Matki ukarane przez ZUS?
Kobiety, które 4-6 lat temu korzystały z urlopów macierzyńskich i wychowawczych, dowiadują się teraz, że muszą zapłacić nie tylko zaległe składki, ale też po kilka tysięcy złotych odsetek. ZUS żąda od nich pieniędzy, choć zgodnie z wyrokiem Sądu Najwyższego nie są mu nic winne. A przypomniał sobie o nich dopiero teraz, bo robi porządek w dokumentach - podaje "Gazeta Wyborcza".
- O sprawie dowiedziałam się od koleżanki. Ona jest w tej samej sytuacji, już dostała pismo z ZUS. Kiedy tam poszłam, nie chciałam uwierzyć. Zostałam chyba ukarana za to, że jestem przedsiębiorcza i ośmieliłam się urodzić dziecko - mówi pani Katarzyna.
Pracownik ZUS wyliczył jej, że jest winna tej instytucji ok. 3 tys. zł składek. Ponieważ nie zapłaciła w terminie, ZUS naliczył jej dodatkowo od 2002 roku 2 tys. zł odsetek, o niczym wcześniej nie informując.
Sprawa dotyczy wszystkich kobiet, które po 1 stycznia 1999 r. pracowały na etacie i równocześnie prowadziły działalność gospodarczą i skorzystały z urlopu macierzyńskiego lub wychowawczego. Nowa ustawa o ubezpieczeniu emerytalnym mówi, że kobiety w takiej sytuacji powinny w tym czasie płacić składki ZUS.
Sąd Najwyższy orzekał w takich sprawach w tym roku dwukrotnie, przyznając rację kobietom, a nie ZUS-owi. Sąd uznał, że skoro w przypadku niezdolności do pracy z powodu choroby od pracowników zatrudnionych na etacie i prowadzących działalność gospodarczą nie wymaga się dodatkowego opłacania składki ZUS, to taką zasadę powinno się stosować również w sytuacji, gdy nieobecność pracownika w pracy została spowodowana innymi okolicznościami, m.in. przebywaniem na urlopie macierzyńskim lub wychowawczym. (js)