Michnik: "Wyborcza" nigdy nie pisała na zlecenie specsłużb
Redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" Adam
Michnik po południu ponad trzy godziny zeznawał w
warszawskiej prokuraturze apelacyjnej w sprawie śledztwa
dotyczącego m.in. gróźb wobec biznesmena Aleksandra Gudzowatego i
jego rodziny.
30.10.2006 | aktual.: 30.10.2006 19:17
Prokuratura wszczęła postępowanie sprawdzające z doniesienia Michnika, domagającego się ścigania osób, które bez jego wiedzy i zgody nagrały jego rozmowy z Gudzowatym.
Nigdy "Gazeta Wyborcza" nic nie robiła na zlecenie żadnych służb specjalnych. Jeżeli też można mówić o zleceniu służb specjalnych, to raczej na zlecenie służb specjalnych pana Gudzowatego publiczna telewizja wyemitowała ten program - zawstydzający i haniebny- powiedział dziennikarzom Michnik.
Na pytanie, dotyczące nagrania jego rozmów z Lwem Rywinem, Michnik powiedział: nie nagrywałem Lwa Rywina, żeby go zgnoić, tylko żeby zarejestrować przestępstwo, polegające na żądaniu łapówki. Tutaj nie było żadnego żądania łapówki.
19 października TVP wyemitowała nagrania fragmentów rozmów, w których Gudzowaty namawiał Michnika, by ujawnił mu, skąd dziennikarze "GW" czerpali informacje o interesach biznesmena. Indagowany Michnik powiedział, że chodzi o osobę pośrednio lub bezpośrednio związaną ze służbami specjalnymi. Nagrania rozmów miał dokonać szef ochrony Gudzowatego Marcin Kossek.
Michnik oświadczył, że "GW" nigdy nie działała na zlecenie żadnych służb specjalnych. Według niego, program TVP, w którym opublikowano nagrania, przyrządzono "wedle najlepszych wzorów prowokacji KGB". Przeprosin za to domaga się od Michnika prezes TVP Bronisław Wildstein, który w przypadku odmowy zapowiada skierowanie sprawy do sądu.