PublicystykaMecenas Widacki: w teczce Kiszczaka były też fałszywe materiały

Mecenas Widacki: w teczce Kiszczaka były też fałszywe materiały

Jak informuje WP mecenas Jan Widacki, obrońca Lecha Wałęsy, gdański sąd rejonowy orzekł, że część materiałów w teczce Kiszczaka było sfałszowanych. Podczas procesu sąd nie zajmował się jednak kwestią tego, które z materiałów mogły być autorstwa byłego prezydenta.

Mecenas Widacki: w teczce Kiszczaka były też fałszywe materiały
Źródło zdjęć: © Getty Images

17.05.2019 | aktual.: 17.05.2019 12:14

Sebastian Łupak: W styczniu 2018 roku IPN na słynnej konferencji prasowej uznał, że Lech Wałęsa bezspornie był agentem SB. Miały o tym świadczyć dokumenty z tzw. teczki Kiszczaka. Biegli z Instytutu Sehna uznali, że to na pewno pismo Wałęsy…

Mecenas Jan Widacki: W jednej sprawie może być wiele różnych opinii i dowodów. Ocenia to sąd. Dwóch panów biegłych twierdziło jedno, a my – obrońcy Wałęsy - mieliśmy naszego biegłego, który stwierdził, że tamci biegli nie mieli podstaw do wydania opinii, bo nie mieli wystarczającego materiału do porównań. Biegli z Instytutu Sehna twierdzili, że to osobiście napisał Lech Wałęsa, a myśmy przedstawili kontropinię profesora Piotra Girdwoynia z Katedry Kryminalistyki UW, że nie było wystarczającego materiału porównawczego pisma Lecha Wałęsy z początku lat 70.

Co było dalej?

IPN wszczął swoje śledztwo. Jego celem była sprawa ewentualnego fałszowania dokumentów w tej teczce przez funkcjonariuszy SB. Oni to śledztwo wszczęli w złej wierze – bo wiedzieli, że to jest już przedawnione. Ale IPN to wszczął i tak.

Po co?

Nie mieli podstawy prawnej, żeby zlustrować Lecha Wałęsę po raz kolejny, bo Lech Wałęsa nie kandyduje na żadne stanowisko. Więc wszczęli perfidne śledztwo, w którym dali Wałęsie status pokrzywdzonego, pod pozorem, że szukają tych esbeków, którzy fałszowali dokumenty.

A nie szukali ich?

Prowadzili śledztwo jednokierunkowo, bo chcieli wykazać, że to są dokumenty pisane przez Lecha Wałęsę. Mimo wszystko w czasie śledztwa IPN ustalono nazwiska kilku autorów - funkcjonariuszy, którzy te dokumenty fałszowali. Po czym IPN to swoje śledztwo umorzył, pisząc, że część papierów rzeczywiście była fałszowana, ale za to pozostałe dokumenty napisał Lech Wałęsa.

*Zobacz: Wałęsa o Konstytucji i Jarosławie Kaczyńskim *

A wy złożyliście zażalenie do sądu na umorzenie śledztwa przez IPN?

Dokładnie. Myśmy złożyli zażalenie, bo nie przeprowadzono różnych dowodów, o które myśmy wnioskowali. Na przykład nie uwzględniono ważnych zeznań mecenasa Jacka Taylora, który był pełnomocnikiem Lecha Wałęsy w latach 70.w zakresie prawa pracy. Jacek Taylor twierdził, że Wałęsa był wtedy tak niegramotny, że nie umiał nawet napisać pełnomocnictwa adwokatowi pod dyktando. A tu rzekomo pisał wielostronicowe elaboraty z donosami…

Z jednej strony jest więc oskarżenie IPN, z drugiej wasza obrona. Sprawa trafia w końcu do sądu rejonowego Gdańsk-Południe, bo złożyliście tzw. subsydiarny akt oskarżenia. Jak się to postępowanie skończyło?

Sąd postępowanie umorzył. Konkluzje sądu w Gdańsku - z marca 2019 - są takie: ustalono ponad wszelką wątpliwość, że wiele dokumentów z tej teczki było fałszowanych. Ustalono z imienia i nazwiska kilku fałszerzy. Nie ustalono autorów wszystkich dokumentów. Umorzono to postępowanie, ponieważ wszyscy fałszerze już zmarli. Ostatni pan - nazwijmy go G. - zmarł w czerwcu ubiegłego roku. Więc nikt nie może zostać osądzony.

Obraz
© Getty Images

A co z pozostałymi dokumentami w teczce, które rzekomo, zdaniem IPN, miał pisać sam Lech Wałęsa?

Sąd nie zajmował się nieustalonymi autorami. Nie dociekał, czy to Wałęsa czy nie.

Co ten wyrok oznacza dla Wałęsy?

W tym postanowieniu nie ma nic na temat jego rzekomego autorstwa. Jest mowa o fałszerzach. To jest postanowienie kończące sprawę i jest ono prawomocne. Wszystkie wcześniejsze postanowienia prokuratorów IPN były nieprawomocne. Nie ma więc żadnego prawomocnego orzeczenia, które potwierdzałoby agenturalność Lecha Wałęsy.

Co więc dalej z teczką Kiszczaka?

IPN może ją postawić na półkę w archiwum i patrzeć na nią z lubością.

Obraz
© East News/ Jarosław Szarek i Sławomir Cenckiewicz z IPN

Komunikat IPN

Odpowiadając na ostatnie doniesienia medialne dotyczące współpracy Lecha Wałęsy ze Służbą Bezpieczeństwa, Instytut Pamięci Narodowej informuje:

Kwestia współpracy Lecha Wałęsy ze Służbą Bezpieczeństwa w pierwszej połowie lat 70. jest bezsporna. Potwierdzają ją nie tylko odnalezione po śmierci Czesława Kiszczaka oryginalne akta (teczka personalna i teczka pracy tajnego współpracownika pseudonim „Bolek”), ale również zachowana ewidencja SB. Informacje o niej można również odnaleźć w wielu innych dokumentach, nie tylko zresztą polskiej bezpieki, ale też np. czechosłowackiej.

Fakt rzeczywistej współpracy Lecha Wałęsy w latach 70. został wykorzystany przez Służbę Bezpieczeństwa w latach 80. w celu jego zdyskredytowania (m.in. utrącenia kandydatury Wałęsy do pokojowej Nagrody Nobla). Podjęto wówczas działania w celu „przedłużenia” tej współpracy na okres działalności Wałęsy w Wolnych Związkach Zawodowych Wybrzeża i jego przywództwa w „Solidarności”, kiedy to był działaczem opozycji. Uczyniono tak, gdyż Nagrodę Nobla Wałęsa miał otrzymać za działalność w latach 1980-1981 – a w tej sytuacji jego rzeczywista współpraca z SB w pierwszej połowie lat 70. nie mogła być argumentem na rzecz nieprzyznania mu tego wyróżnienia.

Źródło artykułu:WP Opinie
lech wałęsaipnsławomir cenckiewicz
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)