Michalski: Dramat Lidii Staroń. Pomyliła urząd Rzecznika Praw Obywatelskich z występem w "Sprawie dla reportera" [OPINIA]
Trudno zrozumieć język, w którym Lidia Staroń mówiła o swojej wizji Rzecznika Praw Obywatelskich. Im więcej słów padało podczas senackiej debaty, tym mniej było wiadomo, jaki ma pomysł na pełnienie urzędu. Senator niezależna, choć bardzo chciała, nie zostanie RPO. Ale to tylko jedna z jej porażek.
Wizerunek senator oddanej obywatelom przez lata budowała w programie ”Sprawa dla reportera”. Czytała setki listów od poszkodowanych, skrzywdzonych i zapomnianych. Dawała im nadzieję, że tylko ona może rozwiązać beznadziejne sprawy. Jak sama mówiła, od 20 lat walczyła z dominacją spółdzielni mieszkaniowych, lichwiarzy i komorników.
Nikt nie odmawia jej wrażliwości, zaangażowania i zainteresowania ludzkimi sprawami. Pomoc poszkodowanym zaczyna się od uwagi, chęci i determinacji. To jednak nie wystarczy, aby zostać Rzecznikiem Praw Obywatelskich. Gdyby wystarczyło, to dlaczego Prawo i Sprawiedliwość nie zgłosiło kandydatury samej Elżbiety Jaworowicz?
Partia rządząca od początku wiedziała, że Lidia Staroń jest wyłącznie elementem politycznej gry. Jej kandydatura - najpierw głosowana w Sejmie - pozwoliła Jarosławowi Kaczyńskiemu ustalić, ile szabel ma Jarosław Gowin. Nawet szef klubu PiS Ryszard Terlecki, pytany o wybór akurat tej kandydatki, z rozbrajającą szczerością odpowiedział "bo bardzo chce".
Już sama zgoda na kandydowanie w takich warunkach jest porażką Lidii Staroń. Przyszły Rzecznik Praw Obywatelskich nie może być bezwiednym narzędziem w rękach władzy. Ona się na to zgodziła. Udawała, że nie widzi, jak jest rozgrywana, po to, żeby po przegranym głosowaniu dwukrotnie wyznać: "ja wiedziałam, że tak będzie".
Kandydowanie na urząd Rzecznika Praw Obywatelskich to nie to samo, co przyjęcie zaproszenia do "Sprawy dla reportera". Nie wystarczy dużo mówić. A Lidia Staroń, choć potokiem słów potwierdzała, że bardzo chce, nie potrafiła nawet wytłumaczyć, co ma na myśli, jak chce działać, czy będzie umiała stanąć po stronie obywatela, z którego poglądami się nie zgadza. Bez przerwy powtarzała slogany, że "będzie po stronie ludzi" i "będzie postępować tak, jak nakazuje prawo i konstytucja".
Niezrozumiałe odpowiedzi senator Staroń
Dopytywana o rozumienie prawa i istniejących procedur, Lidia Staroń poległa. Może dlatego, że jest inżynierem budownictwa, a nie prawnikiem. Senator nie była w stanie odpowiedzieć na niemal żadne z merytorycznych pytań.– Jak pani chce bronić wolności obywatelskich w stosunku do władzy, skoro uczestniczyła pani w działaniach, których skutkiem jest zniszczenie niezależności sądownictwa w Polsce, podporządkowanie prokuratury władzy politycznej? – pytał Bogdan Klich z Koalicji Obywatelskiej. – Normalnie – odpowiedziała Lidia Staroń.
I to akurat jedna z bardziej klarownych deklaracji kandydatki. Może mało konkretna, ale zwięzła. W porównaniu z wieloma innymi wywodami wręcz chirurgicznie precyzyjna. Niestety, część wypowiedzi trudno w ogóle zinterpretować. Do ich zrozumienia przydałby się tłumacz.
Senator pytana o ewentualną kontynuację działań ustępującego RPO Adama Bodnara stwierdziła: - Pewnie pytań będzie bardzo dużo, jeżeli chodzi o kontynuację działań obecnego Rzecznika Praw Obywatelskich, ponieważ ja nie wiem dokładnie, jakie są dokumenty, jakie są dokładnie wnioski, jeżeli chodzi o działanie, natomiast wydaje mi się, że to powinno być tak, że to, co już jest zrobione, to po prostu będzie.
Przy podobnym pytaniu dodała: - Już powiedziałam wcześniej, że jeżeli będę Rzecznikiem, to ten Rzecznik, który jeszcze jest, działał... Nie będę wracała do tego, co robił Rzecznik. To, co zrobił, to zrobił, a ja, jeśli będę Rzecznikiem, to będę innym Rzecznikiem.
Jeszcze jeden przykład. Senator Marcin Bosacki z Koalicji Obywatelskiej pytał z kolei o wnioski polityków PiS do Trybunału Konstytucyjnego dotyczące uprawnień Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej do kontroli prawa krajowego i stosowania środków tymczasowych. - Rzecznik to nie powinien być polityk, a powinien odpowiedzieć polityk. Więc w tej sytuacji to nie jest działanie czy właściwość Rzecznika – odpowiedziała. Kiedy senator Bosacki dopytywał, czy walcząca o urząd RPO zgadza się, by wyroki TSUE nie obowiązywały w Polsce, Lidia Staroń stwierdziła: -To nie tak, że nie mają tutaj, że tak powiem działać, to nie to.
Takie odpowiedzi to nie wyjątek. Nie przekonały one nawet wszystkich senatorów klubu PiS do poparcia jej kandydatury - dwie osoby wstrzymały się od głosu. Przeciw byli dwaj senatorowie z senackiego koła, któremu przewodniczy Lidia Staroń. A sama zainteresowana - w głosowaniu we własnej sprawie… wstrzymała się od głosu. I tylko za to należy ją pochwalić.