Mateusz Morawiecki zapowiada wycofanie projektu ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie
Po fali krytyki premier Mateusz Morawiecki poinformował o wycofaniu projektu nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. Projekt ma wrócić do wnioskodawców.
"Przeciwdziałanie przemocy domowej jest priorytetem rządu Prawa i Sprawiedliwości, a polskie prawo musi być klarowne i bez cienia wątpliwości w pełni chronić ofiary. Podjąłem decyzję, że projekt ustawy wróci do wnioskodawców w celu wyeliminowania wszystkich wątpliwych zapisów" - poinformowal na swoim profilu na Twitterze premier Mateusz Morawiecki.
"Każdy akt przemocy domowej - ten 'jednorazowy', i ten powtarzający się - musi być traktowany stanowczo i jednoznacznie. Ofiary są często zastraszane, dlatego Niebieska Karta ma bronić praw osoby, której dotknęła krzywda. Ofiary przemocy muszą czuć, że państwo stoi po ich stronie" - zapewnił w kolejnym wpisie.
Nad nowelizacją ustawy resort rodziny, pracy i polityki społecznej pracował od 2016 roku. Nagle, 31 grudnia 2018 roku, projekt został opublikowany na stronie Rządowego Centrum Legislacji i skierowany do konsultacji społecznych. Od razu wywołał on falę krytyki.
Projekt, oprócz zmiany kosmetycznej, dotyczącej nazwy ustawy (dotyczczasowa dotyczyła przeciwdziałania przemocy w rodzinie, nowa miała przeciwdziałać przemocy domowej - przyp. red.) wprowadzał kilka o wiele poważniejszych. Jakie? Otóż z definicji przemocy domowej, definiowanej jako "jednorazowe albo powtarzające się umyślne działanie lub zaniechanie naruszające prawa lub dobra osobiste", wykreślono słowo "jednorazowe". Założenie Niebieskiej Karty, czyli wszczęcie procedury monitorowania przez policję i pracowników socjalnych rodziny, w której odnotowano stosowanie przemocy, nie byłoby możliwe bez zgody ofiary. Odpowiedzialność za decyzję ws. dziecka, którego zdrowie lub życie mogło być bezpośrednio zagrożone, miała zostać przeniesiona z pracownika socjalnego na policjanta. Na dodatek sprawca przemocy miał mieć dostęp do dokumentacji na swój temat.
"Najpierw odebrali dofinansowanie dla Centrum Praw Kobiet na pomoc ofiarom przemocy, dziś proponują zmiany w procedurze nadania Niebieskiej Karty na takie, aby za przemoc uznawano systematyczne katowanie kobiety, a nie jednorazowe" - napisała na swoim profilu na Twitterze posłanka PO Kinga Gajewska.
"Jednorazowe pobicie nie będzie już przemocą w rodzinie? Niebieska karta tylko za zgodą ofiary? O losie dziecka ma decydować policjant, a nie pracownik socjalny? Doprawdy nie ma gdzie PiS już szukać elektoratu? Musi wśród sadystów katujących bliskich?" - komentował zapisy ustawy przewodniczący klubu radnych KO w Sejmiku Mazowieckim.
"Aż nie do wiary, że minister Rafalska i nadzorująca pion społeczny wicepremier Szydło mogą firmować ten skandaliczny rządowy projekt. PiS w Sylwestra zrobił mocny piwot od centrum. Narodowiec Andruszkiewicz w rządzie, teraz pogorszenie sytuacji kobiet - ofiar przemocy w rodzinie" - pisał były szef MON Tomasz Siemoniak.
"Zero tolerancji dla przemocy i równość szans dla kobiet to priorytety z expose premiera Morawieckiego. To było w 2017 r., a dziś kobiety otrzymują projekt osłabiający ochronę ich praw. Apelujmy do premiera o wycofanie tego szkodliwego projektu!" - apelowała wicemarszałek Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska.