Milionowa kroplówka dla PKOl od samorządów PiS
900 tys. zł przekazali w poniedziałek Polskiemu Komitetowi Olimpijskiemu radni rządzonego przez PiS sejmiku podkarpackiego. PKOl ma promować ich region. Wcześniej umowę na promocję regionu za 4,3 mln zł podpisał marszałek województwa lubelskiego, również z PiS. Urząd nie chce ujawnić, za czyje pieniądze lubelski polityk wyjechał na igrzyska do Paryża. PKOl również w tej sprawie milczy.
Atmosfera wokół Polskiego Komitetu Olimpijskiego coraz bardziej się zagęszcza. We wtorek rano Prokuratura Regionalna w Gdańsku poinformowała o wszczęciu śledztwa w sprawie podejrzenia popełnienia przestępstw przez obecnego prezesa PKOl. Sprawa dotyczy również wcześniejszej działalności Radosława Piesiewicza jako prezesa Polskiego Związku Koszykówki oraz prezesa Polskiej Ligi Koszykówki S.A. Prokurator Mariusz Marciniak przekazał, że "zachodzi uzasadnione podejrzenie popełnienia malwersacji finansowo-gospodarczych".
"Zakresem śledztwa są również objęte wątki dotyczące zawierania umów gospodarczych przez prezesa i członków zarządu PKOl. Umowy te były korzystne dla konkretnych ustalonych osób, a niekorzystne dla Polskiego Komitetu Olimpijskiego, który wskutek tych umów poniósł kilkumilionową szkodę majątkową" - poinformował prokurator Marciniak.
Rzeczniczka PKOl stwierdziła, że instytucji trudno odnieść się do informacji przekazanych przez prokuraturę, bo nie ma informacji, o które konkretnie umowy chodzi. Zapowiedziała jednak, że Komitet będzie współpracował ze śledczymi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Antyukraińskie nastroje w PiS. "Zełenski nie jest głupkiem"
Nieprawidłowości? "Tak było, jest i będzie"
Nie wiadomo, czy gdyby radni Sejmiku Województwa Podkarpackiego wiedzieli o śledztwie, przyznaliby PKOl 900 tys. zł z pieniędzy podatników tego regionu. Na sesji w poniedziałek przed taką decyzją przestrzegał radny Bronisław Baran (KO). Przypomniał kontrowersje związane z ostatnimi działaniami prezesa Komitetu.
- Prezes PKOl stanął w obliczu oskarżeń o niegospodarność - mówił radny i zaapelował do swoich kolegów o odłożenie decyzji o wsparciu PKOl do chwili zakończenia wszystkich kontroli.
- Podejmiemy tę uchwałę, będziemy chcieli z PKOl współpracować, a okaże się, że to nie będzie promocja, tylko antypromocja - przekonywał radny Baran.
Marszałek województwa Władysław Ortyl (PiS) uspokajał, że sprawa nieprawidłowości ma polityczne tło. Radnych do wydania pieniędzy przekonywał tym, że obecnie PKOl nie dostaje w ogóle pieniędzy z budżetu państwa.
- Musi sobie zdobyć środki na to, żeby wyposażyć, nagrodzić, wyżywić, usytuować nie tylko działaczy, bo to też się zdarza, działacze wyjeżdżają, taka jest prawda, ale też zawodników. Później im dać nagrody - mówił Ortyl.
- Przecież słyszałem wypowiedzi samych sportowców, działaczy, którzy oceniając olimpiadę mówili, że niektórych nie było stać na sprzęt, niektórzy musieli sobie sami opłacić, a za to pokazano działaczy, w jakich warunkach przebywali. To jest dla mnie jako byłego sportowca bardzo trudne do przyjęcia - grzmiał w odpowiedzi radny Baran.
Swoich kolegów jednak nie przekonał. Na koniec debaty odpowiedział mu inny były sportowiec, a obecnie polityk PiS.
- To, że w sporcie dzieją się różne dziwne rzeczy, to wiadomo nie od dzisiaj. Sam byłem kiedyś działaczem sportowym, a wcześniej sportowcem i bolało mnie, kiedy nie było pieniędzy na to, żebym ja wyjechał jako zawodnik, a na działacza było. Ale to było jeszcze 40 lat temu. To tak było, jest i będzie - skwitował dyskusję przewodniczący sejmiku Jerzy Borcz (PiS).
Przyjęta przez sejmik uchwała o zmianach w budżecie samorządu ma skutkować przekazaniem do Polskiego Komitetu Olimpijskiego 900 tys. zł na promocję regionu.
Ale ta suma to i tak zaledwie 1/5 tego, co zamierza w tym roku przekazać do PKOl województwo lubelskie. Zanim jednak o tym, warto wspomnieć o wyjeździe byłego wiceministra sportu w rządzie Beaty Szydło, a obecnego marszałka tego regionu Jarosława Stawiarskiego (PiS) do Paryża. O tej sprawie na korytarzach urzędu jest głośno od miesięcy.
