Matka "Jasia" zmienia zdanie: chcę opiekować się synem
Białorusinka, biologiczna matka "Jasia" - czyli jedenastomiesięcznego Pawła Iwanowa chorego na mukowiscydozę - zmienia zdanie. Chce zaopiekować się synem. Ale chciałaby pomocy finansowej przy wychowywaniu syna.
Choć dziecko ma dopiero jedenaście miesięcy, dużo już przeżyło. Matka - Białorusinka - pozostawiła go w szpitalu. Opiekunem zastępczym została młoda kobieta z Gdyni, która po pewnym czasie zrezygnowała z opieki nad dzieckiem.
O deportację dziecka do Białorusi wystąpiły władze tego kraju. Lubelski sąd wydał nawet decyzję o wydaniu chłopca, lecz została ona wstrzymana na wniosek prokuratury. Polskie media opisujące historię dziecka wyrażały obawy, że chłopczyk na Białorusi nie będzie miał należytej, specjalnej opieki wymaganej przy jego chorobie.
Kiedy o chłopcu zrobiło się głośno, prokuratura odnalazła ojca dziecka, Polaka. Uznał syna, ale zapowiedział, że nie ma możliwości, by się nim zaopiekować. To otworzyło drogę do tego, by "Jaś" otrzymał polskie obywatelstwo. Kilka dni temu stosowny dokument podpisał wojewoda pomorski Roman Zaborowski.
Potwierdzenie obywatelstwa oznacza, że chłopiec nie wróci na Białoruś, mimo iż jego rodzice chcą zrzec się opieki nad nim. Rzeczniczka wojewody pomorskiego powiedziała, że są już chętni do zaopiekowania się Jasiem.
W międzyczasie biologiczna matka chłopca zmieniła zdanie. Chce zaopiekować się synem. Wspomina o tym, że byłoby jej łatwiej wychowywać czwórkę dzieci, gdyby otrzymała jakąś pomoc finansową.
Matka Jasia zwróciła się do wojewody lubelskiego z prośbą o zalegalizowanie swojego pobytu w naszym kraju. W piśmie do wojewody napisała m.in., że w Polsce przebywa od 1996 r. Ma troje dzieci, z których dwójka urodziła się w Lublinie i zna tylko język polski, chodzi do lubelskich szkół. Kobieta nie chce wracać na Białoruś w obawie przed szykanami.