PolskaMatki wychowały nie swoje dzieci. Sąd uznał, że nikt nie dostanie zadośćuczynienia

Matki wychowały nie swoje dzieci. Sąd uznał, że nikt nie dostanie zadośćuczynienia

Łukasz wychowywał się w cudzej rodzinie. Nazywał Joannę matką, bo wszyscy myśleli, że nią jest. Po 31 latach dowiedzieli się, że w szpitalu zamieniono dzieci. Sąd w Łodzi właśnie uznał, że Joannie i jej biologicznemu synowi Mateuszowi nie należy się zadośćuczynienie.

Matki wychowały nie swoje dzieci. Sąd uznał, że nikt nie dostanie zadośćuczynienia
Źródło zdjęć: © 123RF
Magdalena Nałęcz-Marczyk

31.07.2018 | aktual.: 29.03.2022 14:19

- Fakt zamienienia dzieci jest bezsporny. Jednocześnie sąd nie zgadza się, aby poszkodowani dostali zadośćuczynienie. Tak jakby nic się nie stało - powiedziała w rozmowie z tvn24.pl mec. Maria Wentlandt-Walkiewicz, która reprezentuje Joannę i Mateusza.

Obydwoje chcieli otrzymać pół mln zł odszkodowania od skarbu państwa. Sąd pierwszej instancji oddalił ich powództwo. Są zaskoczeni, ale nie zrażeni. Będą się odwoływać. Odkąd w 2012 r. dowiedzieli się, że 31 lat temu w szpitalu w Piotrkowie Trybunalskim zamieniono dzieci, ich życie całkowicie się zmieniło.

Nie tylko zresztą tych dwojga. Łukasz, którego wychowywała Joanna, wpadł w depresję. Twierdzi, że gdy prawda wyszła na jaw, jego relacje z rodziną "mocno się pogorszyły". Mateusz również odsunął się od ludzi, którzy go wychowywali. - Oczywiście na zawsze będą moją rodziną. Ale muszą zrozumieć to, że na ten dramat patrzę inaczej niż oni - stwierdził.

Mąż nie dogadywał się z Łukaszem. W końcu się z żoną rozwiedli

- Pierwsze dziwne uczucie miałam, kiedy zobaczyłam go po raz pierwszy. Nikogo mi nie przypominał. Potem wątpliwości pojawiły się, kiedy wróciliśmy do domu. Nie chciał mojego mleka. Ciągle płakał. Jakby był czymś przerażony – tak Joanna wspomina pojawienie się w domu Łukasza.

Twierdzi, że jej córki nie dogadywały się z nim dobrze. Pretensje o dziecko miał również jej mąż. Twierdził, że źle go wychowuje, bo trudno się z nim porozumieć. W końcu się rozwiedli. Gdy w 2012 r. została babcią, w rodzinie wywiązała się rozmowa na temat grupy krwi. Okazało się, że Łukasz ma inną, niż wynikało z genetyki.

Wtedy zrobiła testy DNA i okazało się, że nie jest jej synem. - Zaczęłam szukać mojego dziecka. Dotarłam do dokumentów, w których zapisane były dane innych kobiet, które rodziły 9 września 1981 r. w piotrkowskim szpitalu - mówi w rozmowie z tvn24.pl kobieta.

Mateusz chciał zbliżyć się do nowej rodziny, ale były problemy

Łukasz źle zniósł prawdę i musi się leczyć. Mateusz poradził sobie lepiej, ale wychowująca go dotychczas rodzina nie do końca zaakceptowała to, że chciał stworzyć nowe więzi z biologicznymi krewnymi.

Takich sytuacji jest więcej, ale sądy niiechętnie przyznają w związku z nimi odszkodowania. W przypadku Joanny i Mateusza przepisy o ochronie dóbr osobistych nie obowiązywały, gdy doszło do zamiany dzieci. A dopiero to mogłoby być podstawą do wypłacenia pieniędzy. Mimo że skutki zdarzenia sprzed lat ponoszą do dziś.

Źródło: tvn24.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (114)