Polityk PiS pręży muskuły na igrzyskach
Jest 11 sierpnia 2024 roku. Marszałek Jarosław Stawiarski na swoim koncie na Instagramie publikuje zdjęcie, na którym pręży muskuły. W tle welodrom w podparyskiej miejscowości Saint-Quentin-en-Yvelines. Trwają igrzyska olimpijskie, a lubelski polityk cieszy się w ten sposób ze srebrnego medali polskiej kolarki Darii Pikulik.
Delegacja do Paryża owiana tajemnicą
Stawiarski jest też nagrywany przez kogoś w tzw. Domu Polskim, specjalnie zorganizowanym w Paryżu na czas igrzysk przez PKOl. Tam odbywały się spotkania z polskimi zawodnikami, w których mógł brać każdy chętny, pod warunkiem, że zapłacił 130 zł za bilet wstępu na jedno wydarzenie. Czy Jarosław Stawiarski musiał płacić? Tego nie wiadomo. Kto w ogóle sfinansował wyjazd polityka PiS do Paryża - okazuje się, że jest to głęboko skrywana tajemnica.
Na pytania WP w tej sprawie nie odpowiedział zarówno Urząd Marszałkowski Województwa Lubelskiego, jak i PKOl. Rzecznik marszałka przyznał jedynie, że polityk PiS był na igrzyskach w dniach 6-12 sierpnia.
- Marszałek zrezygnował z ubiegania się o zaliczkę na koszty wyjazdu i jego rozliczania ze środków urzędu. Urząd nie posiada zatem wiedzy, ani dokumentów związanych z kosztami wyjazdu - przekazał WP rzecznik marszałka Remigiusz Małecki.
Dodał jedynie, że w Paryżu Stawiarski przebywał na "bezkosztowej dla budżetu województwa jednoosobowej delegacji".
Lubelskie na pomoc po odejściu sponsorów
Okazuje się, że potężne koszty dla mieszkańców województwa lubelskiego niesie za sobą jednak współpraca regionu z PKOl. Patrząc na ostatnie wydatki samorządu można odnieść wrażenie, że najbiedniejszy według danych GUS region w Polsce, rzucił swoiste koło ratunkowe dla PKOl. Kierowany przez Radosława Piesiewicza Komitet popadł w finansowe tarapaty po tym, jak w atmosferze skandalu ze współpracy z nim zrezygnowały spółki Skarbu Państwa.
Konflikt wokół PKOl i Radosława Piesiewicza wybuchł po igrzyskach w Paryżu oraz niejasnościach dotyczących wydatkowania środków ze spółek Skarbu Państwa. Dodatkowo, Piesiewicz był pierwszym prezesem, który otrzymywał wynagrodzenie, bo poprzedni pełnili funkcje społecznie. Jego główny oponent, minister sportu Sławomir Nitras (KO), mówił, że w szczytowym momencie mogło ono wynosić nawet 100 tys. zł miesięcznie. Sam Piesiewicz przekonywał, że obecnie na rękę dostaje tylko 25 tys. zł. Ale w rezultacie, wielu sponsorów polskiego sportu zaczęło wycofywać się z umów z PKOl, a większość z nich zakończyła już współpracę.
Radosław Piesiewicz mimo że nie należy do partii, jest kojarzony z Prawem i Sprawiedliwością, między innymi dzięki bardzo bliskim kontaktom z Jackiem Sasinem. Nic więc dziwnego, że w tej chwili to właśnie samorządy rządzone przez PiS wydają się wyciągać do Komitetu pomocną rękę. Najnowsza umowa z województwem lubelskim została podpisana na okres od lutego do końca września. W tym czasie region ma przekazać PKOl aż 4,3 mln zł. Za te pieniądze województwo dostało tytuł Partnera Samorządowego PKOl i dofinansowało wyjazd polskich sportowców na Olimpijskie Festiwale Młodzieży w Gruzji i Macedonii oraz organizację Pikniku Olimpijskiego z udziałem medalistów olimpijskich.
Umowa wprawiła sejmikową opozycję w osłupienie.
- Ja zapytałem marszałka, czy z czymś zalega w PKOl za wyjazd do Paryża na igrzyska? Bo to na pewno drogi wyjazd był. Niestety, nie uzyskałem odpowiedzi na pytanie - komentuje w rozmowie z WP radny Sławomir Sosnowski (PSL), były marszałek województwa. - Nie rozumiem takiej promocji. Jeśli mamy promować województwo przez sport, powinno się przeznaczyć te pieniądze na wzmocnienie naszych zespołów, które odnoszą sukcesy - dodaje.
Pieniądze dla PKOl z Lublina to nie pierwszy raz. Już w ubiegłym roku zarząd województwa kierowany przez marszałka Stawiarskiego wyasygnował z budżetu 100 tys. zł na organizowaną przez PKOl Galę Olimpijską Paryż 2024.
Paweł Buczkowski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: pawel.buczkowski@grupawp.pl