Mazur miał tajną ochronę przysłaną z Polski?
Oczekujący na ewentualną ekstradycję
Edward Mazur miał podobno tajną ochronę przysłaną z Polski, która
miała zapobiec jego ucieczce z USA albo zamachowi na jego życie -
twierdzi działacz i dziennikarz polonijny w Chicago.
Podobno grupa specjalna z Polski obserwowała każdy jego krok, na wypadek gdyby chciał się ruszyć z Ameryki. Był to też rodzaj plastra ochronnego. Podejrzewano bowiem, że ludzie, którzy stoją za zabójstwem (byłego komendanta policji gen. Marka Papały), będą chcieli go skasować, bo za dużo wie - powiedział, zastrzegający sobie anonimowość, działacz.
O współudział w zabójstwie byłego szefa policji podejrzewa się byłych funkcjonariuszy komunistycznych służb specjalnych zamieszanych w handel bronią i narkotykami. Według tych podejrzeń, Papała próbował pociągnąć ich do odpowiedzialności.
Zdaniem działacza z Chicago, oskarżenie przeciw Mazurowi jest "naciągane", ponieważ trudno uwierzyć, żeby był taki głupi, by osobiście wydać zlecenie zabójstwa. Edward był na swój sposób cwaniakiem, nie idiotą - dodał.
W Chicago krążą też nie potwierdzone plotki o rzekomym spotkaniu Mazura w zeszłym roku z przebywającym wtedy w USA na stypendium Wilson Center byłym premierem Leszkiem Millerem.
Faktem jest tylko spotkanie Millera z Mazurem w czasie wizyty tego pierwszego w Chicago w drugiej połowie lat 90., kiedy późniejszy premier był ministrem spraw wewnętrznych w ówczesnym rządzie SLD. Mazur miał go wtedy poznać z nieżyjącym już prezesem Kongresu Polonii Amerykańskiej, Edwardem Moskalem.
Tomasz Zalewski