Milion złotych zadośćuczynienia dla ofiary księdza pedofila. Jest wyrok Sądu Najwyższego
Sąd Najwyższy podjął we wtorek decyzję ws. kasacji Towarzystwa Chrystusowego do wyroku przyznającego zadośćuczynienie ofierze księdza pedofila. Katarzyna może zatrzymać milion złotych, które jej przyznano. To pierwszy taki wyrok dotyczący pedofilii w Kościele, w którym uznano odpowiedzialność kościelnej instytucji za działania księdza.
31.03.2020 | aktual.: 31.03.2020 15:28
Sędziowie Sądu Najwyższego podjęli we wtorek decyzję na posiedzeniu niejawnym. Jak dowiedzieliśmy się w biurze prasowym SN, "Sąd Najwyższy na dzisiejszym posiedzeniu odrzucił skargę kasacyjną Towarzystwa Chrystusowego w części zaskarżającej oddalenie apelacji powódki, a w dalszej części skarga kasacyjna została oddalona". - Najważniejsze jest to, że poprzednie wyroki Sądu Okręgowego i Apelacyjnego w Poznaniu pozostają w mocy. Sprawa jest zakończona, dzisiejszy wyrok SN oczywiście nie podlega dalszemu zaskarżeniu - mówi nam Krzysztof Michałowski z zespołu prasowego SN. Oznacza to, że ofiara może zatrzymać przyznane jej przez poznański sąd zadośćuczynienie.
Dzisiejszy wyrok Sądu Najwyższego to też pierwszy przypadek w Polsce, w którym uznano odpowiedzialność Kościoła katolickiego jako instytucji za pedofilię, a nie, jak do tej pory, jedynie sprawcy. "Mam nadzieję, że jutro nastanie historyczny dzień, który nie tylko otworzy furtkę do walki o sprawiedliwość innym ofiarom, ale również skończy się bezkarność tych, którzy pod płaszczykiem Boga i dobra niszczą dziecięce życia" - pisała w poniedziałek na swoim blogu Katarzyna.
Po ogłoszeniu dzisiejszego wyroku opublikowała wpis: "Koniec! Wygrałam!".
Historię Katarzyny opisała w reportażu w "Dużym Formacie" Justyna Kopińska. W 2008 r. ksiądz Roman B. wykorzystał trudną sytuację rodzinną pokrzywdzonej i namówił ją do opuszczenia rodzinnego domu. 13-letnia wówczas Katarzyna zamieszkała w internacie w innym mieście. Wówczas rozpoczął się jej dramat. – Był silny, ważył sto kilogramów. Krzyczałam, błagałam, by przestał. (...) Zaczął zmuszać mnie do brania leków. (...) Byłam otępiała, senna. (...) W kolejnych dniach zaczął mnie bić, poniżać, groził, że mnie zabije. (...) Często zabierał mnie na plebanię w Stargardzie. Jedliśmy obiad z księżmi, a potem brał mnie do swojego pokoju. (...) Księża się nie dziwili, że śpię u niego - mówiła podczas procesu.
Roman B. należał do Towarzystwa Chrystusowego, został wydalony z zakonu w 2017 roku po nagłośnieniu sprawy w "Dużym Formacie". Sąd Okręgowy i Apelacyjny w Poznaniu uznały odpowiedzialność Zakonu Chrystusowców za krzywdy i cierpienie, jakie dotknęło Katarzynę, i nakazały zapłatę zadośćuczynienia w wysokości miliona złotych. Ofierze księdza przyznano również dożywotnią rentę. Pieniądze trafiły na konto Katarzyny. Wtedy Towarzystwo Chrystusowe złożyło skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego.
Towarzystwo Chrystusowe przekonywało wówczas, że zakon nie może ponosić odpowiedzialności za przestępstwa księdza, a przełożeni nie wiedzieli o jego czynach.
Mimo odwołania większości rozpraw przez pandemię koronawirusa, sprawa Katarzyny, ofiary księdza pedofila, została we wtorek rozpoznana. Uznano ją za pilną, ponieważ przeciągająca się sprawa ma wpływ na zdrowie ofiary duchownego. Kobieta, mimo że otrzymała zadośćuczynienie, bała się sięgnąć po pieniądze z odszkodowania, by m.in. opłacić terapię. Teraz może w całości korzystać z przyznanego jej zadośćuczynienia.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl