PolskaMieszkanie za długi

Mieszkanie za długi

Wpuścili go do mieszkania, a on puścił ich z torbami? - tak w jednym zdaniu można streścić historię Doroty i Jarosława Rynkiewiczów. Jako pamiątka po lokatorze, którego przyjęli do mieszkania, pozostał im olbrzymi dług. Dziś rodzinie z trójką dzieci grozi eksmisja.

Mieszkanie za długi

06.01.2007 | aktual.: 06.01.2007 08:29

Pan Jarosław rozklejał kiedyś na swoim osiedlu ulotki z fotografią lokatora-oszusta. Chciał przestrzec w ten sposób innych, aby nie dali się w taki sam sposób wpuścić w maliny. Dziś Rynkiewiczowie zdecydowali się opowiedzieć swoją historię ku przestrodze Czytelnikom "Gazety Nowosądeckiej".

Okazuje się, że lokator, o którym chcieliby jak najprędzej zapomnieć, niejednej rodzinie dał się we znaki. Nie jest wykluczone, że w nieuczciwy sposób zawładnął wieloma mieszkaniami. Ścigany przez komornika

- Ten człowiek wyprowadził w pole przynajmniej 20 osób. O tylu przypadkach wiem, a mogę nie wiedzieć o wszystkich - mówi nowosądecki radny Józef Hojnor. - Przypuszczam, że celowo szuka ludzi, którzy potrzebują pieniędzy i mają jakieś kłopoty. Najpierw płaci za czynsz z góry, później zadłuża mieszkanie na olbrzymie kwoty, a na "deser" wychodzi z propozycją, że spłaci długi w zamian za prawo własności do mieszkania.

Wyspecjalizował się w doprowadzaniu ludzi do ruiny. Radny Hojnor zna nazwisko tego człowieka, nie ma jednak pojęcia gdzie go szukać. - Mieszkania, które pan B. zdobył w nieuczciwy sposób, zapisane są głównie na członków jego rodziny, a on sam podaje się za biedaka. Ścigają go komornicy i też nie mogą go dopasć - mówi Hojnor. - Przypuszczam, że ten właśnie człowiek może stać za nieuczciwymi propozycjami kierowanymi do lokatorów mieszkań komunalnych.

Scenariusz wygląda podobnie: przekonujący, sympatyczny z pozoru mężczyzna, proponuje pomoc w kłopotach finansowych tylko po to, aby przejąć czyjeś mieszkanie. Niemoralna propozycja

Historia Rynkiewiczów pasuje jak ulał do tego scenariusza. - Sprawiał wrażenie bardzo wiarygodnego, uczciwego człowieka - opowiada pani Dorota. - Podpisaliśmy z nim umowę na 6 lat. Zapłacił odstępne z góry i obiecał uregulować niewielkie zaległości czynszowe, z dwóch-trzech miesięcy. Wydawało się, że wszystko będzie w porządku, bo przez pierwsze lata płacił czynsz. Później jednak przestał. Nazbierało się osiemnaście tysięcy złotych długu. Wtedy zaproponował zamianę - za przepisanie na jego własność czteropokojowego mieszkania w bloku chciał oddać kawalerkę. Przekonywał, że w ten sposób pozbędziemy się kłopotu z zadłużeniem, w które sam nas wpędził.

Rynkiewiczowie mieli kłopot nie tylko z długiem, ale nawet z odzyskaniem mieszkania. Co prawda figurowało na ojca pana Jarosława i lokator nie miał do niego żadnych praw, ale traktował je jak swoje. - Nie chciał nas wpuścić, w ogóle nie chciał słyszeć, że ma się wyprowadzić - mówi żona pana Jarosława. - W rezultacie wszystko odbyło się z udziałem policji. Wchodziliśmy do mieszkania pod jego nieobecność. Z drzwiami

- Wszystko co było w środku uczciwie zabezpieczyliśmy do odebrania za pokwitowaniem. Teraz zastanawiam się, czy nie powinniśmy tego zatrzymać i oddać dopiero, gdy wypłaci się z długów. Na przymusowym wyprowadzeniu lokatora i na "spadku" w postaci 18 tysięcy długu nie skończyły się jednak kłopoty Rynkiewiczów. B. - jako najemca - zdążył przepisać na siebie licznik energii elektrycznej. W odwecie wyłączył właścicielowi mieszkania prąd. Na krawędzi

- Załamaliśmy się po tej historii, bo nie widzieliśmy żadnych szans na uregulowanie zaległości w opłatach. Do zadłużonego mieszkaniania nie przysługiwał nam nawet dodatek do czynszu, a jest go niemało: 800 złotych. Oboje jesteśmy bez pracy. Zadłużenie urosło. Teraz czekamy już tylko na eksmisję - opowiadają pani Dorota i pan Jarosław.

Mają trójkę dzieci: Sylwię, Nikolę i Maksymiliana. Najmłodszy syn ma zaledwie 3 lata. W razie eksmisji rodzina trafi do niewielkiej socjalnej klitki. Czy to konieczne? Może nie. Może ktoś potrafi pomóc uporać się z długiem - na przykład zaproponować pracę panu Jarosławowi? Jest mechanikiem samochodowym, zna się na elektronice. Gdyby miał stały dochód, mógłby starać się o zamianę mieszkania na mniejsze i na bieżąco płacić rachunki. Interwencje "Gazety Krakowskiej" kilka razy wybawiły już ludzi z kłopotów. Może i tym razem się uda. Ręka na pulsie

Prezes Grodzkiej Spółdzielni Mieszkaniowej Piotr Polek potwierdza, że kłopotów podobnych jak ten, z którym borykali się Rynkiewiczowie, jest więcej. - Trzeba być bardzo ostrożnym wynajmując mieszkanie i trzymać rękę na pulsie. Na bieżąco kontrolować zużycie mediów - mówi. - Czasem wszystko wydaje się być w porządku, a gdy przychodzi do rozliczeń w opłatach ?-pojawia się spór: kto ma dopłacać do ciepła i wody. Lokator się wzbrania, właściciel także. Pracownicy spółdzielni kojarzą człowieka, który stał się przyczyną kłopotów rodziny pana Jarosława. Przypominają sobie, że nie wpuszczał pracowników administracji do mieszkania. Pamiętają, że już w latach 90. "obracał" przyjamniej kilkoma mieszkaniami.

Iwona Kamieńska

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)