Matka Madzi z Sosnowca i matka Szymona z Będzina w jednym areszcie. "Dałam jej kilka rad"
"Super Express" opublikował intymną sesję zdjęciową matki małej Madzi z Sosnowca. Kobieta ubrana w kostium kąpielowy jeździ konno. Katarzyna W. w wywiadzie dla dziennika zdradza szczegóły swojego pobytu w areszcie. Za kratami poznała inną kobietą oskarżoną o zabójstwo dziecka - matką zamordowanego wiosną 2010 r. Szymona z Będzina.
Katarzyna W. opowiadając o pobycie w areszcie mówi, że za pierwszym razem, gdy tam trafiła, było gorzej niż podczas drugiego pobytu. - Nie wiedziałam, czego się spodziewać. Za drugim było łatwiej. Całymi dniami czytałam Kodeks cywilny, Kodeks prawa karnego i Kodeks karny. Dzięki temu zwolnili mnie z aresztu - mówi.
Na spacery matka Madzi mogła wychodzić jedynie z osobami, z którymi dzieliła celę. Właśnie wtedy poznała się bliżej z inną kobietą oskarżoną o zabójstwo dziecka. - W tym samym czasie w areszcie przebywała ta... nie wiem, nie pamiętam, jak ona miała na imię. Kobieta, matka Szymonka z Będzina. Poznałam ją - mówi Katarzyna W. Wspomina również, jakie wrażenie wywarła na niej Beata Ch., matka chłopca. - Bardzo ciepła, sympatyczna osoba. Pogadałyśmy. Dałam jej kilka rad, ona mi też coś poradziła... - dodaje.
Katarzyna W. przyznaje, że często rozmawiały. Wynikało to z łączonych cel, w których przebywały obie kobiety.
Matka Madzi pytana o Beatę Ch., która także utrzymuje, że nie zabiła swojego dziecka, powiedziała, że nie będzie wypowiadać się na ten temat, gdyż "u niej (u Beaty Ch. - przyp. red.) to jest w ogóle dłuższa historia". - Obiecałam jej, że nic na ten temat nie powiem - mówi. I dodaje: "mogę jedynie powiedzieć, że oceniam ją jako bardzo sympatyczną kobietę. Na pewno kocha resztę swoich dzieci. I to bardzo".
Sprawa Madzi z Sosnowca
Zaginięcie Magdy zgłoszono 24 stycznia br. Początkowo jej matka utrzymywała, że dziewczynkę porwano. Potem przyznała, że zginęła ona w wyniku nieszczęśliwego wypadku; miała wypaść jej z rąk. Wskazała miejsce ukrycia zwłok. Na początku lutego policja znalazła ciało dziecka w zrujnowanym budynku w kompleksie parkowym przy torach kolejowych w Sosnowcu.
Katarzyna W. usłyszała wówczas zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci dziecka i została aresztowana na dwa miesiące. W areszcie spędziła kilkanaście dni, ponieważ w połowie lutego Sąd Okręgowy w Katowicach wydał decyzję o jej zwolnieniu. Wnioskował o to jej obrońca. Sąd uznał wtedy, że obawa, iż kobieta ucieknie lub będzie się ukrywać, co było argumentem za jej aresztowaniem, musi być oparta na dowodach, a nie na domniemaniach.
Kobieta przebywała w areszcie jeszcze w lipcu, kiedy prokuratura na podstawie opinii biegłych zmieniła stawiane jej zarzuty z nieumyślnego spowodowania śmierci dziecka na zabójstwo. Decyzję o aresztowaniu podejrzanej sąd zamienił na dozór policji i zakaz opuszczania kraju.
Sprawa chłopca z Cieszyna
Zwłoki dziecka zauważyli 19 marca 2010 roku w stawie na obrzeżach Cieszyna dwaj przechodzący w pobliżu chłopcy. Ciało leżało tam kilka dni. Przyczyną śmierci był uraz jamy brzusznej. Miesiąc później chłopiec został pochowany w Cieszynie.
Śledczy przez ponad dwa lata bezskutecznie starali się ustalić tożsamość dziecka i sprawców jego śmierci. W kwietniu bieżącego roku śledztwo ze względu na ich niewykrycie zostało umorzone. Latem nastąpił przełom po anonimowym telefonie do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Będzinie. Osoba przedstawiająca się jako sąsiadka poinformowała, że w mieszkającej obok rodzinie od dłuższego czasu nie widziała jednego z dzieci - Szymona. Parę dni później rodzice dziecka zostali zatrzymani. 25 czerwca bielski sąd rejonowy zadecydował o aresztowaniu obojga podejrzanych.