ŚwiatMetamfetamina w Korei Północnej - problem, który oficjalnie nie istnieje

Metamfetamina w Korei Północnej - problem, który oficjalnie nie istnieje

"Nielegalnie zażywanie, przemyt i produkcja narkotyków, które redukują ludzi do poziomu mentalnych kalek, nie istnieje w Koreańskiej Republice Ludowo-Demokratycznej" - pisze północnokoreańska agencja prasowa KCNA. Tyle wersja oficjalna, bo rzeczywistość jest już zgoła inna, a rozmiarów "metamfetaminowego szaleństwa" nikt nie jest tak naprawdę w stanie dokładnie oszacować.

Metamfetamina w Korei Północnej - problem, który oficjalnie nie istnieje
Źródło zdjęć: © AFP | Nicolas Asfouri
Adam Parfieniuk

Nauka, spotkania towarzyskie, uśmierzanie bólu, a nawet odchudzanie - metamfetamina ma w Korei Północnej wiele zastosowań. Co gorsza, proces produkcji, a nawet metoda jej zażywania, wydają się idealnie skrojone pod północnokoreańskie realia. Narkotyk nie tylko zyskał popularność, ale nawet aprobatę społeczną. W dodatku, nie wygląda na to, by zanosiło się na szybkie zmiany, ponieważ komunistyczny reżim najprawdopodobniej czerpie korzyści z całego procederu.

Północnokoreańskie "Breaking Bad"

W czerwcu rząd przeprowadził szeroko zakrojoną akcję antynarkotykową w prowincjach przygranicznych, która zmusiła niektórych narkomanów do nielegalnych wycieczek wgłąb kraju w poszukiwaniu upragnionej używki. W prowincji Yanggang, gdzie metamfetamina z przemytu z reguły jest łatwo dostępna, nagle jej zabrakło, bo władze zarządziły bardzo skrupulatne kontrole graniczne. Uzależnione osoby podróżowały nawet kilkaset kilometrów na południe, do ośrodków, w których mieszczą się fabryki tego narkotyku.

Korea Północna wyrosła na metamfetaminowego potentata w skali regionalnej, o ile nie światowej, w ciągu kilkunastu lat. Już dwa lata temu telewizja ABC donosiła, że narkotyk produkowany przez reżim Kimów trafił aż do Stanów Zjednoczonych. Sprawa wyszła na jaw wraz z aresztowaniem gangu przemytników. Jeden z jego członków chwalił się, że grupa zdobyła dojścia do metamfetaminy z Korei Północnej, jakiej nie powstydziłby się Walter White z serialu "Breaking Bad", który wytwarzał narkotyk o 99-procentowej czystości. Zdaniem oskarżonego, władze Korei Północnej przeprowadzają pokazowe przejęcia i nieszczenie laboratoriów, ale w rzeczywistości przenoszą sprzęt w inne miejsca i kontynuują produkcję.

Tajemnicą poliszynela jest bowiem fakt, że komunistyczny reżim od dziesięcioleci czerpie zyski z produkcji i przemytu narkotyków. Północnokoreańska "meta" najczęściej trafia na chiński rynek, skąd bywa też z powrotem szmuglowana do Korei Północnej. Jednak jak pokazuje powyższy przykład, narkotyki "made in DRPK" docierały także do innych części świata. Według zatrzymanych przemytników, "ludzie w Nowym Jorku szaleli", gdy trafiła do nich tak czysta metamfetamina.

Narkotyki "prywatne, narkotyki "państwowe"

Metamfetamina nie jest substancją trudną do uzyskania. Nie wymaga skomplikowanych procesów chemicznych ani ciężko dostępnych składników. Dlatego tak wyizolowany kraj, jak Korea Północna, jest w stanie ją nie tylko produkować, ale i uzyskiwać narkotyk wysokiej jakości. Za jedno z głównych siedlisk "mety" uchodzi drugie co do wielkości miasto Korei Północnej, Hamhung. Położone na wybrzeżu, jest czołowym ośrodkiem przemysłowym w państwie. To właśnie silne uprzemysłowienie w połączeniu z klęską głodu połowy lat 90. XX wieku sprawiło, że w głowach niektórych naukowców zrodził się pomysł produkcji narkotyku. Sprzęt laboratoryjny i składniki były na miejscu, a w dobie ostrego kryzysu ludzie szukali wszelkich sposobów zarobku.

W 2013 roku mężczyzna, który uciekł z Hamhungu, opowiadał, że w ciągu trzech lat zażywania metamfetaminy bez problemów kupował ją u ulicznych dilerów. - Ćpanie mety było kwestią towarzyską, to była bardzo dobra zabawa - opowiadał na łamach "Wall Street Journal".

Nie można jednoznacznie stwierdzić, czy produkcja metamfetaminy rozpoczęła się oddolnie, została zainicjowana przez reżim, czy może dyktatorzy położyli swoje łapy na procederze dopiero, gdy ten się rozwinął. Wiadomo, że w Korei Północnej istnieje tajna komórka, która ma na celu gromadzenie funduszy w obcych walutach na prywatnych kontach liderów. Tzw. Biuro 39 zostało powołane do życia pod koniec lat 70. XX w. przez Kim Ir Sena, założyciela Korei Północnej. Jedna z odnóg działalności tej jednostki polega na czerpaniu korzyści z przemytu nielegalnych substancji. Ponoć agenci nadzorują także syntetyzowanie metamfetaminy oraz wytwarzanie heroiny z opiatów.

W przypadku tak zamkniętego kraju, jak Korea Północna, nie sposób oszacować ani skali produkcji "niezależnej", ani tej nadzorowanej przez reżim. Jednak wiele wskazuje na to, że sektor narkotykowy jest coraz silniej "sprywatyzowany".

