Miecugow kontra redaktor "Czasu Białegostoku". "Spsienie mediów?"
Karol Wasilewski, założyciel i redaktor naczelny "Czasu Białegostoku" ostro odpowiedział na wywiad dla TOK FM, w którym Grzegorz Miecugow skrytykował wywiad z Oskarem W. Oskar W. to mężczyzna, który kilka dni temu uderzył Miecugowa podczas "Szkła Kontaktowego" transmitowanego z Przystanku Woodstock. Miecugow nazwał wywiad w "Czasie Białegostoku" "spsieniem" mediów, Wasilewski odpowiada, że "poziom hipokryzji" z ust Miecugowa jest "nie do zaakceptowania".
07.08.2013 | aktual.: 07.08.2013 20:07
Zobacz, co powiedział "Czasowi Białegostoku" Oskar W.
- Główny cel tego człowieka został spełniony dopiero, gdy jakaś gazeta zrobiła z nim wywiad, z jego pełnym nazwiskiem i zdjęciem - mówił w audycji "Goście Passenta" w TOK FM Grzegorz Miecugow. - Po tym wywiadzie pomyślałem, że te wszystkie gorzkie słowa o spsieniu mediów, prasy, mają podstawę. Bo dano temu człowiekowi to, o co mu chodziło.
W rozmowie z radiową Jedynką Miecugow mówił z kolei o "pseudodziennikarzu", który "pokazał zdjęcie i pozwolił wyrazić kompletne bzdury". - Rozumiem, że dziennikarz chce się dowiedzieć o co człowiekowi chodziło, ale wtedy nie robi się z niego celebryty, tylko się mówi, że on postuluje, by atakować następnych dziennikarzy, wylicza ich z nazwisk - mówił w rozmowie z Polskim Radiem. Dodał, że Oskarowi W. jego zdaniem chodziło o nagłośnienie i - jak dodał - "pseudodziennikarz zrobił mu przysługę, być może to jest jego kolega".
Po incydencie podczas Przystanku Woodstock obszerny wywiad z mężczyzną, który zaatakował Miecugowa, jako pierwszy przeprowadził dziennikarz "Czasu Białegostoku".
Teraz redaktor naczelny "Czasu Białegostoku" odpowiada Miecugowowi. Wasilewski przytacza fragment wywiadu dla "Gazety Wyborczej", w którym Grzegorz Miecugow tłumaczył, że jego stacja zapraszała do siebie polityków pokroju Nelly Rokity czy Andrzeja Leppera, bo "tego właśnie chcieli widzowie". "Tak więc w przypadku redaktora Miecugowa, zapraszanie do jego stacji gości-idiotów to efekt żądań widza, zwiększania oglądalności, a w konsekwencji zarabiania większych pieniędzy. W przypadku 'Czasu Białegostoku' to spsienie mediów" - kwituje redaktor naczelny "Czasu Białegostoku".
Wasilewski przytacza też inne przykłady: "Matka Madzi z Sosnowca jest newsem opiniotwórczym i godnym mainstreamowych mediów, wywiad z Oskarem Wądołowskim jest z kolei 'spsieniem'" - pisze. Kontynuuje: "Gdy TVN24 ściąga do Katowic swój helikopter, by na żywo relacjonować proces 'matki Madzi z Sosnowca', to jest to rzetelne i ważne misyjne dziennikarstwo. Gdy robi się telefoniczny wywiad z człowiekiem, który rzucił tortem w sędzinę, to o spsieniu mówić nie można" - wylicza Wasilewski.
Redaktor naczelny "Czasu Białegostoku" przytacza też incydent podczas konferencji prasowej prok. Przybyła. "Gdy większość dziennikarzy podczas konferencji prasowej prokuratora Przybyła łapała za aparaty i kamery, zamiast rzucić się człowiekowi na ratunek (jedynym z ludzkimi odruchami był nota bene dziennikarz regionalny, z Głosu Wielkopolskiego), to redaktor Miecugow milczał jak zaklęty" - pisze. "Gdy w telewizji pojawiały się wywiady z Adamem Czeczetkowiczem (tym od Kononowicza), samym Kononowiczem i Hubertem H. - bezdomnym, który naubliżał prezydentowi, to były perły dziennikarstwa" - czytamy.
W postscriptum Karol Wasilewski odpowiada też na pytanie o to, dlaczego wywiad się ukazał. W ocenie redaktora naczelnego "Czasu Białegostoku" był potrzebny, by "ukazać, że wojna polsko-polska przybiera na sile". "Wybryk Oskara miał charakter ideologiczny i należy ukazać, jak absurdalnie głupie, by nie powiedzieć chore poglądy mają niektórzy ludzie w naszym społeczeństwie" - pisze.
Jak dodaje Wasilewski, ten wywiad "nie ukazałby się, gdyby Oskar powiedział, że chciał zabłysnąć przed kamerą". Ale napastnikowi z Przystanku Woodstock chodziło o coś innego. Jak pisze redaktor "Czasu Białegostoku", "on to zrobił, bo wierzy, że lewaków należy wsadzać do więzień, że jego znajomi powinni pójść za nim i bić dziennikarzy i polityków na ulicach". "To niebezpieczne poglądy, które, w mojej ocenie, trzeba nagłośnić ale też tępić w zarodku" - dodaje Wasilewski, pisząc również, że właśnie po to "najlepiej jest ukazać szerokim masom ludzkim 'tok myślenia' ludzi Oskaropodobnych".
Oskar W. usłyszał zarzuty zakłócenia imprezy masowej i naruszenia nietykalności cielesnej. Prokuratura apelacyjna w Szczecinie poinformowała, że czyny prokurator objął ściganiem z urzędu. Rzeczniczka Prokuratury Apelacyjnej w Szczecinie Anna Gawłowska-Rynkiewicz powiedziała, że prokurator odstąpił od pierwotnie przedstawionego przez policję zarzutu zmuszania dziennikarza do zaniechania publikacji materiału prasowego, oceniając, że działanie sprawcy nie miało na celu wywierania presji na dziennikarza.
- Podejrzany przyznał się do zarzuconego mu czynu, wyjaśniając, że w ten sposób zaprotestował przeciwko - jego zdaniem - nieprawdziwym informacjom podawanym przez stację TVN - poinformowała Gawłowska-Rynkiewicz.
Prokurator rejonowy w Słubicach oddał podejrzanego pod dozór policji i nałożył na niego zakaz wstępu na imprezy masowe. Za przestępstwo zarzucone podejrzanemu grozi kara pozbawienia wolności do 2 lat.
Zawiadomienie przeciwko mężczyźnie złożył na policji Miecugow.