Mikosz: komuś bardzo przeszkadzam
Minister skarbu Andrzej Mikosz uważa, że
ewentualna próba jego odwołania, zapowiadana przez Platformę
Obywatelską, oznacza, że on "komuś bardzo przeszkadza". W opinii
Mikosza, to może być próba "pozbycia się" go w związku z jego
zdecydowanymi działaniami w sprawie PGNiG, mającymi na celu
ochronę interesu państwa.
25.11.2005 | aktual.: 25.11.2005 12:02
Komuś bardzo przeszkadzam, co - muszę przyznać - pochlebia mi - podkreślił Mikosz w radiu Zet. Jego zdaniem, przeszkadza on osobom, które być może chcą prowadzić różne interesy, które nie są korzystne dla Skarbu Państwa.
Szef Platformy Obywatelskiej Donald Tusk powiedział w czwartek, że klub PO nie wyklucza złożenia wniosku o wotum nieufności wobec Mikosza w związku z jego dwuznaczną - w momencie, kiedy stał się ministrem - rolą przy prywatyzacji Jelfy.
W środę Mikosz przyznał, że był pełnomocnikiem litewskiej firmy Sanitas i starał się, żeby to ona nabyła akcje jeleniogórskiej Jelfy. Zaznaczył, że od momentu otrzymania nominacji na szefa resortu skarbu nie zajmuje się tą prywatyzacją.
Minister podkreślił w radiu Zet, że resort skarbu nie podejmował żadnej decyzji w sprawie spółki Jelfa, a jedynie będzie musiał podjąć w przyszłości decyzję, czy zatwierdzi przebieg procedury jej prywatyzacji i wskazanie Agencji Rozwoju Przemysłu (ARP). Natomiast w tej sprawie ja jestem wyłączony - podkreślił Mikosz.
Litewski AB Sanitas został w ubiegłym tygodniu wybrany do dalszych negocjacji w sprawie zakupu 47,83% akcji Jelfy, należących do Agencji Rozwoju Przemysłu (ARP), PZU i Skarbu Państwa.
Minister dodał, że jego zachowanie było zgodne ze standardami obowiązującymi w Stanach Zjednoczonych i w Wielkiej Brytanii, gdzie zdarza się, że prawnicy z biznesu przechodzą do służby publicznej. W Jelfie byłem jako przedstawiciel firmy Sanitas, żeby przejrzeć dokumenty udostępnione przez tę spółkę - zaznaczył. Dodał, że to nie on będzie podpisywał umowę sprzedaży udziałów firmy farmaceutycznej Jelfa. Ta sprawa już została przekazana w odpowiednim trybie poza mój zakres działania w ramach ministerstwa - zwrócił uwagę.
Minister przypomniał, że jeszcze w piątek ma się odbyć posiedzenie rady nadzorczej Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa (PGNiG)
, na którym może dojść do zawieszenia w czynnościach członków zarządu.
Być może po prostu jest to silna próba (próba odwołania - PAP) pozbycia się ministra, który podjął zdecydowane działania, mające na celu ochronę interesu państwa - ocenił.
W czwartek minister powiedział, że decyzja o prywatyzacji PGNIG była strasznym błędem. Zapewnił, że będzie chciał odwrócić skutki tej prywatyzacji, być może poprzez ustawę o nacjonalizacji części majątku PGNiG.
Zarząd PGNiG w czwartkowym oświadczeniu zaznaczył natomiast, że proces emisji nowych akcji Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa był zrealizowany zgodnie z obowiązującymi przepisami i programem rządowym z 5 października 2004 r.
Pytany, skąd weźmie pieniądze, żeby "odbić" PGNiG i zapłacić akcjonariuszom, Mikosz zapewnił, że ta transakcja odbędzie się na pewno prawidłowo, zgodnie z prawem i polscy podatnicy nie poniosą jej kosztów.
Dodał, że inwestorzy, którzy kupili akcje PGNiG, nie muszą ich oddawać, chociaż mają takie prawo. Mogą odstąpić w tej chwili od złożonego zapisu ze względu na fakt, że zostali wprowadzeni w błąd przez autorów prospektu emisyjnego PGNiG - podkreślił minister skarbu.
Pytany, czy będą czystki w spółkach Skarbu Państwa, odpowiedział, że osoby, które są we władzach partii politycznych, nie będą mogły uczestniczyć we władzach spółek SP. Członkowie partii natomiast będą mogli, to jest konstytucyjna gwarancja. Ja nikogo nie pytam o poglądy polityczne czy przynależność partyjną, natomiast mam prawo jako minister SP wiedzieć, czy ktoś nie uczestniczy w definiowaniu polityki jakiejkolwiek partii politycznej - podkreślił Mikosz.
Dodał, że członkowie władz spółek SP będą musieli oświadczyć, że nie są członkami władz statutowych partii politycznych. Zaznaczył, że nie będzie pytań o przynależność do służb specjalnych, bo tę kwestię należy rozwiązać ustawowo. To nie jest na poziomie mojego zarządzenia, tego dokona Sejm i rząd - powiedział Mikosz.