Miliony złotych dla "swoich". "Skandaliczne decyzje"
Nie cichnie burza wokół przyznawania środków z rządowego Funduszu Młodzieżowego organizacjom powiązanym z PiS. - Kryteria wyglądają na wyłącznie polityczne. Trzeba będzie - po zmianie władzy - wrócić do tych decyzji, bo mają charakter skandaliczny - mówi Wirtualnej Polsce senator Koalicji Obywatelskiej i były minister kultury Bogdan Zdrojewski.
Wirtualna Polska ujawniła, że Narodowy Instytut Wolności w ramach Funduszu Młodzieżowego przyznał blisko 29 mln zł na aktywizację społeczną młodych ludzi. Środki rozdzielono w ubiegłym i bieżącym roku. Wśród ocenionych pozytywnie wniosków znalazły się oferty organizacji powiązanych z Prawem i Sprawiedliwością bądź koalicjantami, a wśród ekspertów byli działacze tej partii albo przedstawiciele stowarzyszeń i fundacji, które otrzymywały granty.
Nie są to pierwsze kontrowersje związane z przyznawaniem środków przez Narodowy Instytut Wolności, nadzorowany przez wicepremiera i ministra kultury Piotra Glińskiego. W poprzednich latach głośno było o dotacjach dla środowisk nacjonalistycznych czy katolickich. Właściwie co roku media ujawniają tę samą siatkę powiązań partyjno-towarzyskich, które korzystają z dofinansowań NIW.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Napad na środki publiczne"
Według byłego ministra kultury i senatora KO Bogdana Zdrojewskiego w przypadku Funduszu Młodzieżowego kryteria wyboru organizacji wyglądają na wyłącznie polityczne, a interes publiczny nie jest w ogóle brany pod uwagę. - Chyba że jest to interes władzy. Fikcją jest merytoryczny wybór, a nadzór nad wydatkowaniem środków de facto nie istnieje. Mamy nie zerową, ale ujemną transparentność. I coś w rodzaju "napadu" na środki publiczne, z dystrybucją, która powinna być przedmiotem zainteresowania niezależnej prokuratury, ale tej niestety też nie ma - mówi Wirtualnej Polsce Zdrojewski.
W jego ocenie po zmianie władzy powinno się powrócić do prześwietlenia decyzji w sprawie przyznanych środków z Funduszu Młodzieżowego, ale też innych programów realizowanych przez Narodowy Instytut Wolności.
- Mają one bowiem nie tylko charakter skandaliczny, ale też nie realizują konstytucyjnych zasad równości i sprawiedliwości. Powinny być przedmiotem solidnej kontroli, której efektem winno być rozliczenie tych środków finansowych. Każdy resort ma do tego narzędzia - ocenia były minister kultury w rządzie PO-PSL.
Wydatki z Funduszu Młodzieżowego, opisane przez Wirtualną Polskę, były szeroko komentowane w mediach społecznościowych przez polityków opozycji.
"Pali się im grunt pod nogami! Wiedzą, że przegrają wybory i muszą napchać kieszenie na chude lata" - komentowała posłanka Platformy Obywatelskiej Kinga Gajewska.
"Wstrząsający tekst Wirtualnej Polski o kolejnych dziesiątkach milionów rozdawanych przez PiS swoim. (...) Była 'Willa plus', jest ' Młodzież plus', będzie 'Cela plus'" - napisał z kolei senator KO Marcin Bosacki.
Wymowny wpis zamieściła też posłanka PO Krystyna Szumilas, która wraz z Katarzyną Lubnauer ujawniły aferę "Willa plus". "Kolejna kasa dla swoich i kolejny raz pojawia się poseł Jacek Kurzępa. Z Katarzyną Lubnauer pokazałyśmy badania za 7,5 mln od ministra Przemysława Czarnka, w których poseł zarabia jako koordynator. W stowarzyszeniu też można zarobić" - napisała Szumilas.
"PiS próbuje zawłaszczyć największy kawałek państwowego tortu"
Zdaniem prof. Antoniego Kamińskiego, politologa i socjologa z Polskiej Akademii Nauk, przyznawanie przez państwowe instytucje środków "swoim" organizacjom jest wieloletnim problemem funkcjonowania sfery publicznej, ale PiS jest na tym polu najbardziej aktywne.
- Takie działania mają długą tradycję związaną z podejściem władzy. Przed laty na poziomie samorządów umieszczano urzędowe ogłoszenia w gazetkach, które popierały władzę. Pamiętam też jak minister finansów Grzegorz Kołodko swoje resortowe obwieszczenia umieszczał w "Trybunie Ludu". Z kolei, będąc w przeszłości ekspertem przy rozdzielaniu środków europejskich, szybko zorientowałem się, że o ich podziale decydują osoby, które są powiązane z organizacjami obdarowywanymi w konkursie. Jak widać, lata mijają, a podejście się nie zmienia - mówi nam prof. Kamiński.
Jak podkreśla ekspert, jest to efekt załamania norm i reguł w całej klasie politycznej.
- Niewątpliwie to problem funkcjonowania sfery publicznej. A Prawo i Sprawiedliwość jest w tym obszarze najbardziej aktywne i próbuje zawłaszczyć największy kawałek państwowego tortu. W przypadku Funduszu Młodzieżowego wygląda na to, jakby partia chciała dotrzeć do młodego elektoratu przy pomocy zapełnienia ich kieszeni i przejęła "rząd dusz". I nawet, jeśli rządzący przy tego typu programach próbują być bardzo ostrożni, to wyróżniają się nie na plus, ale na minus - podsumowuje prof. Kamiński.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski