcia tytułu groziły w stopniu proponowanym przez LPR już cztery lata temu, być może nikt nie zrobiłby afery z wizyty Lwa Rywina u Adama Michnika? Do tej pory żaden sąd nie skazał z powodu Rywingate nikogo poza samym „kurierem”. Nie da się jednak ukryć, że to właśnie spekulacje prasowe pozwoliły skojarzyć „grupę trzymającą władzę” z Leszkiem Millerem i jego kolegami, i, mimo, że umożliwiających proces dowodów na takie powiązania wciąż brak, prasa skutecznie zniechęciła społeczeństwo do SLD-owskich baronów. I chyba ostatecznie nikt, poza panem Millerem i panem Pęczakiem i jeszcze panem Jagiełło, na tym szczególnie nie stracił.

Tak swoją drogą, proces Pęczaka też jest w lesie. Zapomniany już nieco amator tik-taków na pewno wiele by dał, by i jego chroniło specprawo antyprasowe. By tajne nagrania jego prywatnych rozmów nie mogły ukazać się bez jego zgody i autoryzacji, a zarzut o korupcję nie mógł pojawić się wcześniej niż po prawomocnym wyroku. SLD jednak, nawet u szczytu swojej arogancji, nie wpadło na genialny w swej prostocie pomysł zamknięcia buzi „antyrządowym mediom”.

Roman Giertych i jego koledzy mają taki pomysł na politykę, że gdy czas jest ku temu, z wielkim hukiem zwołują konferencje prasową, by zaproponować jako swój genialny pomysł coś, co już funkcjonuje, albo funkcjonowało tylko się nie sprawdziło. Polskie prawo prasowe i bez poprawek LPR daje każdemu obywatelowi wystarczające narzędzia do tego, by bronić się przed pomówieniem i niesłusznym atakiem. Trzeba tylko umieć z tych narzędzi korzystać. Giertych proponuje, by prasowymi przekłamaniami zajęły się specjalne iluś-tam-godzinne sądy. Jednak problem z wyegzekwowaniem sprostowań to nie problem prawa prasowego, a problem nie zawsze prawidłowo funkcjonujących sądów – nie Giertych się więc powinien tym zajmować, a jego kolega z rządu Zbigniew Ziobro. Co też zapewne wcześniej czy później zrobi.

Tymczasem jednak nie ma co wpadać w panikę – by jakiekolwiek medium opublikowało nasze sprostowanie, musimy jedynie spełnić kilka, dość prostych, wymagań. Medium, które mimo to, będzie próbowało uniknąć publikacji lub nieprzyjemnie ściemniać wymigując się od określonym prawem obowiązków, można ścigać.

Maciej Łopiński z Kancelarii Prezydenta RP narzeka, że często gazety odrzucają sprostowania nie spełniające wymogów formalnych. Czy jednak polskie prawo powinno być aż tak fajne, by chronić obywateli przed ich ewentualnym analfabetyzmem? Czy powinno ich chronić przed skutkami ich błędnych decyzji? Pozytywne wyniki różnych sond na ten temat raczej utwierdzają mnie w przekonaniu, że tak być nie powinno. Wiem, że wielu z nas bardzo chciałoby, by Państwo się nami zaopiekowało, utuliło i zmieniło nam pieluchy. Ale może lepiej byłoby, gdybyśmy zadbali o to sami?

Podobno kilkadziesiąt procent naszych współobywateli chce, by osoby skazane nie mogły startować w wyborach parlamentarnych. Tylko kto nam każe takie osoby wybierać? Może zamiast domagać się prawa, które po raz kolejny uszczupli nasze obywatelskie wolności, nauczyć się z tych wolności sensownie korzystać?

Krzysztof Cibor, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)