Miasto nienawiści, miasto zbrodni

Rano islamiści zaatakowali hotel, w którym zatrzymali się deputowani Zgromadzenia Ludowego. Ataku dokonał zamachowiec-samobójca i grupa uzbrojonych ludzi. Zginęło sześciu somalijskich parlamentarzystów i 25 innych osób. Tym samym bilans ofiar wzrósł do 71 osób.

Znaczną część kraju kontroluje radykalne islamskie ugrupowanie Al-Szabaab. W poniedziałek wieczorem wypowiedziało "ostateczną wojnę" stacjonującym w Mogadiszu sześciu tysiącom żołnierzy Unii Afrykańskiej. Doszło do starć pomiędzy bojownikami Al-Szabaab i wojskami rządowymi. Wieczorem i w nocy w walkach zginęło co najmniej 40 cywilów, a 130 osób zostało rannych.

Sytuacja w kraju jest niestabilna od czasu obalenia Siyada Barre, "lewicującego dyktatora w mundurze". Po jego ucieczce została proklamowana Republika Somalilandu, której nie uznało żadne państwo na świecie. W atmosferze chaosu do głosu doszły różne radykalne organizacje. Wśród nich najsilniejsza jest Al-Szabaab.

Ugrupowanie Al-Szabaab, które ma powiązania z Al-Kaidą, liczy kilka tysięcy członków. Deklaruje, że prowadzi świętą wojnę przeciwko "wrogom islamu" i domaga się wprowadzenia w Somalii prawa szarijatu. Przez USA, Australię, Kanadę i Wielką Brytanię Al-Szabaab jest uznawane za grupę terrorystyczną.

Według międzynarodowych obserwatorów mniej więcej połowa 9,5-milionowej ludności Somalii potrzebuje pomocy humanitarnej. Jednak w związku z groźbami islamistów Światowy Program Żywnościowy (WFP) przy ONZ zawiesił działalność w południowej części kraju opanowanej przez Al-Szabaab.