Mec. Kruszyński: nie byłem agentem
Nigdy nie byłem agentem; nie miałem wpływu
na to, że ktoś mnie mógł gdzieś zarejestrować - powiedział mec. Piotr Kruszyński. Według autorów książki IPN nt. związków
Lecha Wałęsy z SB, adwokat był zarejestrowany jako tajny
współpracownik.
Opisując proces lustracyjny Wałęsy z 2000 r. w szerokim kontekście lustracji w Polsce, Sławomir Cenckiewicz i Piotr Gontarczyk piszą, że niektórzy adwokaci lustrowanych "działali we własnej sprawie", np. adwokat Józefa Oleksego mec. Wojciech Tomczyk, "rejestrowany w latach 1985-1990 jako konsultant wydziału IX departamentu III MSW (zwalczanie opozycji)".
Zdaniem autorów, innym przykładem ma być prof. Piotr Kruszyński, adwokat Zyty Gilowskiej w jej procesie lustracyjnym. Według książki - był on w latach 1968-1971 kandydatem na wywiadowcę Agenturalnego Wywiadu Operacyjnego WP; ale do formalnego werbunku nie doszło, bo dostał złą opinię od kolegów - agentów AWO. Zdaniem autorów książki, od 1979 r. Kruszyński rejestrowany był przez departament II MSW (kontrwywiad), najpierw jako kontakt operacyjny, a potem jako tajny współpracownik "Piotr". W listopadzie 1989 r. wyeliminowano go z czynnej sieci agenturalnej, a teczkę personalną i teczkę pracy złożono do archiwum. W styczniu 1990 r. akta TW zniszczono - czytamy w książce.
To stek bzdur; nigdy nie byłem agentem - powiedział mec. Kruszyński, znany adwokat (obecnie obrońca m.in. żołnierza podejrzanego o zbrodnię wojenną w Afganistanie). Przyznał, że w 1968 r. "jacyś faceci chcieli mnie wciągnąć do wywiadu, ale odmówiłem". Dodał, że potem wiele razy wyjeżdżał za granicę i może przy tej okazji ktoś mnie gdzieś zarejestrował.
Kruszyński podkreślił, że w swym oświadczeniu lustracyjnym napisał, że nie był współpracownikiem służb specjalnych PRL. Nikt nigdy nie zakwestionował tego oświadczenia - dodał.