W 2013 roku amerykański departament stanu ocenił w raporcie, że władze Korei Północnej wycofują się z handlu narkotykami. Leonid Petrow z Australian National Uniwersity uważa, że coraz więcej metamfetaminy powstaje z prywatnej inicjatywy. - Wielu północnokoreańskich naukowców produkuje ją we własnych laboratoriach, gdzie wytwarzają produkt wysokiej jakości na potrzeby konsumpcji wewnętrznej lub nielegalnego eksportu - tłumaczył ekspert na antenie NBC. Warto jednak zauważyć, że fabryki "mety" są trudne do ukrycia przed władzą, ponieważ podczas "gotowania" tego narkotyku wytwarzają się charakterystyczne, nieprzyjemne zapachy. Dlatego Sheena Chestnut Greitens z Uniwersytetu w Missouri sądzi, że model wytwórczy jest hybrydowy. Według specjalistki, "przedsiębiorcy" prowadzą swój "biznes", a władze tolerują proceder lub go wspierają. W zamian wydają "licencje", wymuszają łapówki i zgarniają procent zysków.

"To nie uzależnia"

Metamfetaminowy fenomen w Korei Północnej wynika również z samego postrzegania narkotyku przez tamtejsze społeczeństwo. Szereg uciekinierów, którzy zetknęli się z "metą" w swojej ojczyźnie, nawet dziś, w rozmowach z zagranicznymi dziennikarzami utrzymuje, że od tej używki nie da się uzależnić.

Swoje zrobiła też kompletna zapaść służby zdrowia. Brak szpitalnego sprzętu i zupełnie podstawowych leków sprawił, że metamfetamina stała się uniwersalnym lekarstwem. Z racji łatwej dostępności jest w dodatku tańsza niż tradycyjne medykamenty, których brakuje w kraju. Jeden z pracowników południowokoreańskiej organizacji pozarządowej, który przeprowadził rozmowy z ponad 500 uciekinierami, twierdzi, że na Północy ludzie cierpiący na chroniczne schorzenia biorą metamfetaminę, by uśmierzyć ból, a w efekcie się od niej uzależniają. O głębokiej aprobacie dla zażywania tego narkotyku świadczą też przypadki rodziców, którzy za pomocą małych dawek "leczyli" swoje nastoletnie dzieci.

Nawet forma przyjmowania narkotyku idealnie wpasowuje się w północnokoreańskie warunki. Tamtejsi miłośnicy "mety" z reguły wciągają pokruszone kryształy, co jest znacznie łatwiejsze niż zażywanie heroiny, jeśli wziąć pod uwagę, że zdobycie igieł i strzykawek może być w Korei Północnej trudniejsze niż zakup samych narkotyków.

Odchudzanie dla bogatych

Metamfetamina jest w Korei Północnej do tego stopnia "oswojona", że bywa stosowana nawet jako suplement diety. Kilka dni temu serwis Daily NK, który na bieżąco publikuje wiadomości przekazywane przez sieć swoich informatorów w Korei Północnej, donosił, że metamfetamina staje się coraz popularniejsza w kręgach partyjnych. - Coraz więcej żon aparatczyków i handlowców kupuje metamfetaminę. Ci, którzy już są uzależnieni zażywają ją rekreacyjnie, ale wzrasta liczba osób, które biorą ją ze względów dietetycznych - mówiło źródło w prowincji Yanggang.

Inny rozmówca twierdzi, że członkowie partii i dobrze sytuowani szefowie przedsiębiorstw, które zarabiają w obcych walutach, celowo kupują narkotyki małżonkom, bo uważają, że to dobry suplement diety. - Branie "mety" na Północy nie jest niczym szokującym, a funkcjonariusze pozwalają sobie na taki proceder, bo chcą, żeby ich żony były szczupłe - ujawnia źródło.

Koreańczycy z Północy, którzy nie są tak ściśle związani z partią, podobno reagują z niesmakiem słysząc o dietetycznym trendzie. Pojawiają się głosy, że gdyby partyjne kręgi dzieliły się żywnością z całym społeczeństwem, to nikt nie musiałby myśleć o odchudzaniu.

Korea Północna walczy z metamfetaminą, organizując łapanki na dilerów i przemytników, jednak rozmówcy serwisu Daily NK nie mają wątpliwości, że ta walka jest skazana na porażkę - Przedstawiciele władz, którzy angażują się w walkę, sami boją się, że ich żony wpadną, co znacznie utrudniłoby im życie, więc wolą udawać, że problem nie istnieje - tłumaczy jeden z informatorów.

Problemu nie ma

Już w 2013 roku na łamach "North Korea Review", specjalistycznego periodyku Uniwersytetu Detroit Mercy, pojawił alarmujący artykuł o nadużywaniu metamfetaminy w niektórych rejonach Korei Północnej. Badacze skupili się w nim na północnej części kraju i chińskim pograniczu. Współautor artykułu Kim Seog-hyang tłumaczył później w "Wall Street Journal", że w tych rejonach państwa "prawie każdy dorosły doświadczył zażywania 'mety' i to więcej niż raz". Oceniał też, że od 40 do 50 proc. ludzi jest poważnie uzależniona.

Jednak oficjalnie, Korea Północna nie ma żadnego problemu z narkomanią. "Nielegalnie zażywanie, przemyt i produkcja narkotyków, które redukują ludzi do poziomu mentalnych kalek, nie istnieje w Koreańskiej Republice Ludowo-Demokratycznej" - pisała agencja państwowa agencja KCNA, nie pierwszy raz rozmijając się z rzeczywistością.

Zobacz także: Korea Północna znów budzi niepokój:

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (93)