Mąż pociął tira na kawałki, a żona zgłosiła kradzież
Dwa dni zajęło policjantom z Płocka rozwikłanie sprawy kradzieży wartej ponad 100 tys. zł ciężarówki. Właścicielka zgłosiła kradzież w poniedziałek rano, a we wtorek wieczorem było już wiadomo, że samochód pociął na kawałki jej mąż. Mężczyzna został zatrzymany i usłyszy zarzuty.
04.03.2009 | aktual.: 04.03.2009 19:01
W poniedziałek rano 27-letnia kobieta zawiadomiła policję, że ktoś ukradł jej ciężarówkę. Samochód był zarejestrowany na jej firmę transportową, ale kobieta wzięła go w leasingu i spłaca za niego raty.
Według 27-latki tir miał być skradziony między godziną 18:00 w piątek, kiedy to został zaparkowany przy jednej z dróg, a 8 rano w poniedziałek. Funkcjonariusze w ciągu paru godzin ustalili jednak, że na wskazanym przez zgłaszającą poboczu od piątku do poniedziałku w ogóle nie było zaparkowane takie auto.
Funkcjonariusze wrócili do komendy, by znów porozmawiać z kobietą. 27-latka zaczęła coraz bardziej mieszać się w zeznaniach. To, co podejrzewali policjanci, potwierdziło się. Ciężarówki nikt nie ukradł, a właściciele chcieli pozbyć się kłopotu z ratami. Jak się później okazało należąca do kobiety firma wpadła w tarapaty finansowe i coraz trudniej było jej spłacać raty leasingowe. Z mężem wpadli więc na pomysł, że zgłoszą kradzież tira. Firma leasingowa dostałaby odszkodowanie od ubezpieczyciela i odstąpiła od wierzytelności.
Policjanci wpadli na kolejny ślad w jednej z pobliskich wsi. Tam w ruinach dawnego gospodarstwa znaleźli "skradzionego" tira. Nie całego, ale jego kawałki: pociętą kabinę, przewody, kierownicę, siedzenia.
Mąż 27-letniej kobiety przyznał się, że pociął samochód na kawałki. Został zatrzymany w policyjnym areszcie. Jego żona z uwagi na to, że ma półtoraroczne dziecko, została zwolniona do domu. Mężczyznę przesłuchują śledczy z sekcji dochodzeniowo-śledczej i najprawdopodobniej usłyszy zarzuty. Dalsze śledztwo w tej sprawie prowadzić będzie prokuratura.