Maszynista metra zatrzymywał pociągi dla żartu
Sokiści i policjanci zatrzymali wreszcie "dowcipnisia", który od 2,5 roku nękał maszynistów zatrzymując za pomocą krótkofalówki pociągi. Przez ten okres był bezskutecznie tropiony przez policję, ABW, sokistów i Urząd Kontroli Elektronicznej.
20.07.2010 | aktual.: 21.07.2010 09:41
Podejrzanym okazał się... maszynista warszawskiego metra, 33-letni Marcin Sz.
Podczas zatrzymania był po paru głębszych: miał promil alkoholu w organizmie. W poniedziałek został przesłuchany w prokuraturze, a we wtorek sąd podejmie decyzję o areszcie tymczasowym.
Do ujęcia 33-latka doszło w sobotę o godz. 22.00 w rejonie stacji PKP w Rawce pod Skierniewicami, którą szczególnie sobie upodobał. Był zaskoczony i nie stawiał oporu.
Gdy 33-latek zatrzymał tam kolejny pociąg osobowy, sokiści ruszyli do akcji i patrolując teren wokół stacji natknęli się na Marcina Sz. Wydał im się podejrzany, bo znajdował się na terenie, na którym nikt oprócz kolejarzy nie powinien przebywać.
- Skojarzono, że mężczyzna ten mógł wysyłać przez krótkofalówkę specjalny sygnał dźwiękowy, który powodował zatrzymanie pociągów - wyjaśnia Artur Bisingier, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Skierniewicach. - Na trasie Łódź - Warszawa o różnych porach dnia dochodziło do zatrzymania pociągów w ten właśnie sposób. Zatrzymany miał przy sobie telefon, w którym nagrany miał specjalny sygnał. Jego wysłanie do urządzenia "radio-stop" znajdującego się w pociągu powoduje zatrzymanie tego składu i innych będących w pobliżu.
Na razie nie wiadomo, w jaki sposób 33-latek dowiedział się, jaki sygnał wyłącza pociągi. Być może wykorzystał swoje doświadczenie maszynisty warszawskiego metra.
Sokiści, przy wsparciu innych służb, zawzięcie go tropili, ale bezskutecznie, ponieważ nie posiadali odpowiedniej aparatury mogącej namierzyć nadajnik "dowcipnisia".
- Podejrzany jednego dnia zatrzymywał dwa-trzy pociągi pasażerskie, najczęściej w rejonie Rawki i Grodziska Mazowieckiego, po czym na miesiąc zapadał się pod ziemię i znów przystępował do działania - mówi Marek Sarna, rzecznik prasowy Służby Ochrony Kolei w Łodzi. - W sumie zatrzymał ponad 30 pociągów. PKP poniosły spore straty, które są szacowane. Każde zatrzymanie trwało od 10 do 20 minut. W tym czasie trzeba było sprawdzić, kto i dlaczego zatrzymał pociąg.
W sprawie tej zatrzymano jeszcze dwóch mężczyzn. Na razie prokuratura nie ujawnia, kim są i czy byli wspólnikami 33-latka. We wtorek obaj zostaną przesłuchani.
- Marcinowi Sz. postawiliśmy zarzut używania bez zezwolenia urządzenia radiowego nadawczo-odbiorczego, za którego pomocą nadawał sygnał "radio-stop" i zatrzymywał pociągi - informuje Krzysztof Kopania, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Łodzi. - Grozi mu do dwóch lat więzienia.
Oficjalne wydanie internetowe www.polskatimes.pl/DziennikLodzki