PolskaMiasto nie dla psów

Miasto nie dla psów

Władze Gdańska muszą szykować się na prawdziwą batalię z miłośnikami psów z Rady Miasta. Maciej Lisicki, zastępca prezydenta, chce, by każdy gdański pies, niezależnie, czy jest dwumiesięcznym szczeniakiem, małym yorkiem, czy wielkim dogiem, miał, wychodząc na spacer, nie tylko smycz, ale i kaganiec. Radni z Komisji Samorządu i Ładu Publicznego absolutnie nie chcą zgodzić się na taki zapis.

23.02.2008 08:34

- Urzędnicy prezydenta nie znają prawa - gorączkował się podczas posiedzenia komisji Jarosław Gorecki z PO. - To oburzające. Przyjęcie tej uchwały ośmieszyłoby naszą Radę Miasta. Na potwierdzenie swoich mocnych słów radny przytacza ustawę o zmianie ustawy o ochronie zwierząt z 2005 roku. - W miejscach publicznych na terenie miasta psa prowadzi się na smyczy albo w kagańcu - mówi radny. - A psa rasy uznawanej za agresywną albo psa w typie tej rasy - na smyczy i w kagańcu. Wprowadźmy taki zapis w tej uchwale.

Maciej Lisicki nie chce się zgodzić na ten pomysł. - A kto ma odróżnić, czy pies jest agresywny lub nie - pyta. - Pies jest zwierzęciem, które reaguje nieświadomie i nie kontroluje swoich zachowań, może się nagle zdenerwować i niespodziewanie ugryźć i nie musi to być wcale agresywny pies. Prezydent sam kiedyś został pogryziony przez psa, który wcale nie wydawał się groźny. Dlatego nie wierzy, że istnieje inny, lepszy niż kagańce, sposób na uchronienie ludzi przed pogryzieniem. - Miasto jest przede wszystkim dla ludzi, a nie dla zwierząt - tłumaczy. - Każdy z nas musi się czuć w nim bezpiecznie. W lesie to my jesteśmy gośćmi, którzy muszą dostosować się do jego praw. Ale w mieście to my jesteśmy gospodarzami.

W projekcie uchwały jest także zapis o obowiązku sprzątania odchodów psa przez jego właściciela. Pomysł jest słuszny, jednak niestety trawniki i podwórka pełne są psich kup. Według informacji ze Straży Miejskiej, w ubiegłym roku 418 osób, które nie posprzątały po psie, zostało pouczonych, 982 dostały mandaty, a przeciwko 4 skierowano wnioski do sądu grodzkiego. Tymczasem w Gdańsku jest około 30 tysięcy psów. Gdyby tylko 1404 właścicieli nie sprzątało po swoich psach, trawniki i chodniki wyglądałyby zupełnie inaczej. Jak widać, złapanie "sprawcy" jest bardzo trudne. Czy radnym uda się przekonać prezydenta Lisickiego, że nie każdy pies jest groźny, okaże się w czwartek na sesji Rady Miasta.

Te przepisy to zły pomysł

Maria Bruska, Związek Kynologiczny w Polsce, oddział Gdańsk-Sopot

Wprowadzanie przepisów, których nie da się wyegzekwować, jest złym pomysłem. W Polsce nie obowiązuje zakaz posiadania zwierząt, ale obowiązuje, tak jak w całej Unii, Karta Praw Zwierząt, więc jeśli wprowadza się jakikolwiek obowiązek lub zakaz, to trzeba też zabezpieczyć prawa zwierząt. A jeśli chodzi o psy agresywne, to w kodeksie karnym jest napisane, jak należy postępować z niebezpiecznymi zwierzętami, żeby zapewnić bezpieczeństwo ludziom. Rozróżnienie na psy agresywne i nieagresywne ma uzasadnienie tylko zdroworozsądkowe, ale u nas nie ma odpowiednich służb, które by to oceniały. Ani strażnik, ani policjant nie wie, jaki pies jest niebezpieczny, a jaki nie, nie rozpozna dokładnie rasy.

Katarzyna Szcześniak

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)