PolskaMiliardy euro zaliczki z Funduszu Odbudowy nie dla Polski? Do końca roku "nie ma już szans"

Miliardy euro zaliczki z Funduszu Odbudowy nie dla Polski? Do końca roku "nie ma już szans"

Komisja Europejska wciąż nie dała zielonego światła dla polskiego Krajowego Planu Odbudowy, bo rząd nie spełnił żadnego z warunków postawionych przez Brukselę, które miałyby odblokować strumień unijnych pieniędzy. - W zasadzie nie ma już szans, by polski Krajowy Plan Odbudowy został zaakceptowany do końca roku i by Polska otrzymała zaliczkę z Funduszu Odbudowy na początku przyszłego roku – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Marek Prawda, były szef przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Polsce.

Z każdym dniem maleją szanse na osiągnięcie porozumienia między Warszawą a Brukselą do końca roku
Z każdym dniem maleją szanse na osiągnięcie porozumienia między Warszawą a Brukselą do końca roku
Źródło zdjęć: © Anadolu Agency via Getty Images | Anadolu Agency
Patryk Michalski

Z informacji Wirtualnej Polski wynika, że od co najmniej miesiąca negocjacje między Warszawą a Brukselą w sprawie Krajowego Planu Odbudowy tkwią w martwym punkcie. Bruksela postawiła Polsce jasne warunki, które miałyby odblokować strumień unijnych pieniędzy na odbudowę gospodarki po kryzysie wywołanym pandemią. Oczekiwania Brukseli to: likwidacja Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, rozpoczęcie procesu przywracania do pracy zawieszonych przez nią sędziów oraz stworzenie takiego systemu dyscyplinarnego, który byłby zgodny z prawem unijnym.

Rząd zatrzymał się wyłącznie w sferze deklaracji i wielokrotnie obiecał zlikwidowanie Izby Dyscyplinarnej w obecnym kształcie. Na mówieniu się jednak skończyło, bo dotychczas żaden projekt ustawy w tej sprawie nie został pokazany. Brak działań powoduje, że Polska nie ma już niemal żadnych szans na to, by pierwsze środki trafiły do nas na początku roku. Wątpliwości w tej sprawie nie ma Marek Prawda, były szef przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Polsce.

- Na zdrowy rozum to już jest niemożliwe. W Brukseli jest jednak duża determinacja, by osiągnąć porozumienie. Polska jednak nie chce sobie pomóc, a Unia była skłonna łagodzić warunki. Przypomnę, że początkowo przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen mówiła o konieczności spełnienia trzech warunków dotyczących praworządności. Potem wspominała już tylko o bardzo dokładnym opisaniu, jak Polska chce zrealizować te warunki i jak będzie je wdrażała. Nic z tego jednak nie wyszło. Komisja ma wrażenie, że po stronie Polski nastąpiła eskalacja – mówi Marek Prawda w rozmowie z Wirtualną Polską.

Dyplomata zwraca uwagę, że Bruksela nie dała też zielonego światła dla węgierskiego Krajowego Planu Odbudowy. - Rządowi w Budapeszcie zależało, by pieniądze popłynęły przed wyborami parlamentarnymi. Unia nie ma poczucia, że Polska i Węgry to partnerzy, którzy działają w dobrej wierze – podkreśla.

"Pieniądze nie przepadną", ale będzie kolejny problem

Były szef przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Polsce podkreśla, że nawet jeśli porozumienie między Warszawą a Brukselą nie zostanie zawarte do końca roku, to zaliczka, którą moglibyśmy otrzymać już teraz, nie przepadnie. – Uważam, że środki będą mogły być wypłacone dopiero w kwietniu, co wynika z harmonogramu wypłat kolejnych transz. To jednak oznacza inny poważny kłopot – Polska będzie miała zdecydowanie mniej czasu na wydanie tych pieniędzy, a to nie jest proste, żeby wydać je zgodnie ze wszystkimi obwarowaniami - tłumaczy.

Prawda zwraca uwagę, że w obliczu napięcia na pograniczu polski rząd liczy na odsunięcie tematu praworządności na dalszy plan. - Wydaje mi się, że to są płonne nadzieje, bo to są dwa zupełnie inne procesy. Rząd może mieć złudzenia, że prędzej czy później pieniądze popłyną do Polski. To prawda, że Unia wolałaby te środki rozdysponować i w związku z tym Bruksela ma pewien kłopot. Mimo to nie byłbym pewny, że Bruksela złamie się pod presją - mówi były szef przedstawicielstwa KE w Warszawie.

- Komisja Europejska znalazła się w takiej sytuacji, że nie może wycofać się z warunków postawionych Polsce. Rozwiązanie zawsze tkwiło w interpretacji tych rozwiązań. Unijną praktyką jest demonstrowanie nadludzkiej cierpliwości, dlatego jakiś czas temu byłem pewien, że do końca roku uda się osiągnąć porozumienie. Dzisiaj nie mam takiej pewności. Tym bardziej, że w nowym budżecie również państwa członkowskie mają głos i muszą zaakceptować wydatki kwalifikowaną większością głosów. Stolice płatników nie są w nastroju, żeby dawać prezenty – dodaje.

Polska jednak nie potrzebuje pożyczki?

O stan obecnych negocjacji Krajowego Planu Odbudowy z perspektywy rządu chcieliśmy zapytać wiceministra funduszy i polityki regionalnej. Waldemar Buda nie odbierał telefonów i nie odpowiedział na prośbę o kontakt. Na początku listopada polityk PiS w rozmowie z Polsat News stwierdził: "Jestem optymistą, ale nie dam sobie ręki uciąć, że zdążymy do końca roku". W sierpniu wiceminister Buda w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną" wyjaśniał, że "pierwsze środki z Funduszu Odbudowy to 13-proc. zaliczka", której uruchomienie jest możliwe po zakończeniu procedowania z KPO oraz podpisaniu umowy na środki finansowe z Komisją Europejską. Mamy nadzieję, że nastąpi to do końca tego roku - dodał.

Premier Mateusz Morawiecki do początku października również utrzymywał, że środki na pewno trafią do Polski do końca roku. Unijne środki miały być siłą napędową dla polskiego rządu na najbliższe miesiące, o czym świadczy kampania reklamująca Polski Ład. Znaczna jego część miała być finansowana właśnie ze środków UE. Eksperci zwracali uwagę, że zastrzyk gotówki mógł być dla partii rządzącej wczesnym wstępem do kampanii wyborczej. Po kolejnych nieudanych próbach porozumienia z Brukselą rząd jednak zmienił narrację, sugerując, że Polska świetnie poradzi sobie bez unijnych pieniędzy.

Według procedury wypłata 13-proc. zaliczki jest możliwa po uzyskaniu pozytywnej opinii Komisji Europejskiej dla Krajowego Planu Odbudowy, następna konieczna jest akceptacja krajów członkowskich, by na końcu podpisać umowę między Warszawą a Brukselą. Przypomnijmy, że Komisja Europejska jako pierwsza zatwierdziła portugalski program odbudowy gospodarczej po koronakryzysie już w połowie czerwca. Z tej okazji Ursula von der Leyen odwiedziła Lizbonę. - Wierzę, że reformy i przedsięwzięcia zawarte w tym planie pozwolą Portugalii wyjść z kryzysu, spowodowanego przez COVID-19, silniejszą, odporniejszą i lepiej przygotowaną na przyszłość - mówiła.

Na początku sierpnia 3 mld euro z Funduszu Odbudowy trafiły do Belgii, Luksemburga i Portugalii. Największa kwota - ponad 2 mld zł - trafiła właśnie do Lizbony.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1988)