Miller i Cimoszewicz myślami z Gruzinami
"Należy życzyć Gruzji, żeby jak najszybciej
pokonała polityczny kryzys i przeprowadziła wybory oraz by wybrano
prezydenta, który będzie miał poparcie dla trudnych reform, które
czekają ten kraj" - tak wydarzenia w Gruzji skomentował premier Leszek Miller. W Gruzji zwyciężyły "zdrowy rozsądek i
odpowiedzialność za państwo" - powiedział tymczasem szef polskiej dyplomacji Włodzimierz Cimoszewicz.
Szef rządu zaznaczył, że jest przekonany, iż Gruzini, podejmując tę decyzję, "zrobili to w głębokim przekonaniu, że to jest słuszna droga". "To suwerenna decyzja, którą trzeba uszanować" - dodał.
Tymczasem, jak zauważył szef MSZ Włodzimierz Cimoszewicz, "przyglądaliśmy się temu, co się działo w Gruzji z ogromnym zainteresowaniem, wręcz z pewną fascynacją. Przypominały nam się czasy sprzed kilkunastu lat z naszej części Europy".
"Bardzo dobrze, że do tej zmiany - głęboko wierzę, że demokratyzującej Gruzję, otwierającej przed tym krajem szanse - doszło w bezkrwawy sposób, że zdrowy rozsądek i odpowiedzialność za własne państwo zwyciężyły" - powiedział Cimoszewicz.
Dodał jednak, że "wiele wskazywało na to, że praktyka polityczna w Gruzji stawała się coraz trudniejsza do zaakceptowania, aż wreszcie społeczeństwo dało temu wyraz".
W niedzielę wieczorem prezydent Gruzji Eduard Szewardnadze ogłosił, że ustępuje ze stanowiska. 75-letni weteran polityki uległ opozycji i jej zwolennikom, którzy w sobotę zajęli parlament w Tbilisi, proklamując różaną rewolucję (od róż wręczanych przez demonstrantów żołnierzom i policjantom strzegącym rządowych budynków - PAP) i żądając odejścia prezydenta.
Tymczasowo jego obowiązki przejęła przewodnicząca parlamentu poprzedniej kadencji Nino Burdżanadze. Opozycja zapewniła, że przedterminowe wybory prezydenckie odbędą się w ciągu 45 dni, zgodnie z konstytucją. (iza)