Meduza: Okrutna kara za dezercję. Rosyjski poborowy zawisł, ale dowództwo twierdzi, że to samobójstwo
Żołnierz armii Federacji Rosyjskiej został powieszony. Jego dowódcy twierdzą, że sam targnął się na swoje życie, jednak rodzina jest przekonana, że doszło do zbrodni i ich bliski został brutalnie zamordowany. Mogło chodzić o ukaranie mężczyzny za samowolne opuszczenie służby.
Dramatyczną historię młodego mężczyzny, 35-letniego Aleksandra Samojłowa z Irkucka, opisał niezależny rosyjski portal Meduza, powołując się na doniesienia regionalnego portalu "Ludzie Bajkału". O sprawie miał dziennikarzom opowiedzieć brat zmarłego, Siergiej. Żołnierz miał do niego dzwonić z jednostki kilka razy. Opowiedział, że został zatrzymany po ucieczce i skarżył się z przerażeniem, że grożono mu śmiercią.
Aleksander Samojłow został znaleziony martwy w pobliżu wsi Czerwonopopiwka w samozwańczej Ługańskiej Republice Ludowej. Na szyi miał mieć sińce i otarcia.
Wojsko przekazało rodzinie informację, że poborowy popełnił samobójstwo. Bliscy jednak twierdzą, że musiało stać się inaczej. W dniach poprzedzających śmierć Aleksandra, bliscy odbierali od niego dramatyczne telefony. Mężczyzna desperacko błagał brata, by przyjechał w okolice Ługańska i spróbował go ratować. "Pospiesz się, bo nie wyjdę stąd żywy" - miał komunikować 35-latek.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Przewaga Ukraińców coraz bardziej znacząca". Kiedy mogą usiąść do stołu rokowań?
Aleksander Samojłow, który mieszkał w Irkucku i pracował na budowie, wezwanie do wojska dostał w październiku 2022 roku. Bardzo nie chciał iść na wojnę, ale nie w końcu trafił do armii.
Meduza: Okrutna kara za dezercję. Rosyjski poborowy zawisł, ale dowództwo twierdzi, że to samobójstwo
Brat Aleksandra, Siergiej, powiedział regionalnemu serwisowi "Ludzie Bajkału", że Aleksander i trzech jego kolegów z oddziału porzuciło swoje pozycje bojowe, ponieważ "znudziło im się siedzenie w okopie bez zajęcia". Mężczyźni uciekli do miasta Ołeksandriwsk i znaleźli kryjówkę, ale po kilku dniach, gdy wyszli do sklepu, zostali zatrzymani i przewiezieni do biura komendanta wojskowego.
Stamtąd, po kilku dniach od aresztowania, Aleksander skontaktował się z bratem. Był przerażony. - Dosłownie błagał mnie, by go ratować. Twierdził, że dowódcy próbują zmusić go do podpisania zeznania, że wysadził w powietrze cywilny pojazd. Sugerowali, że jeśli odmówi, może stać się osobą zaginioną, po prostu "wyjść za róg i nie wrócić" - opowiada brat.
Rodzina podjęła próbę interwencji, ale odbiła się od ściany. Pensja jednak przelewana była na konto żołnierza, więc krewni się uspokoili. Potem jednak otrzymali list z rosyjskiego Ministerstwa Obrony z informacją o samobójczej śmierci bliskiego we wsi Czerwonopopiwka.
Siergiej oficjalnie zwrócił się do Rosyjskiej Komisji Śledczej i Prokuratury Wojskowej o informacje na temat okoliczności śmierci brata. Do tej pory jednak odpowiedzi się nie doczekał.
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski