Zwrot ws. Rosji? Media: Zełenski sugeruje negocjacje

"W obliczu trudnej rzeczywistości na pierwszej linii frontu i perspektywy Trumpa w Białym Domu Zełenski sugeruje negocjacje z Rosją" - informuje CNN.

Wołodymyr Zełenski
Wołodymyr Zełenski
Źródło zdjęć: © East News | MICHAEL BUHOLZER
Mateusz Czmiel

21.07.2024 10:54

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski zwrócił się w tym tygodniu do narodu w niezwykle stonowanym tonie, dając do zrozumienia, że ​​jest gotowy na negocjacje z Rosją. Takie słowa padły po raz pierwszy od czasu rozpoczęcia przez Moskwę pełnowymiarowej inwazji na ten kraj ponad dwa lata temu.

Moskwa "powinna wysłać delegację"

Zełenski zasugerował, że Moskwa powinna wysłać delegację na kolejny szczyt pokojowy, który ma się odbyć w listopadzie. Rosja nie została zaproszona na poprzednią konferencję pokojową, która odbyła się w Szwajcarii w zeszłym miesiącu, ponieważ Zełenski powiedział, że rozmowy mogą się odbyć dopiero po wycofaniu się Rosji z Ukrainy.

Kijów zmaga się obecnie z podwójnym problemem: trudną sytuacją na linii frontu niepewnością polityczną co do poziomu przyszłego wsparcia ze strony najbliższych sojuszników Ukrainy.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Chociaż postępy rosyjskich wojsk na wschodzie Ukrainy znacznie spowolniły dzięki dostawom amerykańskiej broni, to Rosjanie wciąż zdobywają kawałek po kawałku ukraińskiego terytorium. Z tą różnicą, że znacznie wolniej niż poprzednio.

Jednocześnie pojawiają się pytania o gotowość niektórych najbliższych i najważniejszych sojuszników Ukrainy – zwłaszcza Stanów Zjednoczonych i Niemiec – do dalszego przeznaczania środków na konflikt w celu wsparcia Kijowa.

W rozmowie z dziennikarzami w poniedziałek Zełenski powiedział, że "Ukraina nie otrzymuje wystarczającej pomocy ze strony Zachodu, aby wygrać wojnę", podkreślając, że jej wynik będzie zależał od sytuacji za granicą kraju.

- Nie wszystko zależy od nas. Wiemy, jaki byłby sprawiedliwy koniec wojny, ale nie zależy to tylko od nas. Zależy nie tylko od naszych ludzi i naszej chęci, ale także od finansów, broni, wsparcia politycznego, jedności w UE, w NATO, na świecie - powiedział prezydent.

Były ambasador USA na Ukrainie John Herbst stwierdził, że zmiana tonu Zełenskiego prawdopodobnie była reakcją na wydarzenia w Stanach Zjednoczonych, gdzie były prezydent Donald Trump w poniedziałek ogłosił, że jego kandydatem na wiceprezydenta zostanie J.D. Vance, zagorzały krytyk udzielania wsparcia Ukrainie.

Trump i Zełenski rozmawiali w piątek i jak stwierdził Trump, była to "bardzo dobra rozmowa telefoniczna".

Były prezydent powiedział, że "przyniesie światu pokój i zakończy wojnę, która pochłonęła tak wiele istnień ludzkich", podczas gdy Zełenski powiedział, że obaj rozmawiali o tym, "jakie kroki mogą uczynić pokój sprawiedliwym i naprawdę trwałym".

Rosyjski dyktator Władimir Putin w ostatnich miesiącach kilkakrotnie powtórzył, że byłby skłonny negocjować z Ukrainą – choć na warunkach, które pozostają całkowicie nie do przyjęcia dla Ukrainy i jej zachodnich sojuszników.

Warunki nie do zaakceptowania

Putin powiedział, że Rosja zakończy wojnę na Ukrainie, jeśli Kijów odda cztery regiony, do których prawa rości sobie Moskwa: Donieck, Ługańsk, Cherson i Zaporoże. Duże połacie tych regionów pozostają pod kontrolą Ukrainy, więc w zasadzie prosi Ukrainę o oddanie terytorium bez walki.

Putin powiedział również, że każda umowa pokojowa wymagałaby od Ukrainy rezygnacji z przystąpienia do NATO, co skłoniło Kijów do nazwania propozycji "obraźliwą dla zdrowego rozsądku".

"Choć ton Zełenskiego mógł się zmienić w tym tygodniu, jego stanowisko w sprawie tego, jak powinno wyglądać porozumienie pokojowe, nie uległo zmianie, przynajmniej nie publicznie. Większość Ukraińców nie chce, aby rząd w ogóle oddał jakiekolwiek terytorium" - zauważa CNN.

Wybrane dla Ciebie
Wyłączono komentarze

Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.

Redakcja Wirtualnej Polski