Mija 20 lat od katastrofy w Czarnobylu
Jego jądro zbudowane jest z protonów i neutronów, które ściskają siły wiązań atomowych. Ich zerwanie wyzwala ogromne ilości energii. Od ponad 60 lat człowiek potrafi ją wykorzystywać. Nie zawsze jednak skutecznie.
22.04.2006 | aktual.: 24.04.2006 12:29
Dokładnie 20 lat temu, 26 kwietnia 1986 roku, doszło do pożaru, a następnie eksplozji bloku numer 4 reaktora w Czarnobylu, maleńkiej miejscowości w powiecie owruckim, 130 km od Kijowa. Przez 10 dni do atmosfery przedostawały się radioaktywne substancje: gazy promieniotwórcze i izotopy, najczęściej jodu i cezu, oraz ogromne ilości promieniowania. Ale ostatni blok czarnobylskiej elektrowni zamknięto dopiero 15 grudnia 2000 roku.
Katastrofa na Ukrainie nie była pierwszą awarią elektrowni jądrowej. Podobne zdarzały się już wcześniej, jednak nigdy na taką skalę. Jak przyznają eksperci, winę za tragedię ponosiła wadliwa konstrukcja reaktora.
Jodowy strach
Niemal natychmiast po tragedii polskie władze zakazały wypasu bydła. Obawiano się, że radioaktywny pył przedostanie się do organizmów krów, a potem poprzez mleko do organizmu dzieci. Cały kraj oszalał - wydano nakaz podania najmłodszym Polakom płynu lugola. Jod jest niezbędny do poprawnego funkcjonowania tarczycy, a pojawienie się jego radioaktywnego izotopu mogło spowodować wzrost zachorowań na nowotwory tego gruczołu. Jednorazowe podanie dużej dawki tego pierwiastka pozwalało przerwać naturalny proces wchłaniania go z atmosfery. Preparat jodowy podano ponad 95 proc. dzieci. W sumie przyjęło go niemal 19 milionów Polaków.
Promieniowanie mitem
Według dr. Stanisława Lateka z Państwowej Agencji Atomistyki, opad radioaktywny na terytorium Polski był w sumie niewielki, co nie znaczy, że nieodczuwalny.
- Nawet dziś, po 20 latach od tamtej tragedii stwierdzamy podwyższoną zawartość radioaktywnego cezu w niektórych grzybach - tłumaczy naukowiec. - Badania prowadziliśmy w miejscach, gdzie doszło do największego skażenia. Sprawdzano między innymi podgrzybki brunatne, które najłatwiej wchłaniają izotop. 20 lat temu chmura radioaktywna przemieszczała się od Olesna na Opolszczyźnie, ukośnym pasem poprzez centralną Polskę aż do Suwalszczyzny. - Dziś szacujemy, że przeciętny obywatel naszego kraju wchłonął wtedy od 0,12, do 0,7 mSv promieniowania - mówi Lateka. - Dla porównania, każdy człowiek rocznie wchłania z powodu promieniowania tła, czyli promieniowania wytwarzanego przez skały, glebę, docierającego do powierzchni Ziemi promieniowania kosmicznego około 2,4 mSv. Czyli maksymalnie, z powodu Czarnobyla wchłonęliśmy dodatkowo zaledwie 3 część tego, co i tak wchłaniamy. Dawka, która mogłaby zaszkodzić, jest co najmniej kilkaset razy większa.
Czarnobyl zmienił Polaków
Eksplozja elektrowni miała jednak daleko poważniejsze dla Polaków konsekwencje. Spowodowała likwidację programu energetyki jądrowej. Zaprzestano budowy elektrowni w Żarnowcu koło Gdańska. Pozbyliśmy się fachowców w tej dziedzinie. Paradoksalnie jednak, zdaniem specjalistów, energia jądrowa nadal pozostaje najbezpieczniejszą i najczystszą ekologicznie energią.
Mało tego, w Programie Bezpieczeństwa Energetycznego Polski zapisano, że w latach 2020-2021 ma powstać pierwsza polska elektrownia jądrowa. Dodać należy, że w pasie o promieniu 310 kilometrów wokół naszych granic działa obecnie 28 elektrowni jądrowych.
Kontrowersyjny raport
Według Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej z powodu napromieniowania zmarło mniej niż 4 tysiące osób. Tymczasem kilka dni temu w Brukseli, frakcja Zielonych oskarżyła MAEA o zaniżanie danych. Według raportu opracowanego przez dwóch brytyjskich naukowców liczba osób, które umrą z powodu katastrofy sprzed 20 lat, sięgnie od 30 do 60 tysięcy. Powodem będą choroby nowotworowe, które dopiero teraz dadzą znać o sobie. Zieloni żądają także od Komisji Europejskiej opublikowania wyczerpujących i pełnych danych dotyczących skutków katastrofy.
Atomowy szantaż Elektrownie jądrowe to zaledwie jeden aspekt ciemnej strony atomu. Mimo zakończenia "zimnej wojny" i wyścigu zbrojeń, zagrożenie ze strony nuklearnych arsenałów poszczególnych państw nie ustaje. Według profesora Krzysztofa Kubiaka z Dolnośląskiej Wyższej Szkoły Edukacji TWP, specjalisty w dziedzinie bezpieczeństwa międzynarodowego, wręcz potęguje się z powodu niestabilnej sytuacji politycznej na świecie, oraz zdecydowanego zwiększenia liczby państw posiadających broń nuklearną.
- Przed upadkiem komunizmu i rozpadem Związku Radzieckiego wszystko było jasne - mówi profesor. Głowice miały ZSRR, rzecz jasna Stany Zjednoczone, Francja, od 1968 roku w charakterze gwaranta bezpieczeństwa Izrael i RPA, która pozbyła się broni nuklearnej tuż przed upadkiem aparthaidu.
Dziś klub atomowy zdecydowanie się rozszerzył. Pierwszą próbę nuklearną Indie przeprowadziły w 1974 roku, jednak program atomowy w tym kraju postępował bardzo powoli. Aż do 1998 roku, kiedy do posiadania bomby jądrowej przyznał się Pakistan. Konflikty panujące między tymi państwami spowodowały, że Hindusi zdwoili wysiłki. Dzisiaj to - zdaniem Krzysztofa Kubiaka - najbardziej newralgiczny punkt na atomowej mapie świata.
- Najgorsze jest to, że Pakistan jest krajem niestabilnym politycznie - wyjaśnia. - Dziś trudno jest przewidzieć, kto będzie posiadał klucz do nuklearnego arsenału za 3-4 lata. Coraz silniejsze wpływy mają tam fundamentaliści. Broń atomową mają od dawna Chińczycy, którzy dysponują doskonale rozwiniętym programem rakietowym, a to oznacza, że niedługo posiadać będą rakiety międzykontynentalne.
Korea Północna traktuje swój arsenał jako broń ostateczną i gwarancję suwerenności. Seul, stolica Korei Poludniowej i największa na półwyspie aglomeracja miejska, znajduje się zaledwie kilkadziesiąt kilometrów od linii demarkacyjnej. Zagrożenie rodzi się też w Iranie. Islamska Republika Iranu, według profesora Kubiaka, próbne wybuchy może rozpocząć w ciągu kilkunastu miesięcy.
Aspiracje do budowy broni jądrowej wyrażały też Brazylia, Argentyna, Libia, Algieria, oraz Korea Południowa i Tajwan, jednak ugięły się pod międzynarodową presją. Co ciekawe, w latach 70. ubiegłego wieku wśród państw, które mogły w każdej chwili rozpocząć program atomowy, wymieniano Polskę i Węgry.
Przemysław Żyła