Mateusz scyzorykiem poderżnął gardło Ani, bo od niego odeszła. Sąd zaostrzył mu wyrok

Na 15 lat więzienia sąd skazał Mateusza K. za to, że scyzorykiem poderżnął gardło Annie Szysiak. Dziewczyna chciała się z nim rozstać. – Był dla mnie jak własne dziecko, a odebrał mi wszystko – mówi Wirtualnej Polsce Ewa Szysiak, mama zamordowanej dziewczyny.

Mateusz scyzorykiem poderżnął gardło Ani, bo od niego odeszła. Sąd zaostrzył mu wyrok
Źródło zdjęć: © newspix.pl | jarek górny
Magda Mieśnik

07.03.2018 | aktual.: 07.03.2018 14:28

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Sąd Apelacyjny w Lublinie podwyższył wyrok dla Mateusza K. z 12 do 15 lat więzienia. To efekt kasacji, jaką złożył prokurator generalny. - To był normalny chłopak. Przynajmniej na początku. Byli szczęśliwą parą. Traktowałam go jak własne dziecko. Robili nam z Anią kolacje, piekli razem pizzę. Chodzili na imprezy – mówi mama Ani.

Sierpień 2013 r. Rodzice Ani rano wychodzą do sklepu. Mateusz K. korzysta z okazji i wchodzi do domu. Ma własne klucze. Po pięciu minutach wychodzi. Wkrótce wracają rodzice dziewczyny. Ania leży w kałuży krwi. Ma poderżnięte gardło.

Mateusz K. poderżnął Ani gardło scyzorykiem i uciekł:

Obraz
© newspix.pl | jarek górny

Alergia czy duszenie

Para w 2012 r. wyjechała na studia do Lublina i wtedy zaczęło się między nimi psuć. - Mateusz po dwóch miesiącach zrezygnował z nauki i zaczął się odsuwać od wszystkich. Nie pozwalał Ani przyprowadzać koleżanek. Rzadko przyjeżdżała do domu. Raz, gdy nas odwiedziła i poszła z Mateuszem na imprezę, wróciła z wybroczynami na szyi i twarzy. Wtedy tłumaczyła to alergią, a mama Mateusza przepisała jej nawet na to lek. Dopiero dużo później przyznała, że ją dusił. Ale była zakochana i szukała sposobów, by to wtedy wytłumaczyć – dodaje.

W wakacje 2014 r. Ania zaczęła pracę w jednym z fastfoodów. Poznała nowych ludzi. W jednym z kolegów się zakochała i postanowiła odejść od Mateusza. Z relacji matki wynika, że dziewczyna bała się Mateusza. Był bardzo zaborczy. – Pojechała po rzeczy do ich mieszkania. Mateusz zrobił jej awanturę, szarpał. Zamknął na balkonie. Nasiliła się jego fobia związana z brudem i kazał Ani myć ręce za każdym razem, gdy chciała go dotknąć – relacjonuje Ewa Szysiak. Dziewczynie udało się w końcu uciec i zadzwoniła do rodziców, by ją zabrali.

Wróciła do rodzinnego Lubartowa i zamieszkała z rodzicami. – Mateusz nawet specjalnie do niej nie dzwonił. Raz był pod naszym domem, ale uciekł. Napisał tylko SMSa: "Podjąłem już decyzję". Ania myślała, że pogodził się z rozstaniem. Ale chodziło o coś innego – wspomina mama dziewczyny.

Kara za odebranie dziecka

Kobieta nie szuka sprawiedliwości w wyroku sądu. – To nie ukoi bólu, ani nie będzie sprawiedliwe. Bo jaka kara jest sprawiedliwa za odebranie dziecka? Wyższy wyrok sprawi, że ten chłopak nie wyjdzie za rok na wolność. No bo co zrobię, gdy spotkam go na ulicy? – mówi Ewa Szysiak.

Sąd apelacyjny skazał Mateusza K. na 15 lat więzienia. Jego obrońca przekonywał w sądzie, że chłopak nie planował zabicia dziewczyny i działał pod wpływem silnych emocji. Miała o tym świadczyć jego próba samobójcza. Po tym, jak znaleziono ciało Ani, Mateusz K. podpalił samochód, w którym siedział. Później próbował się rzucić pod przejeżdżające w pobliżu auta. Z powodu poparzeń przeszedł zabieg chirurgiczny rąk.

Zobacz także: Patryk Jaki: „Nic nie wiedziałem o zakazie wstępu do Białego Domu”

Komentarze (58)