Milionerka z PiS. Beata Mazurek jeszcze pozarządza "slamsami"

Na jej koncie są 282 tys. euro, co w przeliczeniu na złotówki daje blisko 1,2 mln zł - wynika z oświadczenia majątkowego złożonego przez działaczkę PiS Beatę Mazurek po tym, jak dostała nową pracę w samorządowej spółce w Lublinie. Marszałek województwa, który ją zatrudnił, ostatnio nazwał zarządzany przez nią teren "slamsami lubelskimi".

Beata Mazurek na tle starego dworca autobusowego w Lublinie, który lata świetności ma dawno za sobą
Beata Mazurek na tle starego dworca autobusowego w Lublinie, który lata świetności ma dawno za sobą
Źródło zdjęć: © East News, WP
Paweł Buczkowski

Niegdyś posłanka, rzeczniczka Prawa i Sprawiedliwości i wicemarszałek Sejmu, potem europosłanka, której kariera w Parlamencie Europejskim skończyła się wraz z upływem kadencji w połowie ubiegłego roku. O Beacie Mazurek znowu zrobiło się głośno miesiąc temu, kiedy wyszło na jaw, że dostała nową pracę w Lublinie. Po ponad tygodniu od jej zatrudnienia rzecznik marszałka województwa przyznał, że działaczka PiS została nową prezeską samorządowej spółki Lubelskie Dworce.

Wraz z objęciem nowego stanowiska, Beata Mazurek musiała złożyć oświadczenie majątkowe, co też zrobiła ostatniego dnia lutego. Z opublikowanego właśnie dokumentu wynika, że polityczka PiS ma na koncie blisko 72 tys. zł, a także 282 tys. euro (w przeliczeniu to blisko 1,2 mln zł).

Tak pokaźne oszczędności w euro to zasługa zasiadania do lipca ub. roku w Parlamencie Europejskim. Działaczka PiS w swoim najnowszym oświadczeniu wykazała z tego źródła jedynie odprawę, było to 8425 euro (ok. 35 tys. zł). Z wcześniej składanych oświadczeń wynika, że tylko w 2023 roku europosłanka PiS zarobiła w Brukseli 120 tys. euro (ok. 500 tys. zł). Na początku kadencji Parlamentu Europejskiego, w 2019 roku, na jej koncie było zaledwie 45 tys. zł. Przez pięć lat zasiadania w europarlamencie stan jej oszczędności wzrósł więc grubo o ponad milion złotych.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Europoseł PiS przyznaje: Popełniliśmy błąd

Beata Mazurek ma również dom o pow. 120 mkw. (współwłasność), który wyceniła na 170 tys. zł oraz 33-arowe siedlisko (wycenione na 150 tys. zł, współwłasność). Posiada także dwa auta: nissana x-trail z 2011 roku oraz toyotę rav-4 z 2020 r.

  • Oświadczenie majątkowe Beaty Mazurek
  • Oświadczenie majątkowe Beaty Mazurek
  • Oświadczenie majątkowe Beaty Mazurek
  • Oświadczenie majątkowe Beaty Mazurek
  • Oświadczenie majątkowe Beaty Mazurek
  • Oświadczenie majątkowe Beaty Mazurek
[1/6] Oświadczenie majątkowe Beaty MazurekŹródło zdjęć: © Urząd Marszałkowski

Nowa prezes i nagła zmiana planów wobec "slamsów"

Co zastanawiające, wraz z pojawieniem się Beaty Mazurek w należącej do marszałka spółce Lubelskie Dworce, zaszła nagła zmiana planów samorządu wobec tej firmy. Zamieszanie bierze się stąd, że w tej chwili w Lublinie są dwa główne dworce autobusowe. Jeden jest piękny i nowoczesny, otwarty ponad rok temu przez miasto Lublin w okolicach dworca kolejowego. Kosztował prawie 340 mln zł, a więcej niż połowa tej kwoty była dotacją z Unii Europejskiej.

Drugi dworzec autobusowy jest stary i obskurny, ale położony bliżej ścisłego centrum Lublina. To właśnie tym zarządza obecnie Beata Mazurek.

Ale zanim Mazurek zasiadła w fotelu prezesa, plany marszałka wyrażane głośno jeszcze pod koniec ub. roku były zupełnie inne. Z końcem lutego 2025 ostatni przewoźnicy mieli stąd zniknąć i ostatecznie przenieść się na nowy dworzec. Wszystko zmieniło się po nominacji dla Beaty Mazurek, która zaczęła przedłużać umowy firmom przewoźniczym.

O przyczyny zmiany WP chciała zapytać samą prezes, ale odmówiła kontaktu i zasłoniła się tym, że realizuje jedynie zadania wyznaczone przez Urząd Marszałkowski.

Z kolei w ostatnim wywiadzie z "Dziennikiem Wschodnim" marszałek Jarosław Stawiarski (PiS) tłumaczył, że zmiana zaszła, bo teraz województwo poczeka aż prezydent Lublina (Krzysztof Żuk z PO) zmieni plan zagospodarowania przestrzennego dla dworca. Polityk PiS dodał, że liczy na sprzedaż gruntu po dworcu za "wielką kwotę pieniędzy", później precyzował, że może chodzić nawet o kilkadziesiąt milionów złotych.

- W tej chwili nie mamy tam nikogo, nic nie robimy i tak jest pustynia, jest Bangladesz - mówił marszałek, określając teren dworca "slamsami lubelskimi".

- Tak to trzeba nazwać, nie przystoi to do XXI wieku. Jeśli miasto Lublin upora się z planem, wystawimy ten teren do sprzedaży - stwierdził Stawiarski.

Dodał, że pieniądze ze sprzedaży dworca chce przekazać na lubelskie szpitale. Jednak ostatnio głośno było o przekazaniu przez kierowany przez niego Urząd Marszałkowski pieniędzy dla PKOl. Lubelski samorząd zasili w tym roku konto instytucji zarządzanej przez Radosława Piesiewicza kwotą 3,4 mln .

Paweł Buczkowski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Napisz do autora: pawel.buczkowski@grupawp.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
beata mazurekpispolityka

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (144)