Trwa ładowanie...
17-11-2008 10:45

Miasto w ukrytej kamerze

Monitoring wizyjny daje efekty: liczba przestępstw zmniejszyła się nawet o 60 procent. Jednak pod lupę Wielkiego Brata trafili normalni obywatele.

Miasto w ukrytej kamerzeŹródło: Komenda Stołeczna Policji
d1bb0i0
d1bb0i0

Tylko naprawdę sprawny i bystry operator, obserwując kilka nagrań jednocześnie, potrafi dostrzec taki szczegół jak strzykawka. Tak było kilka tygodni temu w Warszawie – kamera zarejestrowała ładę samarę z młodym mężczyzną za kierownicą. Operatorka monitoringu przybliżyła obraz i zobaczyła, że mężczyzna trzyma w ręku strzykawkę. Zawiadomiła policję, która już po 15 minutach dogoniła auto i zaaresztowała kierowcę. Okazał się nim 32-letni Rosjanin, świeżo pod wpływem heroiny. Trafił do aresztu.

– Kamera uchwyciła niedawno, jak dwóch chłopaków odkręca tablice rejestracyjne. Po dwóch minutach zatrzymała ich policja i odzyskała skradziony pojazd. Kilka miesięcy wcześniej operator zauważył nogi wystające z wejścia do podziemia. Niestety, było już za późno, ofiara nie żyła. Jednak przegląd nagrań pozwolił odtworzyć ostatnie chwile przed tragedią, policja zatrzymała towarzysza denata, ten przyznał się do morderstwa – wspomina Jacek Gniadek, szef Zakładu Obsługi Systemu Monitoringu (ZOSM) w Warszawie, który ma 373 kamery i zatrudnia 191 wyszkolonych operatorów. Gdy któryś z nich coś zauważy, daje sygnał policji, ta zaś interweniuje. W stolicy jest też 16 tak zwanych centrów oglądowych w komendach rejonowych policji, skąd funkcjonariusze obserwują obraz z tych samych kamer co ZOSM.

fot. Komenda Stołeczna Policji; Operatorka monitoringu przybliżyła obraz i zobaczyła, że mężczyzna trzyma w ręku strzykawkę.

d1bb0i0

Zasada jest prosta: im szybciej operator powiadomi policję i ona przybędzie na miejsce, tym lepiej. By nie dopuścić do bójki czy rabunku, liczą się sekundy.

Niemiarodajne statystyki

W Polsce ponad 200 miast ma zainstalowany system monitoringu. – Pieniądze na niego zdobywa samorząd. To inwestycje wielomilionowe, bo jedna kamera to koszt 8–12 tysięcy złotych, za tym idzie też budowa światłowodów, przygotowanie pomieszczeń i wyszkolenie ludzi – mówi Ewa Gawor, szefowa Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego warszawskiego ratusza.

Jeśli już kamery są, zwykle obsługują je policjanci, strażnicy miejscy lub inne służby miejskie. O ich rozmieszczeniu decyduje statystyka policyjna. – Montujemy je też tam, gdzie jest duży przepływ ludzi, na ruchliwych skrzyżowaniach – mówi Ewa Gawor. – Obserwacja prowadzona jest na bieżąco, 24 godziny na dobę. Jednak sprzęt czasem nawala. W Katowicach kamery nie zarejestrowały śmiertelnego pobicia na placu Oddziałów Młodzieży Powstańczej. Ludzie też zawodzą.

– Rzeczywisty czas obserwacji obrazu z jednej kamery przez operatora to zaledwie dwa, trzy procent tego, co kamera „widzi” – ocenia Przemysław Pierzchała, szef Akademii Monitoringu Wizyjnego. W Warszawie, która ma najlepszy monitoring w kraju, na jednego operatora przypada aż osiem różnych obrazów jednocześnie. W Poznaniu kamer jest 108. – System ruszył w roku 2002, w rok po umieszczeniu kamer ogólna liczba przestępstw zmniejszyła się o 40 procent, a przestępstw narkotykowych aż o 60 procent. W rejonie ronda Kaponiera, niedaleko dworca PKP, przestępczość spadła niemal do zera – chwali rzecznik poznańskiej policji Andrzej Borowiak.

d1bb0i0

W Radomiu w monitorowanych miejscach przestępczość spadła o 50 procent, w innych miastach szacunki wahają się od 20 do 60 procent. W 37-tysięcznym Jaśle, gdzie od dwóch lat jest 10 kamer, w 2006 roku zanotowano 936 przestępstw, rok później – 840.

Czy tutaj inwigilują?

Zanim ruszył monitoring, w wielu miastach rozpoczął się bunt. – Ludzie obawiali się, że to będzie Orwellowski „Rok 1984”, że będziemy im zaglądać w talerze – wspomina Borowiak. – Ale gdy poprawiło się bezpieczeństwo, polepszyło się też samopoczucie obywateli.

W stolicy uspokojono mieszkańców sprawną akcją informacyjną, radomianie w plebiscycie lokalnego radia system monitoringu uznali za najważniejsze wydarzenie roku.

d1bb0i0

Oko kamery obserwuje place, skwerki czy witryny sklepowe na parterze. Gdy kamera wjeżdża wyżej, na prywatne mieszkanie, obraz jest zaciemniany. – Nie obchodzi nas, gdy ktoś obściskuje się z kochanką na ulicy, zamiast być w delegacji. Ważne są tylko zdarzenia przestępcze – zapewnia Borowiak.

Jednak granica czasami się zaciera. Kamery złapały 45-letniego Benedykta Z., gdy ten pijany w sztok wykonywał rundki rowerem na warszawskiej Woli, popisując się przed kolegami po klasowym spotkaniu. Czekał go areszt, kara finansowa, utrata prawa jazdy, a zdjęcia trafiły do mediów. To samo spotkało parę uprawiającą seks na pętli auto-busowej. Podobnie z chłopcami, którzy rozebrali się i paradowali nago po chodniku, sądząc, że nikt ich nie widzi. Kilka dni później w Internecie mógł ich zobaczyć niemal każdy. Socjologowie i obrońcy praw człowieka alarmują, że nie ma uregulowań prawnych dotyczących monitoringu, a nagrania wyciekają choćby do Internetu. Kto jest winny?

– Operator nie ma możliwości wyciągnięcia takich nagrań, o tym decyduje oficer policji – zapewnia Ewa Gawor. – Czasami trzeba pokazać takich delikwentów, ku przestrodze – dodaje Marcin Szyndler z Komendy Stołecznej Policji. Zresztą, nikt się jeszcze nie poskarżył...

Judyta Sierakowska

d1bb0i0
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1bb0i0
Więcej tematów