Miał być kataklizm. "Niepotrzebnie wydaliśmy pieniądze"
Huragan Irene, zdegradowany do rangi burzy tropikalnej, przeszedł nad stanami północno-wschodniego wybrzeża USA. W sumie jednak okazał się słabszy niż się obawiano. Szczególnie dotyczy to Nowego Jorku, gdzie z oświadczeń władz mogło wynikać, że miastu grozi kataklizm. Niektórzy narzekają, że niepotrzebnie wydali sporo pieniędzy na rzeczy potrzebne w razie klęski żywiołowej.
Największe spustoszenia żywioł wyrządził w poniedziałek w stanie Vermont. Ulewy spowodowały tam powódź największą od ponad 80 lat. Zginęła kobieta porwana przez falę, kiedy wraz ze swym narzeczonym przyglądała się żywiołowi.
Wezbrane rzeki zniszczyły kilka starych mostów. Telewizja Fox pokazała nagrane prywatnie video, na którym utrwalono moment, kiedy wody powodziowe zmywają jeden z nich. Fale porywały także samochody.
Do powodzi doszło w położonych bardziej na południe stanach Nowej Anglii, jak Nowy Jork, Connecticut i New Jersey.
W poniedziałek trwało usuwanie licznych szkód po huraganie. Naprawia się linie trakcji elektrycznej zerwane wskutek wichury i pod naporem drzew zwalonych na druty. Na całym wybrzeżu ponad 4 miliony ludzi pozbawionych zostało prądu.
Przywrócenie jego dostaw - zapowiadają władze - może potrwać kilka dni. W stanach Wirginia i Karolina Północna, najsilniej dotkniętych kataklizmem, pracuje nad tym ponad 6000 elektryków, częściowo sprowadzonych z zachodnich stanów.
Huragan okazał się jednak słabszy, niż zapowiadały służby pogodowe i władze stanowe i lokalne.
Szczególnie dotyczy to Nowego Jorku, gdzie z oświadczeń władz mogło wynikać, że miastu grozi ogromny kataklizm o niewyobrażalnych skutkach. Wbrew jednak tym zapowiedziom, nie doszło do zalania wodą tuneli metra, uszkodzeń systemu doprowadzenia wody, ani zalania przybrzeżnych terenów na Manhattanie; nikt również nie zginął.
Tymczasem już w sobotę wstrzymano ruch metra, zarządzono masowe ewakuacje i poradzono zaopatrywać się w zapasy wody, baterii i innych przedmiotów potrzebnych w razie klęski żywiołowej. Niektórzy narzekają, że niepotrzebnie wydali na to sporo pieniędzy.
National Hurricane Center (NHC) w Miami na Florydzie przyznał, że niewłaściwie ocenił skalę zagrożenie. NHC przewidywał, że Irene, który w rejonie wysp Morza Karaibskiego miał kategorię 3 (na skali od 1 do 5), w miarę posuwania się na północ może nawet przybrać na sile. Tymczasem osłabł i zdegradowano go do kategorii 1, a potem burzy tropikalnej.
Mniej katastrofalne zniszczenia niż się spodziewano przyczyniły się do hossy na giełdzie nowojorskiej. Wskaźnik Dow Jones poszedł w górę o prawie 200 punktów w przewidywaniu, że koszty usuwania szkód będą mniejsze.
W Nowym Jorku komentuje się jednak również, że powszechna mobilizacja ludności, ewakuacje i inne działania w celu przygotowania miasta na uderzenie huraganu były pożyteczną próbą sprawności służb miejskich na wypadek ewentualnych przyszłych zagrożeń, w tym terrorystycznych.
Burmistrz Michael Bloomberg, krytykowany w zimie za chaos w mieście w czasie śnieżycy, obecnie zbiera pochwały za zapobiegliwość i energiczne działania w czasie kataklizmu.
Podobnie ocenia się na ogół władze w innym miastach i stanach.